On Mon, 18 Dec 2000 17:50:24 MET, Andrzej Szymoszek <
[EMAIL PROTECTED]> wrote:
>
> dla ogromnych rzesz Polakow prawdziwa katastrofa wydarzyla sie
> dopiero w latach 90-tych, z nastaniem rzadow "solidarnosciowych".
> Mowi sie czasem z gracja o "nieuniknionych kosztach reform",
> ponoszonych przez tych czy owych, ale owo zgrabne sformulowanie
> w wielu konkretnych przypadkach znaczy tyle co osobista tragedia
> i upadek, z ktorego nie zawsze mieli sile sie podniesc.

Zdaje sobie sprawe, ze p. Szymoszek wystepuje tu w roli poslanca
przynoszacego zle wiesci,  niemniej nie chce jego postingu pozostawic bez
odpowiedzi.

Otoz ja tego nie rozumiem. Pamietam Grudzien 1970, i pamietam takze
zimowe noce w Warszawie stanu wojennego i kolejki ustawiajace sie
pod sklepami miesnymi na dlugo przed nastaniem dnia, grzejace sie
przy rozpalonych ogniskach w oczekiwaniu na otwarcie kslepu, bez
gwarancji, ze cokolwiek w nim bedzie. Pamietam sklepy w ktorych
w koncu zabraklo nawet octu. Kartki na mieso, cukier etc.
Czy naprawde  "dla ogromnych rzesz Polakow prawdziwa katastrofa
wydarzyla sie dopiero w latach 90-tych, z nastaniem rzadow
"solidarnosciowych"."? Ludzie ktorzy tak uwazaja maja albo krotka pamiec,
albo nie maja zadnej pamieci tego okresu.


> jesli ponad polowa Polakow ocenia wprowadzenie stanu wojennego
> przez generala J. jako fakt pozytywny, to moze to oznaczac obok
> popularnej teorii zapobiezenia wejscia Ruskich takze i to, ze
> przynajmniej general wzial i odsunal tych "solidaruchow", ktorzy
> juz wtedy chcieli sobie porzadzic.
> Tego typu myslenie powoduje przewartosciowanie calej historii
> powojennej Polski- z punktu widzenia tych ludzi. Nawet jesli nikt
> przy zdrowych zmyslach nie powie, ze: "a, w tym grudniu 70 dobrze
> wladza zrobila, bo juz wtedy oni chcieli w tym Gdansku obalic
> ja, samemu sie dorwac i robic to co teraz robia", to spojrzenie
> na historie zaowocuje obojetnoscia, wywazeniem racji, itp.

Czy naprawde nikt tak nie pomysli? Ja sam slyszalem opinie idaca krok
dalej, ze ofiary z lat 1945-56, 1970, 1976, 1981 same sobie sa winne,
bo nie trzeba bylo z wladzami zaczynac. Jeszcze troche, i co pozostanie
wspolna wartoscia w zbiorowej pamieci narodu? Sadze, ze to powyzej
cytowane "myslenie" jest w istocie cecha identyfikujaca homo
sovietucus, i stanowi ogromny bagaz wyniesiony przez spleczenstwo
z czasow komunizmu.

>Jesli ktos podnosi takie hasla jak teraz Panowie,
> z oburzeniem, ze jak to, dlaczego, ze cos z tym trzeba zrobic,
> itp, to jest to postrzegane jako objaw pewnego politycznego
> radykalizmu: robi sie szum, a nie tyle o to chodzi, tylko
> o zaistnienie samemu na scenie. A ludziska jak maja wybierac
> radykalow, ktorzy juz- juz pogonia cale to towarzystwo
> magdalenkowe, zdekomunizuja doszczetnie, kogo trzeba powsadzaja,
> kogo trzeba puszcza w skarpetkach, i na tym fundamencie beda
> budowac jakies "katolickie panstwo narodu polskiego", to niestety
> wola glosowac na SLD.

Mysle, ze taka dychotomia jest z gruntu falszywa, chociaz zapewne
usilnie propagowana przez SLD. Moja wizja Polski jest panstwo prawa
i przejrzystej demokracji parlamentarnej, ktorej waznym elementem
musza byc JOW. Jesli propagandzistom SLD uda sie utrwalic "myslenie"
przedstawione przez p. Szymoszka, to przyszla Polska w optymistycznym
wariancie bedzie bananowa republika rzadzona przez uwlaszczonych komunistow
i skorumpowana posolidarnosciowa  gangrene, a w wariancie pesymistycznym
nie bedzie jej wcale, bo jakos tak bywalo, ze historia dawala nam szanse
nie dluzej niz przez dwadziescia lat, wiec bylibysmy juz w drugiej
polowie...

Mikolaj Sawicki

Odpowiedź listem elektroniczym