Bylo niedawno o drobiu. Teraz okazuje sie, ze sami zyjemy w kurniku.
Z wywiadu mojego ulubionego krajowego moralisty (mam kilku takich)
dla jednego z dziennikow :

- Czy lubi pan pisma pornograficzne ?
- Nigdy sie nad tym nie zastanawialem.
- Jak pan ocenia strawe duchowa dostarczana przez te pisma ?
- Mysle, ze dla pewnej czesci ludzi jest to interesujacy rodzaj rozrywki.
- Straszne mialem problemy, zeby kupic pierwszy numer "Hustlera".
  W kilka dni naklad zostal wyczerpany. Cieszy to Pana ?
- Nie wiem, czy mnie cieszy. Pan mi zadaje pytania zaskakujace.
  Niech Pan nie sadzi, ze moje zaskoczenie jest swiadectwem Pana
  nieslychanej dziennikarskiej blyskotliwosci. Domyslam sie, o co
  Panu chodzi i podejrzewam, ze bedzie Pan gleboko rozczarowany.
  Otoz zmierza Pan do tego, co napisalem w pierwszym numerze
  "Hustlera", ze gotow jestem tam pisywac. Dlaczego mialbym nie
  pisac w "Hustlerze" ?
- Rozumiem, ze nie widzi Pan w tym nic kontrowersyjnego ?
- Nie widze. Sprawa jest prosta - zwrocil sie do mnie redaktor tego
  pisma, opowiedzial mi o nim, a ja uznalem, ze warto sie zwrocic
  z bliskimi mi tresciami do nowego dla mnie czytelnika. Przez kilka
  lat pisalem do "Wprost", ale ostatnio zrezygnowalem. Tymczasem
  szef "Hustlera" mowil mi, ze bedzie u niego pisywal Jerzy Pilch,
  ze obok beda gole babki, a wszystko to beda czytac biznesmeni,
  menedzerowie, cala ta klasa srednia, ktora sie czegos ode mnie
  moze dowiedziec. Odpowiedzialem - prosze bardzo.
  Mnie jest wszystko jedno, gdzie pisze - moge nawet na plocie.
  Przeciez ponosze odpowiedzialnosc tylko za moje slowa. Pan
  natomiast wprowadza logike kolektywnej odpowiedzialnosci.
- Ale u Wolka nie chce Pan pisac. Wybiera pan Flynta - bylego
  alfonsa, wydawce, ktory zdjecia ladnych modelek zastapil brutal-
  nymi zblizeniami ich genitaliow. Rozumiem, ze to Panu nie prze-
  szkadza ?
- Nie przeszkadza. Gazeta Wolka uprawia czasem pornografie
  polityczna, ktora jest bardziej szkodliwa.
- To ciekawe, bo z reguly ludzie piora sklonni sa widziec polityke
  jako pochodna znacznie od niej wazniejszej sfery kultury. I dla-
  tego silniej przezywaja to, co uwazaja za degeneracje kultury.
- Moze maja racje. Ale ja jestem pisarzem, a Pan mi zadaje pytanie,
  na ktore odpowiedziec winien filozof.
- Ale jak Pan mysli ?
- Nie zastanawialem sie nad tym.
- Moze to blad. Bo jesli maja racje, to uosobieniem zla jest trywializujacy
  wszystko Larry Flynt.
- Moze tak jest.
- To moze powinien Pan zrezygnowac z tej wspolpracy ?
- Na pewno nie.
- Skad ta frywolnosc ?
- Trudno mi traktowac to wszystko powaznie.
- Nasza rozmowe, czy sam problem ?
- Ludzie, co was obchodzi "Hustler". Nie macie powazniejszych
  problemow ?
- Wierze po prostu, ze gdy powazni ludzie robia cos niecodziennego,
  to kryja sie za tym powazne racje.
- Moze chodzi o rozszerzenie sfery wolnosci slowa. Byc moze pomyle
  sie, ale jedna z przyczyn przyjecia tej propozycji byl wlasnie udzial
  Flynta w walce o wolnosc slowa. Walke te znam zreszta tylko z filmu
  Formana, nakreslona tam postac Flynta byla mi bardzo bliska.
- Czy w Polsce mamy problem z wolnoscia slowa ?
- Nie mamy. Ale czy to znaczy, ze nie moge pisac dla Flynta ?
  Przychodzi ktos do mnie i oferuje wspolprace. Wiec pisze. Caly czas
  nie rozumiem w czym problem.
- Flynt wysmiewal sie z redaktorow Playboya, ze drukuja u siebie jakies
  opowiadania i felietony, podczas gdy wiadomo przeciez, ze nie tego
  towaru szukaja kupujacy swierszczyki.
- ...to po co wprowadzil te felietony ?
- Aby osmielic zawstydzonego kupujacego, ktory moze udawac przed
  sprzedawca, ludzmi w kolejce, czy zona, ze kupuje swierszczyka dla
  strawy duchowej.
- Jesli tak jest, to napisze felieton namawiajacy kupujacych aby naby-
  wali "Hustlera" dla samych nagich bab. Zeby nie czuli sie skrepowani.
  Trzeba im zatem powiedziec: Skoro masz taka potrzebe, to nie krepuj
  sie! Wez na co masz ochote! Nie wstydz sie do cholery tych, ktorzy
  na ciebie patrza! To ich wina, nie twoja!
- Widze, ze traci Pan dotychczasowy chlod ?
- Bo dlaczego ci ludzie sie wstydza ? To wlasnie jest przyklad owej
  pruderii, tego kurnika, w ktorym my zyjemy. Czy ktos w Paryzu wstydzi
  sie kupowac takie pismo ? Tu tymczasem, w tym zaduchu, wszyscy
  chodza w gorsetach.
- Ale rozumiem, ze istnieja zdjecia, kolo ktorych nie chcialby Pan
  zamiescic swojego felietonu ?
- Oczywiscie, ze tak.
- Czy to nie glos z kurnika ?
- Nie. To jestem ja.
- Mysli Pan, ze sam wyznacza, gdzie jest kurnik, a gdzie nie. I swoja
  norme Pan absolutyzuje, spychajac inna wrazliwosc do kurnika ?
- Ma Pan racje. Ja tez mieszkam w jakims kurniku i nie potrafie sie
  wyzwolic z pewnych rzeczy.
- A chcialby sie Pan wyzwolic ?
- Nie wiem, nie zastanawialem sie na tym. Nie mam temperamentu
  filozofa.

Koniec wywiadu. A teraz fragment komentarza z innego numeru wspom-
nianego dziennika :

    W sprawie pornografii najwygodniej jest w Polsce udawac
    czlowieka, ktory nic nie rozumie. Dla takich ludzi wymyslona
    zostala definicja okreslajaca to zjawisko jako cos, co wywoluje
    erotyczna ekscytacje. Powiedzmy wyraznie: jest to formula
    wymyslona przez idiotow dla idiotow.

    Obecnie w Polsce zaznacza sie nowa poza. Kilku pisarzy
    probuje wspolpracy z pismami soft-porno. Indagowani oczy-
    wiscie nie pojmuja, co w tym zlego. Ale jest metoda, zeby
    im troche napsuc krwi. Kiedy tak sie pusza, pozujac na
    artystow-nadludzi, wtedy pytajcie ich Panstwo, czy ich nie-
    ogarniona tolerancja i liberalizm obejmuje tez pisma podej-
    rzewane o przeslanie rasistowskie. A wtedy ci nieposkromieni
    liberalowie zamieniaja sie w jednej chwili w moralistow.

    Egoistyczna autokreacja stwarza wokol pornografii atmosfere
    przyzwolenia, z ktorej korzystaja nikczemni producenci.

Teraz fragment dzisiejszego komentarza Marcina Wolskiego :

    Pojawienie sie uznanych "autorytetow moralnych"
    na lamach "Hustlera" nie zaskoczylo mnie. Troche
    bardziej zdumiewaja wyznania bylego solidarnoscio-
    wego senatora, ze bardziej brzydzi go gazeta Wolka
    uprawiajaca "pornografie polityczna" niz szczere
    demonstrowanie organow plciowych przez Larry Flinta.

    Przy okazji znany z przywiazania do etosu, szacunku
    dla czytelnikow, i poczucia przyzwoitosci Autor wyznal,
    ze jest mu obojetne gdzie pisze - moze chocby na plocie.
    I jest to ze wszech miar konstruktywna propozycja.

Na koniec komentarz Adama Szostkiewicza :

    Po pierwsze, oni nie pisza tam zadnych kawalkow
    pornograficznych, nie daja swoich zdjec, nie fotogra-
    fuja sie z rozebranymi dziewczynami [co za szkoda].
    Po drugie, obyczajowosc w Polsce takze ulega zmianie.
    Przypuszczalnie u nas ustali sie nowa norma. Moim
    zdaniem nie nalezy robic problemu z tego, co proble-
    mem nie jest.

    Standardy prasowe sie zmieniaja. Prawdopodobnie
    wyksztalca sie u nas taki model funkcjonowania prasy,
    ktory poszerzy margines swobody dla takich ludzi,
    ktorzy nie chca sie miescic w zadnych kategoriach.
    Chca byc niezalezni od naciskow srodowiskowych.

    Rzeczywistosc jest bogatsza niz schematy. Zawiera
    zmieniajacy sie model prasy, zmieniajaca sie oby-
    czajowosc prasowa, ktora bedzie dopuszczac prze-
    suniecie - tak kontrowersyjne obecnie, co rozumiem
    - granicy dopuszczalnosci.

Jak bedziecie panowie przesuwac te granice dopuszczalnosci, to robcie
to z wyczuciem, zeby wam sie ten kurnik na glowy nie zwalil.


Malgorzata

Odpowiedź listem elektroniczym