On Thu, 21 Oct 1999, Andrew M. Sikorski wrote:

> To co Andrzej Golebiowski pisze z socjalistycznej Kanady, ja w USA
> rozpoznaje jako prosba o adres do korespondencji.   Sam dla siebie zakladalem
> konto na P.O.Box gdy sie przeprowadzalem.
>
>
> Andrzej Sikorski
>

Ja bym nie przesadzal z tym pomstowaniem na postkomunistyczne stosunki w
RP. Biurokracja potrafi byc uciazliwa wszedzie. Niech pan na przyklad
sprobuje wynajac auto w US udajac, ze nie posiada karty kredytowej. Mnie
kiedys taka operacja zajela caly dzien, spedzony m . innymi nad
wypelnianiem formulaza jako zywo przypominajacego peerelowskie podania o
paszport. W Kandzie nikogo tak na prawde nie obchodzi adres zamieszkania.
Przy zakladaniu konta trzeba miec jednak SIN. Wlasciwie tez ijest to tez
czcza formalnosc pozwalajaca szefom oddzialow bankowych miec lepsze
samopoczucie. Bo co na przyklad zrobic z takim delikwenetm jak ja, ktory
przez piec lat SIN posiadal, a teraz buja gdzes w swiecie. Mimo to ciagle
mam w CA konto i otrzymuje regularne wydruki o jego stanie oraz zyczenia
bozonarodzeniowe oraz z okazji Hanukach . W takiej komunistycznej Francji
zalozyli mi konto mimo, iz bywam tam z doskoku od czasu do czasu i
zamieszkuje wowczas w hotelu. Ba, zaklinali sie, ze beda to konto
utrzymywac do konca swiata, nawet gdyby jego stan wynosil zero. Inna
sprawa, ze jak konto jest w Bretanii, to paryski oddzial tego samego banku
nie chce ze mna miec w ogole do czynienia. Innymi slowy - sa rozne
przypadki. Na tym zreszta polega urok wolnosci i demokracji. Gdybym mial
cos dziadkowi z Ameryki radzic, to bym powiedzial, zeby sobie dla swietego
spokoju zalozyl ten nieszczesny dowod osobisty, albo znalazl inny bank,
ktoremu wszystko jedno. Moze to zabrzmi nieladnie, ale w tych sprawach
wolalbym juz miec do czynienia z glupia biurokracja niz z cwana rodzinka.




W. Glaz [EMAIL PROTECTED]

Odpowiedź listem elektroniczym