> From: Grzegorz Swiderski <[EMAIL PROTECTED]>
>
> Ja napisalem 15 argumentow za KS:
> http://www.datapolis.pl/grzes/ks.htm
>
> Kara smierci jest kara zgodna z moralnoscia. Kosciol katolicki w
> swoim tradycyjnym nauczaniu zawsze akceptowal kare smierci. W
> przykazaniu "nie zabijaj" slowo "zabic" nie dotyczy zabijania
> na wojnie i kary smierci - te formy zabijania byly okreslane
> innym slowem niz slowo uzyte w przykazaniu. Przykazanie dotyczy
> tylko zabojstwa osoby niewinnej.
Tutaj mozna by miec taki maly argumencik przeciw. Musimy
zastanowic sie nie tylko nad sama kara smierci, ale tez
i rodzajem przestepstw, za ktore mialaby byc wykonana.
Rozumiem, ze wszystko co tu jest napisane dotyczy
kary smierci za zbrodnie zabojstwa z premedytacja.
W swojej historii Kosciol bowiem akceptowal kare smierci
rowniez za inne czyny.
> Kara smierci jest cywilizowana forma sprawiedliwej zemsty. Jesli
> wolno czlowiekowi w stanie natury scigac i zabic mordercow,
> ktorzy zabili czlonkow jego rodziny, ktorych mial pod ochrona,
> to tym bardziej wolno mu ustanowic sady, ktore sprawiedliwie
> ocenia zajscie i wydadza wyrok smierci zgodnie z powszechnie
> znanym prawem.
Wg wspolczesnego prawa, czlowiekowi tego nie wolno. Panstwo
przejmuje na siebie monopol na przemoc, z wyjatkiem
obrony koniecznej. Rzeczywiscie w sytuacji gdy panstwo
pozbawia sie samo mozliwosci zabicia mordercy, owa ochrona
zmniejsza sie i rodzi pokuse zalatwiania sprawy "we wlasnym
zakresie".
> Wiekszosc ludzi czuje sie bezpieczniej w panstwie, w ktorym
> kodeks karny przewiduje kare smierci za zabojstwo z
> premedytacja. Dlatego ludzie popieraja kare smierci co
> potwierdzaja liczne sondaze.
Argument "demokratyczny" u pana Grzegorza ;)
> W kodeksie karnym musi istniec kara maksymalna, czyli taka, po
> wykonaniu ktorej nie mozna przestepcy juz bardziej ukarac.
> Jedynie kara smierci spelnia ten warunek. Jest to konieczne by
> zawsze istniala jakas wieksza kara, ktora mozna ukarac
> przestepce, niz kara, ktorej w danym momencie podlega. Jesli
> kara maksymalna jest dozywocie, to nie ma czym ukarac
> przestepce skazanego na ta kare, ktory zamorduje straznika w
> wiezieniu. Gdyby nie bylo kary smierci, to przestepca skazany
> na dozywocie bylby calkowicie bezkarny.
Zgadza sie. Niekoniecznie zreszta musi byc to zabojstwo
straznika w wiezieniu. Nie istnieje zadne gorne ograniczenie
zla, ktore moze wyrzadzic czlowiek. Mozna pozostajac
na wolnosci zabic czlowieka, mozna dwie osoby, trzy, sto,
dwiescie. Dlatego zagrozenie powinno byc kara "bez granicy",
kara terminalna. Sa i inne argumenty przeciwko dozywotniemu
wiezieniu traktowanemu jako kara najwyzsza: po pierwsze,
skazany wprawdzie pozbawiony jest wolnosci, ale przy okazji
zapewnia mu sie ochrone przed na przyklad zadnym zemsty ojcem
wymordowanej rodziny. Jest on o wiele lepiej chroniony
w wiezieniu niz tenze ojciec, i w ogole ktokolwiek na
wolnosci. O wiele latwiej bratu skazanego zamordowac teraz
tego ojca. Po drugie, niebezpieczny morderca pozostaje na
utrzymaniu panstwa, a wiec podatnikow, w tym i tego ojca
z punktu pierwszego, ktory tez jakos przyczynia sie do
fundowania mu zywnosci czy abonamentu TV. Budzi to jakis
wewnetrzny sprzeciw. Wolny czlowiek musi zabiegac
o swoje utrzymanie, a skazany, im bardziej niebezpieczny,
tym bardziej utrzymywany jest przez innych. Po trzecie,
zawsze moze zdarzyc sie, ze wladza, ktora skazala niebezpiecznego
morderce na dozywocie, zostanie obalona przez inna w trakcie
odbywania przez niego wyroku, ta zas zwyrodnialca wypusci,
proponujac przy okazji wspolprace przy usuwaniu przeciwnikow.
Nawet bez tego, wspolczesnie dozywocie jest na ogol fikcja,
poniewaz skazany pielegnujacy w sobie zemste moze starac
sie o przedterminowe zwolnienie "za dobre sprawowanie"
i wyjsc na przyklad po okresie 25 lat. Po czwarte, jezeli dany
czlowiek wymaga bezwzglednej izolacji, zawsze bezpieczniej dla
wszystkich innych ludzi pozbawic go zycia niz zamknac w wiezieniu,
z ktorego przeciez moze uciec na wiele sposobow.
> Grzegorz Swiderski
> Warszawa, N52 11'49.5"-E021 01'28.8"
> Sobota, 19 sierpnia 2000 roku
Andrzej Szymoszek