Wczoraj wieczorem bylam na spotkaniu z Markiem Kaminskim. Tym,
ktorzy nie kojarza o kogo chodzi, przypomne, ze Kaminski byl
w jednym roku (1995-tym) na obu biegunach. Tak, wyczyn nie lada
- dwa bieguny w jednym roku. Wczesniej, bo w 1993-im, przeszedl
Grenlandie. Jeszcze wczesniej (w 1990) znalazl sie na Spitsber-
genie, a calkiem wczesnie przejechal autostopem niemal cala Europe,
a takze Meksyk i kilka innych krajow.

Taki ci on juz ruchliwy jest... ;-)

Po co przyjechal do Krakowa ? Ano po to, zeby promowac swoja nowa
ksiazke pt. "Moje bieguny". Jesli o mnie chodzi, to wypromowal.
Dalam sie skusic i juz ja mam, oczywiscie z osobistym autografem.

Ponizej maly fragment z dziennika wyprawy na Biegun Polnocny. Jest
5 maja 1995 roku. Pochmurno, wieje bardziej ze wschodu. Ale po
zwinieciu namiotu wychodzi slonce. Zapowiada sie cudowny dzien.
Marek Kaminski notuje :

   Moje mysli wyostrzaja sie i staja sie jasne. Zadaje sobie
   pytania, no dobrze, dojde tam, albo gdzie indziej, wejde
   na gory, oplyne, przeplyne, przelece, a co bedzie dalej
   i co z tego zostanie ? Czy nie jest to za bardzo egoisty-
   czne ? Rozdmuchiwanie wlasnego ja, czy tez nadmuchiwanie
   do wiekszych rozmiarow. A po co nadmuchiwac, czy nie mozna
   robic czegos spokojnego albo raczej zyc spokojnie z pokora.
   Moze bardziej i wiecej pomyslec o innych.

   Praca jest dla mnie dobra, bo robimy cos razem. Czuje, ze
   bez przyjaciol nic bym nie zrobil, nawet gdybym mogl. To,
   ze firma rozwija sie, ze jest lepiej, sprawia im satysfa-
   kcje i to mnie motywuje do dalszego dzialania. Przede
   wszystkim to. Reszta jest mniej wazna.

   Bez innych bylbym biedny. W duszy, bo tak w ogole materialnie
   jakos bym sobie poradzil moze. Koty zawsze sobie jakos radza.
   Dokad prowadza te drogi, ktore znam, i czym sie koncza ?
   Dokad ja nimi zajde ? Filozofia, praca, wyprawy polarne.
   Tego nie wiem. Czas plynie szybko i zycie mija. Na pewno
   droga jest wazna, nie cel. Sam biegun, sukces, przygoda
   to puste pojecia. Wypelnia je droga, czyli sposob, w jaki
   sie to zrobilo. I tak maszeruje na glodno, kiszki marsza graja,
   cos tam sobie mysle i dobrze mi. Swiat jest piekny i ludzie
   dobrzy, czasem zli przez pomylke.

   Wielu jest na swiecie ludzi, z ktorymi chcialbym porozmawiac,
   zobaczyc dokad doszli, jak to jest, kiedy czlowiek dotrze
   do granic w danej dziedzinie, co to znaczy poswiecic sie
   czemus, osiagnac cos, czy warto, ile w tym swiecie jest
   miejsca dla jednostki, ile zalezy od niej, a ile od przypadku.
   Wiele jest pytan, na ktore chcialbym sobie odpowiedziec.

No i jeszcze jeden, konczacy ksiazke maly fragment o samotnosci :

   Samotnosc nigdy nie byla dla mnie problemem, chociaz dla
   wielu ludzi przebywanie w samotnosci jest sytuacja skrajna.
   Mysle, ze wiele zalezy od naszego nastawienia do swiata
   i do swojego ja. Jezeli akceptujemy siebie, to nie powinno
   byc dla nas przerazajace przebywanie ze swoja osoba.
   Mozemy troche pomyslec, popatrzyc sie na siebie i zastanowic.
   Fajnie jest wtedy pomarzyc o bliskich i znajomych, o tym,
   co bedzie sie robic, o otaczajacym nas swiecie, o tym co
   bylo, co jest i co bedzie.

   Nie nalezy tez demonizowac sytuacji, bo tak naprawde w zyciu
   czesto bywamy samotni, tylko ze w szumie i zgielku nie zawsze
   to spostrzegamy. Z drugiej strony, jesli czuje sie wiez ze
   swiatem, jesli akcepyuje sie Nature, to nawet bedac samemu,
   wcale nie czuje sie samotnosci. Samotnosc moze nie jest taka
   zla, znacznie gorsze jest poczucie osamotnienia.

   Jesli chodzi o mnie, to bywalo, ze tak naprawde nieraz czulem
   sie samotnie w wielkich miastach, ale nigdy podczas wypraw.


No to tyle na dzis o polskim zdobywcy biegunow Marku Kaminskim.


Katarzyna

Odpowiedź listem elektroniczym