Panie Zbigniewie,
Pisze tak jak bylo, zupelnie ignorujac ewentualne komentarze, jako ze musze
wpasc w temat jakby troche sliskawy(w pewnym stopniu). Pisze oczywiscie o
sytuacji w B.C, oraz szkole(-ach) mojego syna, chociaz nie tylko.
Ogolnie poziom nauczania historii czy geografii w naszym pojeciu jest
gdziez miedzy epoka kamienia lupanego, a ery wyrabiania naczyn miedzianych.
praktycznie bez wzgledu na szkoly prywatne czy publiczne. O szczegolach
pisac nie bede, ale jezeli dla przykladu nie nauczylibysmy syna czytania
atlasu, albo atlasu historii ziemi i cywilizacji, to szukalby np.
Lichtesteinu w Afryce(patrz Lesotho), albo by uwazal Wilhelm Zdobywcy za
cesarza Niemiec z przelomu XIX wieku. Przyklady drastyczne, ale na lokalnym
kanale Rogersa(teraz juz Shaw) byly transmitowane turnieje miedzy szkolne i
uczniowie zadawali pytania kolegom).
Drugim, bardziej tragicznym wrecz przypadkiem sa nauczyciele, bardzo w
sumie upolitycznieni i nie oszukujmy sie, ale bez wlasciwych kwalifikacji,
bez motywacji, przywaleni iloscia uczni, papierkowa robota, dodatkowymi
mityngami, wedrowkami po sadach i policjach. Ale za to sa upolitycznieni,
glownie z punktu widzenia i tolerancji wszelkiej, mozliwej lewizny,
wszystkich poszkodowanych, tudziez zakutych lbow- choc nie powodu
rycerskosci i odwagi.

Jest jeszcze inny powod, a mianowicie calkowite oblewanie spraw przez
samych uczniow, majac na mysli zajecia szkolne, uwage na lekcjach,
przygotowanie sie do zajec, etc.
Znacznie, ale to znacznie jest lepiej w szkolach prywatnych i katolickich,
gdzie poziom nauczania jest w porownaniu do szkol panstwowych mniej wiecej
taki, jak gora Logan do Mount Everestu.

Mam na sumieniu dokladnie 4 powazne interwencje w szkole, dwie posrednie,
ale traktujac je z punktu widzenia strategii wojskowej, wszystkie bitwy
wygralem, ale wojny to juz nie.
Mam takze i nasumieniu piata, ktora trwa do dzisiaj(od 3.5 roku) z
kuratorium w sprawie Mouse, jako "wnikliwego wzoru na podejscie do spraw
Holocaustu"(?????!!!!!)

Wygralem dwa lata nauczania!!!!!! o Anie Frank z nauczycielm i dyrektorem
szkoly. Wygralem takze w czesci pogromy, Powstanie Warszawskie i Powstanie
w Getcie(w pewnym miejscu bylo nawet na liscie, poparte dokumentami, ktore
teraz okazuja sie powoli lekko "wzbogaconymi", a o ktorych pisalem, zreszta
nie tylko ja. Tyle ze z drugiej strony barykady).
Bylem popierany woluminami Davisa, Liliethala, czesciowo Lorda Gilberta,
World War II Polmara and Allena, a takze tutejszymi w sensie wydania
Historia ludzkosci z 1993 roku, Atlasem swiata z 1995 roku i
uniwersyteckimi zeszytami historycznymi. Wszystkie wspomniane zrodla,
oprocz Lilientala czy Shahaka byly w bibliotece szkolnej, o czym nauczyciel
nie wiedzial.
Brutalnie rzecz biorac, powiedzielismy mu(im) z zona plus jawny magnetofon,
ze KLAMIA, po czym to samo dostal, ale lagodniej dyrektor szkoly. Wszystko
zostalo spisane, podpisane a kopie wyslane do kuratorium. Na samo
wspomnienie robi mi sie mdlo, ale coz. Rownie interweniowalismy w sprawie
nauczania o kochajacych inaczej, lezbijkach, etc. Nasza zasada bylo
przypomnienie nauczycielom o celowosci ich pracy i obowiazkach, a nie
wchodzenia w butami w polityke i wychwalanie chorych zjawisk. Raz
nauczyciel postraszyl mnie komisja praw czlowieka, ale po nakreceniu przeze
mnie ich numeru, przeszla jej ochota na rozmowe. Musze jednak przyznac, ze
od nastepnego dnia przestala sie paradowac z odznaka "I am proud Lesbian".
Syn do tej pory, nigdy nikogo nie skrytykowal wzgardliwie za religie,
wyglad, poglady, upodobania, itp. Jest po prostu nauczony tolerancji, ale
nie popiera, ani sie zgadza z pogladami reprezentowanymi przez takich czy
innych. Byl atakowany w zasadzie tylko dwa razy, podczas szkolnej wycieczki
do tutejszego centrum CJC na wystawe pt. Polskie pogromy Zydow od X wieku
do dzisiaj, i za prowokacje Solidarnosci w 1980 roku(dokladnie akty terroru
na kolejach).

Mozna robic duzo, ale wygrac do inna sprawa, bowiem do dzisiaj Mouse jest
lektura, podobnie jak Pamietniki Anny Frank, genialnosc listy p.S, przewaga
homo nad hetero, bialy rasizm, etc. To jest w Vancouver. Natomiast w
suburbiach miats jest inaczej, gdzyz ze wzgledu na duza populacje z
Pundzabu, zadne tam bajerki o plciach nie chodza, z pogromami wszelkiej
masci tez jakby mniej, a nauczycieli chodza bez adnych odznak w klapach-;).
Czy warto drzec buzie? Moim zdaniem, zdecydowanie tak.
Pozdrawiam,
W.Glowacki
--------------

At 09:38 PM 12/5/2000 -0400, you wrote:
>"W.G." wrote:
> >
>[...]
>
>Mnie sie skojarzylo. Przepraszam z gory, iz niewlasciwie.
>
>Moja corka Alexa mowi czasem o tym, co w szkole. Niedawno wspomniala o
>ogladaniu w szkole filmu na temat cierpien niemieckich zolnierzy w czasie I
>wojny. To bylo w okolicy swieta "Remembrance Day". Tak sobie pomyslalem:
>tylu zolnierzy niemieckich cierpialo i zycie utracilo wtedy. To prawda. Ale
>kto tym dzieciom powie o cierpieniach ofiar wojny prowadzonej przez tych
>zolnierzy? Obawiam sie, ze juz nikt im w szkole o tym nie powie. Przez
>nastepne 100 lat mozna na to nie liczyc.
>
>zb.
>P.s.: Panie Wilhelmie, Pan jest na pewno duzo bardziej wrosniety w tutejsza
>rzeczywistosc. Dlatego pytam. Czasem mialbym chec cos zrobic z tym uczeniem
>dzieci w szkole. Jakie sa mozliwosci? Do kogo zglaszac pretensje? Jak te
>rzeczy funkcjonuja? Jakie sa szanse? Bylbym wdziecznym za pare zdan.

Odpowiedź listem elektroniczym