Minela kolejna rocznica powstania w warszawskim gettcie. W dzisiejszym "Magazynie Gazety" mozemy przeczytac wywiad Joanny Szczesnej z Markiem Edelmanem. Oto jego fragment. Izabella * * * - Co roku, gdy zbliza sie kwiecien, przychodza do Ciebie dziennikarze i pytaja o powstanie w getcie. Nie meczy Cie opowiadanie wciaz na te same pytania ? * Kiedy skonczyla sie wojna, w ktorej zginelo 40 mln ludzi, w tym 6 mln Zydow, pomyslalem: Europa tak sie zhanbila, ze nic takiego nie moze sie juz wiecej powtorzyc. Tymczasem co sie okazalo ? Wchodzimy w XXI wiek, a ludobojstwo z powodow ideologicznych i rasowych wcale nie zniknelo. Kambodza, Biafra, Somalia, Ruanda... Dzis w Kosowie, w sa- mym sercu Europy, tej samej Europy, ktora patrzyla na zaglade Zydow, znow morduje sie ludzi. Dla mnie obchody rocznicy powstania w getcie, mowienie o tym, ma tylko jeden sens: przypominanie swiatu, ze ludobojstwo jest zbrodnia prze- ciwko samej istocie czlowieczenstwa i ze nie mozna byc bezkarnie obo- jetnym swiadkiem, bo wychodzi sie z tego okaleczonym. Dlatego dla dobra nas samych nie powinnismy patrzec na dzisiejsze zbrodnie w mil- czeniu, tak jak patrzono przed laty na Holocaust. Musi powstac jakis ruch, zdolny wymuszac na rzadach demokratycznej, sytej Europy czynne przeciwstawianie sie ludobojstwu i pomaganie ofiarom. - Skoro zatem mozesz i chcesz przypomniec o tym raz jeszcze, opowiedz o warszawskim getcie, w ktorym byles az do jego ostatnich dni. * Powstalo w 1940 roku, ale moment zamkniecia murow padl na dobrze przygotowany grunt. Niemcy polityke terroru, ponizania Zydow i ponie- wierania ich godnosci prowadzili od poczatku wojny. Wezmy taki obrazek: lapia Zyda na ulicy, stawiaja na beczce, obcinaja mu wielkimi nozycami pejsy i brode, a zebrana gawiedz sie smieje. To w tamtych czasach byl zupelnie normalny widok, komiczna, cyrkowa scena. Ale ten czlowiek, ktoremu obcieto pejsy, wychodzil z tego calkiem inny. Rowniez ci, ktorzy na to patrzyli i sie smiali, tez juz nie byli tacy sami jak przedtem. Po doswiadczeniu getta, obozu, po doswiadczeniu ludobojstwa nikt i nic nie bylo takie jak przedtem. I kat, i ofiara, i swiadek zostali wplatani w zbrodnie. Jesli uswiadomisz sobie, ze na przestrzeni, gdzie wczesniej mieszkalo jakies 120 tys. ludzi, pomieszczono ich pol miliona, ze racje zywnos- ciowe wynosily 5 deka chleba dziennie i kilogram marmolady miesiecznie, zrozumiesz, ze to wszystko - jeszcze zanim zaczeto strzelac i zabijac - wymuszalo zmiane ludzkiej psychiki. Jednak trzeba powiedziec, ze na dlugo przed wybuchem powstania w getcie byl opor. Niemcy zabronili szkol - byly nielegalne szkoly, zakazali uniwersyte- tow - byl nielegalny uniwersytet, nie pozwalali na koncerty - byly nielegalne koncerty. Niemal w kazdym domu byly komitety, ktore przy- gotowywaly zupy dla tych, ktorzy nie mieli co jesc. Ta wielka pomoc spoleczna w getcie zorganizowana byla wylacznie wlasnymi silami. Oczywiscie byli ludzie, ktorych niemiecki terror i warunki ekonomiczne wpychaly w apatie. Bo jesli czlowiek nie ma co jesc, jesli z glodu puchna mu nogi, to nie wskrzesze z siebie woli oporu. Akcji eksterminacyjnej w getcie na kazdym kroku towarzyszyla nazistowska propaganda. Pamietam na przyklad taki plakat z obrzydliwym pajakiem z wielkim dziobem i napisem "Zyd". A takze hasla: "Zyd = wesz = tyfus". Smiertelnosc w getcie wynosila co najmniej 5 tysiecy osob miesiecznie. Gdyby Niemcy mieli wiecej cierpliwosci, gdyby sie tak nie spieszyli, do konca wojny i tak nie byloby sladu po warszawskim getcie. - Planowe wymordowanie calego narodu to pomysl tak szalony, ze trudno sie dziwic, iz ludzie nie byli w stanie dopuscic do siebie tej mysli. Nie wierzono w to na Zachodzie, nie chcieli wierzyc sami Zydzi. Jak to sie stalo, ze Anielewicz, Twoi koledzy z Zydowskiej Organizacji Bojowej, Ty sam, uwierzyliscie w te plany i zdecydowaliscie sie im przeciwstawic ? * Opor zbrojny byl konsekwencja oporu cywilnego, ktory mieszkancy getta stawiali od poczatku. A dlaczego uwierzylismy ? Ktoregos dnia przyje- chal do getta czlowiek, ktory uciekl z Belzca i opowiadal nam, co tam bylo. Znalismy go, wiedzielismy, ze nie mogl klamac. Pozniej ruszyly transporty z Warszawy do Treblinki i nikt nie wiedzial, dokad jada. Poslalismy jednego z naszych ludzi za takim transportem. Trafil do malego miasteczka kolo Treblinki, gdzie spotkal mezczyzne w bieliznie, ktory juz rozebrany uciekl z obozu. To byl pracownik spoldzielni mieszkaniowej na Zoliborzu. Nasz kolega przywiozl go z powrotem do Warszawy. I ten czlowiek wszystko nam opowiedzial. Wydrukowalismy wielkie plakaty z jego opowiescia. Ale ludziom dalej bylo trudno uwierzyc. Bo jak uznac za mozliwe, ze ktos chce w czasie wojny, kiedy sila robocza jest tak potrzebna, zgladzic pol miliona darmowych robotnikow. Jesli glodni ludzie - a w czasie pierwszych wywozek prawie wcale nie bylo szmuglu do getta, wiec nie bylo jedzenia - przychodza na Umschlagplatz i przy wejsciu do wagonu dostaja trzy kilogramy chleba i kilogram marmo- lady, to mysla: "Przeciez gdyby mieli nas zabic, nie dawaliby tyle jedzenia". W ten sposob najbardziej buntowniczy element z getta: tragarze, zlodzieje, alfonsi, bandyci z ulicy Krochmalnej, ten caly polswiatek potulnie ustawial sie w szeregi na rampie. "Daja jesc, jedziemy do roboty, jestesmy silni, wszystko przetrzymamy" - mowili. - A Ty wiedziales, dokad odjezdzaja pociagi z Umschlagplatzu. Praco- wales w szpitalu, miales mozliwosci, zeby wyciagnac czlowieka z transportu. I musiales wybierac: ten jeden dostawal pewna szanse na przezycie, reszta odjezdzala na smierc. * Tak, mialem te mozliwosc. Moglem zostawic dwie, trzy osoby dziennie, na Umschlagplatz spedzano kazdego dnia tysiace. Moglbym miec wyrzuty sumienia, ze nie uratowalem tych tysiecy, ale co mialem robic ? Inaczej moglem sobie tylko powiedziec: skoro nie moge uratowac wszy- stkich, nie uratuje nikogo. Zreszta, co to znaczylo w tamtych czasach "uratowac" ? To byla syzy- fowa praca. Jednego dnia wyciagnalem nasza laczniczke z transportu, za trzy dni znow ja zlapali i znow ja wyciagnalem, ale za trzecim razem juz mi sie nie udawalo. Poza tym ja ich przeciez ratowalem do niebezpiecznego dzialania, do smierci. Ktoregos wieczoru widzialem taka scene: moja kolezanka ze szpitala mogla wyprowadzic jedna dziewczyne, ktora byla jej przyjaciolka, z ktora pracowala w podziemiu od czterech lat. Znalazla ja na strychu, a obok niej lezala druga dziewczyna z matka. Ta matka miala w garsci brylanty i mowila: "Wez brylanty i wez moje dziecko". I kogo ona miala wziac ? W koncu zostaly brylanty i ta druga dziewczyna z matka. Nielatwo jest wyrokowac, kto ma umrzec, a kto zyc. Ja postepowalem wedle pewnej zasady. Wtedy nie mialem watpliwosci, gdybym je mial, nie uratowalbym nikogo. Staralem sie ocalic tych, ktorych znalem, ktorzy robili ze mna podziemna robote, bo uwazalem, ze jesli ich uratuje, to sie dalej bedzie krecilo. Tak, wiedzialem, ze na ich miejsce musi isc do transportu ktos inny. Z czlowiekiem, ktorego wyciagasz z Umschlagplatzu, musisz miec jakis osobisty zwiazek, zwlaszcza, ze to wcale nie bylo takie bezpieczne. Niejeden z tych, ktorzy wyciagali ludzi, sam zostawal w wagonie, razem z tymi, kto- rych probowal ocalic. - Zaraz po wojnie opublikowales ksiazeczke "Getto walczy". Cieniutka, pisana rzeczowym, dosc beznamietnym jezykiem sprawozdania. * Tak, to byl raport z powstania w getcie, az do wyjscia kanalami ostatnich zolnierzy Zydowskiej Organizacji Bojowej. Chcialem po prostu - jako jeden z niewielu swiadkow, ktorzy przezyli - opo- wiedziec, jak bylo. Bo ci, co przyjezdzali tu, do Polski, zeby to opisywac, byli obcy. Oni nie rozumieli... - Kim byli ci "oni" ? * Syjonistami z Palestyny. Z nimi zwiazali sie moi przyjaciele z pow- stania: Celina (Cywia Lubetkin, pozniej Cukiermanowa) i Antek (Icchak Cukierman), ktory byl naszym delegatem po aryjskiej stronie. Oboje potem znalezli sie w Izraelu. - Odwiedziles ich tam w kibucu Bohaterow Getta. Nie miales im za zle, ze wyjechali z Polski ? * Celina z Antkiem zaraz po wojnie zaczeli organizowac wyjazdy Zydow do Izraela. Nie mialem im tego za zle, ale nasze drogi sie rozeszly. - Rozdielil Was stosunek do panstwa Izrael ? * Wtedy, po wojnie, Syjonisci uwazali, ze im gorzej Zydom w Polsce, tym lepiej, bo szybciej wyjada i szybciej wybija sie na wlasne panstwo. Ben Gurion - prawdziwy nacjonalista - nie rozumial, dlaczego panstwo Izrael nie moze powstac wlasnie dzieki temu, ze w Europie wymordowano Zydow. A przeciez Panstwo Izrael powstalo w wyniku konfliktu miedzy- narodowego... - ...i wyrzutow sumienia swiata, ze milczal w obliczu Holocaustu. * Nie wydaje mi sie, aby mocarstwa mialy sumienia. Chodzilo im raczej o posiadanie lotniskowca na Bliskim Wschodzie. Chyba nikt nie watpi, ze przeciez Izrael to dla panstw zachodnich taki wielki, bardzo przydatny lotniskowiec. - Z takim mysleniem musiales niezle napsuc krwi syjonistom. * Ja ich nie zaczepialem. Nie chcialem wchodzic w rozgrywki partyjne, nie chcialem sie spierac. - Miales kiedykolwiek oficjalne kontakty z wladzami Izraela ? * Tylko raz, kiedy premier Cimoszewicz pojechal do Izraela i zabral mnie, zebym tam wspieral go w sprawie ustawy reprywatyzacyjnej. Oni mnie tam nie lubia, nie zapraszaja. Zaprasza mnie jedynie diaspora zydowska. - Syjonisci z bundowcami nie moga sie dogadac ? * W getcie te podzialy na syjonistow i bundowcow nie mialy wiekszego znaczenia. Wszyscy bylismy przyjaciolmi, ideologia nie wchodzila nam w parade. Bund to byla partia socjalistyczna zydowskiego proletariatu, nie tego wielko przemyslowego, ale niewykwalifikowanego, ubogiego, uprawiajacego drobne rzemioslo, albo pracujacego za grosze w fabry- kach. Bundowcy przed wojna mowili tak: "W Polsce zyje trzy miliony Zydow i oni maja tutaj zyc, bo tutaj bedzie panstwo wolnosci. A tam, w Palestynie, moze byc tylko wojna wewnetrzna i zewnetrzna". I czyz to sie nie sprawdzilo ? Panstwo Izrael zawsze nie znosilo tego bundowskiego stylu myslenia. Napisalem "Getto walczy", bo chcialem oddac sprawiedliwosc Bundowi, z ktorym bylem zwiazany przez tradycje rodzinna. Moja matka, repatrian- tka z Homla, pelnila funkcje sekretarza kobiecej organizacji socjali- stycznej, ja poszedlem do mlodziezowej organizacji bundowskiej, do Cukunftu, co znaczy "Przyszlosc". - Urodziles sie jeszcze w Homlu ? * Cala moja rodzina i ze strony ojca, i matki to byli eserzy. Zgineli w czasie rewolucji, wymordowani przez bolszewikow. Rodzice zdecydowali sie wiec repatriowac wraz ze mna. Ale ja chyba nie powinienem sie do tego Homla przyznawac, bo w 1945 roku sklamalem, podajac do metryki jako miejsce urodzenia Warszawe. Zeby mnie nie repatriowali tam z po- wrotem... - Mysle, ze to klamstwo od dawna jest juz przedawnione. A w domu mowi- les w jidysz czy po polsku ? * Po rosyjsku. Zanim poszedlem do szkoly, mowilem po rosyjsku. - Polskiego nauczyles sie dopiero w szkole ? * Tak. Edukacje zreszta zaczalem pozno, od czwartej klasy. Wtedy tez nauczylem sie po zydowsku, bo dzieci mowily po zydowsku i byly lekcje zydowskiego. Ale czytac w jidysz nigdy sie dobrze nie nauczylem. (C) Magazyn Gazety, 1999