Zwykly wierszyk zwyczajowy.
Ted Morawski wrote: *** Czy widziales kiedy dobra baba jage malutka, z dziecieca buzia, czasem w pokorze bo drogi we wlasnym lesie znalezc nie moze Czy uciekales przed nia w strachu ze ci glowke w cieply ogien wsadzi a duszyczka twoja z wiatrem puszczona zakreci w glowkach lesnej czeladzi Ze z reszty ciala przysmaku czarownic nawazy i popijac go bedzie malymi lyczkami zeby ustami moc pocalunki skladac babajagie Ty zmarzniety z trwogi, zza drzewa wpatrzony we wlasne mary, chcialbys uwierzyc w jej czary i oddac wszystko co drogie Czy widziales kiedy taka baba jage nieboge. Sa jeszcze takie na swiecie? Gdzie w takim razie? Moze siedza w lesie?? Wlasnie Suzi mi sipiewa: Wake up little Suzi!!! no musze isc Pozdrowienia Jacek Gancarczyk em
Re: Zwykly wierszyk zwyczajowy.
Eva Madry wrote: ( ... ) No to podaruje Wam wierszyk o baba jadze. ( ... ) Dziekuje za podarunek ktory mi sie bardzo podoba. I rozmyslam ze do dzis nie wiem czy taka baba jage kiedys widzialem czy nie. Wiem ze uciekalem z trwogi do zimna za drzewem i ze zawsze takiej baba jagi po lesie szukalem. Przypomne co tez od innych o niej milego slyszalem: Deszczyk pada, slonko swieci Baba jaga maslo kleci. Uklecila, postawila Przyszla koza, wywrocila. Przyszedl wol, poprawil Przyszedl dziad, wszystko zjadl. Bardzo lubie fajniste upominki. Ted Morawski
Re: Zwykly wierszyk zwyczajowy.
Ted Morawski wrote: Dziekuje za podarunek ktory mi sie bardzo podoba. Bardzo lubie fajniste upominki. Prosze. Ale to bylo dla ogolu. :) em
Re: Zwykly wierszyk zwyczajowy.
At 04:58 AM 2/16/99 -0500, you wrote: Przypomne co tez od innych o niej milego slyszalem: Deszczyk pada, slonko swieci Baba jaga maslo kleci. Uklecila, postawila Przyszla koza, wywrocila. Przyszedl wol, poprawil Przyszedl dziad, wszystko zjadl. Bardzo lubie fajniste upominki. Ted Morawski Tak? A ja myslalam ze jest: Deszczyk pada, slonko swieci Baba Jaga maslo kleci. Slonko swieci, deszczyk pada Baba Jaga maslo zjada A jesli chodzi o przewracanie to: W pokoiku na stoliku stalo mleczko i jajeczko. Przyszedl kotek, wypil mleczko, a ogonkiem stlukl jajeczko! Dla Dziada nic nie zostalo bo: Siala Baba mak , nie wiedziala jak. A Dziad wiedzial, nie powiedzial, za to bedzie w kozie siedzial, a to bylo tak: Siala baba mak, nie wiedziala jak.. Pozdrowienia Anna Niewiadomska
Re: Zwykly wierszyk zwyczajowy.
Eva Madry wrote: Ted Morawski wrote: Dziekuje za podarunek ktory mi sie bardzo podoba. Bardzo lubie fajniste upominki. Prosze. Ale to bylo dla ogolu. :) em No to ja sie nie zaliczam do ogolu? :( Ted Morawski
Re: Zwykly wierszyk zwyczajowy.
Anna Niewiadomska wrote: Tak? A ja myslalam ze jest: Deszczyk pada, slonko swieci Baba Jaga maslo kleci. Slonko swieci, deszczyk pada Baba Jaga maslo zjada A jesli chodzi o przewracanie to: W pokoiku na stoliku stalo mleczko i jajeczko. Przyszedl kotek, wypil mleczko, a ogonkiem stlukl jajeczko! Dla Dziada nic nie zostalo bo: Siala Baba mak , nie wiedziala jak. A Dziad wiedzial, nie powiedzial, za to bedzie w kozie siedzial, a to bylo tak: Siala baba mak, nie wiedziala jak.. Pozdrowienia Anna Niewiadomska A. OK. Chodzila capla po desce Opowiadac jesce Niem taki by nie spostrzec mistrza nie bede :) Najlepszego roku "ziemnego kota" Ted Morawski
Re: Zwykly wierszyk zwyczajowy.
Anna Niewiadomska wrote: I tak to najzupelniej niespodziewanie wzielismy udzial w obrzedach pogrzebowych jakiegos mieszkanca hongkongskiej wyspy Cheng Chau. Hm, raczej, i tak to nie wzielismy udzialu w obrzedach pogrzebowych mieszkanca wyspy, a inni tez nie, jezdzac na rowerach. Z odleglosci przygladalismy sie niznajomym rytualom, a okapturzeni kojarzyli nam sie z wyrokiem malo boskim. Ja tez bylam w restauracji. Meksyskanskiej. Wszyscy procz mnie jedli guacamole przyrzadzane na goraco. Znaczy sie na oczach. Z wozeczkiem posiekanych warzywek podjezdzal okapturzony meksykanin, rozcinal zielony owoc i zwinnie uderzal w pestke wyciagajac ja nozem. Nikt nie zachowywal sie obojetnie. Wiele pan przy stolikach bylo ubranych na czarno, bo chcialo wygladac elegancko. Niektorzy jedli nozem i widelcem. Na deser podano gratisowo jakies serce w czerwonym sosie. Przy wyjsciu zapomniano mi oddac kapelusika. Po ulicy przechadzali sie obojetnie inni. :) em
Re: Zwykly wierszyk zwyczajowy.
Eva Madry wrote: Zgoda. A w prezencie to Wam nawet gwiazdy ponazywam. Mozna wyslac psie pieniadze do instytutu kocich prezentow i dostac swiadectwo nazwania bezimiennej gwiazdy. em Hop. Nie tak fast (tlum - not so szybko). Mam nadzieje ze nie podjelas praktyki kobiecych sztuczek pani K. Sam mialbym kandydatow na Aldebaranow czy tam jakichs czerwonych karlow, ale boje sie ze mnie zwiazkowcy IAU moga wysmiac - http://www.ips-planetarium.org/ips-starnaming.html a do tego jeszcze jakis komisarz miejski mi kare wlepi - http://www.spacelaser.com/astro/starscam.html So, jak to sie tu ponoc nie mowi, jaki masz inny stellar pomyslunek? Ted Morawski
Re: Zwykly wierszyk zwyczajowy/liscie winorosli.
On Sun, 14 Feb 1999, Irek Zablocki wrote: I kiedy Moje Serce sluchac bedzie Chet`a Baker`a spiewajacego i trabiacego "She Was Too Good To Me", ja przyrzadze faszerowane liscie winorosli z ryzem, owocami pinii i rodzynkami. A tej monoootooonni to sie nie damy! Irek i co? Jezeli liscie winorosli i owoce pinii sa afrodyzjakami to juz chyba nie byla "too good for you" ? Albo wrecz na odwrot? :) :) :) amk :-)) Irek
Zwykly wierszyk zwyczajowy.
Anna Niewiadomska wrote: I tak to najzupelniej niespodziewanie wzielismy udzial w obrzedach pogrzebowych jakiegos mieszkanca hongkongskiej wyspy Cheng Chau. Na deser podano gratisowo jakies serce w czerwonym sosie. Przy wyjsciu zapomniano mi oddac kapelusika. Po ulicy przechadzali sie obojetnie inni. Jak to? Czyzby nic nie zauwazyli???:-) :) em Co za ozieble i oschle typki!,-) Pozdrowienia Jacek Gancarczyk
Re: Zwykly wierszyk zwyczajowy.
Ted Morawski wrote: Hop. Nie tak fast (tlum - not so szybko). Mam nadzieje ze nie podjelas praktyki kobiecych sztuczek pani K. Nie. Mam swoje. So, jak to sie tu ponoc nie mowi, jaki masz inny stellar pomyslunek? Acha, oszustwo. Normalnie wolnorynkowe oszustwo. Wyciaganie pieniedzy przez monarchistyczne kola. No to podaruje Wam wierszyk o baba jadze. *** Czy widziales kiedy dobra baba jage malutka, z dziecieca buzia, czasem w pokorze bo drogi we wlasnym lesie znalezc nie moze Czy uciekales przed nia w strachu ze ci glowke w cieply ogien wsadzi a duszyczka twoja z wiatrem puszczona zakreci w glowkach lesnej czeladzi Ze z reszty ciala przysmaku czarownic nawazy i popijac go bedzie malymi lyczkami zeby ustami moc pocalunki skladac babajagie Ty zmarzniety z trwogi, zza drzewa wpatrzony we wlasne mary, chcialbys uwierzyc w jej czary i oddac wszystko co drogie Czy widziales kiedy taka baba jage nieboge. em
Re: Zwykly wierszyk zwyczajowy.
No to ja tez o Walentynce. Spedzilismy ten dzien na bardzo romantycznej wyprawie na wyspe Cheng Chau. Godzina jazdy promem z Hong Kongu, a swiat zupelnie inny. Niskie domy, brak samochodow, bujna zielen, blekitne morze, maly porcik rybacki i oczywiscie restauracje Nastroj troche Walentynkowy, widac dziewczyny niosace bukiety kwiatow a obok bardzo zadowolonych z siebie chlopcow, ale jeszcze bardziej przednoworoczny. Wszedzie dekoracje glownie w kolorze czerwonym. To ulubiony kolor Chinczykow, szczegolnie w polaczeniu ze zlotym. Wlasnie zasiedlismy wygodnie w restauracji pod rozlorzystym drzewem, czekajac na nasze dania, a tu dobiegaja nas skoczne dzwieki muzyki. Muzyka w duchu chinska, ale troche przypominajaca szkockich kobziarzy. Za chwile wylonili sie muzykanci maszerujac szparkim krokiem. Bylismy zupelnie pewni ze nastepnie pokaza sie jacys akrobaci i smok, bo okres przedswiateczny, a tu wmaszerowal pogrzeb... Najpierw kilku ludzi nioslo na bambusowych kijach trumne. Do trumny prztwiazany byl gruby bal drzewa i zwykle koszyki i siatki na zakupy pelne jakichs dobr. Za trumna maszerowali zalobnicy ubrani w biale workowe szaty z kapuzami, wygladalo to troche jak KKKlan. Niektorzy ludzie mieli tylko biale przepaski na glowach z jakimis napisami, a inni po prostu skrawki bialego materialu przywiazane w pasie lub na ramionach. Wszyscy niesli jakies ofiarne jadlo, pomarancze, mieso i naczynia z olejem, a takze papierowe makiety roznych przedmiotow (z odleglosci kilkudziesieciu metrow widzialam dokladnie spora makiete domu w kolorze rozowym) i inne takie rzeczy ktore widuje sie w sklepach z dewocjonaliami, jak papierowe samochody, meble, pralki no i naturalnie pieniadze. Caly ten pochod zatrzymal sie nagle po przeciwnej stronie ulicy w miejscu gdzie stala jakas szopa, a obok niej zelazny piecyk. Dlaczego tam, trudno nam bylo ocenic, bo nie byla to swiatynia i w ogole dla naszego niewprawnego oka miejsce to nie robilo wrazenia jakby przeznaczone bylo na uroczystosci pogrzebowe lub jakiekolwiek inne. Wszyscy staneli, muzyka umilkla, zjawil sie jakis czlowiek ubrany w zielona szatke. Uderzal rytmicznie w gong i zaczal odmawiac modly. Nie slychac bylo slow, ale wszyscy kiwali sie dosc rytmicznie ze zlorzonemi rekami wiec napewnio sie modlili. Nastepnie ofiary z jedzenia zostaly postawione na chodniku, a papierowe makiety wrzucone do piecyka i podpalone. My w miedzyczasie dostalismy nasz lunch i chociaz czulismy sie dosc dziwnie, zaczelismy go jesc. Inni ludzie dookola tez nie zwracali uwagi na obrzadek, chodzili, nosili zakupy, zamiatali ulice, jezdzili na rowerach, a tamci tymczasem skonczyli sie modlic, ktos zalal piecyk woda z pobliskiego hydrantu, skrawki stlonego papieru polecialy w niebo, niektore wyladowaly na naszym stole. Procesja przy dzwiekach dosc skocznej muzyki ruszyla razno w strone cmentarza, zostawiajac jedzenie na chodniku. I tak to najzupelniej niespodziewanie wzielismy udzial w obrzedach pogrzebowych jakiegos mieszkanca hongkongskiej wyspy Cheng Chau. Wszystko to nie trwalo dluzej niz 15 minut. Skonczylismy nasz lunch i w troche refleksyjnym nastroju pomaszerowalismy na zaplanowana wycieczke. Pogoda byla piekna, pelno mlodych parek na trasie. Po chwili wrocil nam odpowiedni do okolicznosci dobry humor. Kung Hei Fat Choy Anna Niewiadomska