http://kiosk.onet.pl/1169249,1,7,237,druk.html
> Nieprzygotowani na atak > > Czy Polska jest narażona na atak? > > Nie jesteśmy przygotowani na atak terrorystyczny. Szwankuje koordynacja > poszczególnych służb, nie przeprowadza się ćwiczeń, ludzie nie wiedzą, jak się > zachować po wybuchu. Naszą nadzieją pozostaje to, że Polska jest w świecie > mało znana i terroryści nie odnieśliby sukcesu propagandowego, uderzając > akurat na nas. > REDAKCJA > > Andrzej Talaga: Po zamachu w Madrycie 11 marca w Polsce zaczęto poważnie rozważać > możliwość ataku terrorystycznego na nasz kraj. Czy, zdaniem Panów, zagrożenie jest na > tyle poważne, że powinniśmy zacząć się bać, czy może już się boimy? > > Sławomir Petelicki, generał, twórca GROM: Z moich obserwacji wynika, że to nie jest > jeszcze strach i że do czasu jakiegoś, choćby niewielkiego, zamachu terrorystycznego > tego strachu nie będzie. Polacy uważają, że akurat nas to nie dotyczy. > > Był przed laty taki rysunkowy dowcip Mrożka Koniec świata. Z jednej strony diabły > trzymały swoich, których wyciągnęły, z drugiej aniołowie swoich, a na środku stał > mały > człowieczek w czapce krakowskiej. Napis głosił, że to Polak, który, oczywiście, się > spóźnił i nie wie o co chodzi. Świadomość społeczeństwa jest o wiele większa niż w > czasach wczesnego Mrożka, natomiast świadomość władz, niestety, nie zmieniła się. > Władze wciąż uważają, że jakoś to będzie. > > Administracja amerykańska po 1989 roku zaczęła przeprowadzać dla Polaków szkolenia > sztabów antykryzysowych. Na szkolenia w Stanach Zjednoczonych wysyłano ważne > osoby, na te w Polsce - drugo- lub trzeciorzędnych urzędników, którzy w ogóle nie > byli > do nich przygotowani, więc nic z nich nie skorzystali. I wreszcie Amerykanie po > jakimś > czasie machnęli ręką. Aż przyszedł rok 1998, kiedy postanowili zrobić na terenie > Polski > ćwiczenia, bo bali się, że przez nasz kraj będą przemycane walizkowe bomby atomowe, > których w Rosji nie można się doliczyć, jest ich tam chyba około pięćdziesięciu. > Zmusili > więc premiera Buzka do przeprowadzenia w Polsce, wówczas tajnych, największych od > dziesięciu lat ćwiczeń amerykańskich sił specjalnych za granicą. Sztab generalny nie > chciał się podjąć organizacji tych ćwiczeń, twierdził, że to jest niemożliwe. W końcu > podjął się jej GROM i takie ćwiczenia pod kryptonimem Elips Bravo się odbyły. > > Mieliśmy tu 20 amerykańskich samolotów, 17 śmigłowców, ponad 1000 komandosów. > Ćwiczenia miały pokazać polskiemu rządowi, że gdyby na terenie Polski znalazła się > walizkowa bomba atomowa, powinniśmy się zwrócić o pomoc do Amerykanów, gdyż sami > sobie nie damy rady, oraz że powinniśmy mieć przygotowany sztab antykryzysowy, aby > wszystkie polskie siły zostały zsynchronizowane. Wtedy rząd zorganizował taki sztab i > nawet premier Buzek zalecił tworzenie specjalnej ustawy w sprawie tego sztabu. I co z > tego wynikło? > > Tyle że Pałubicki uderzył w GROM [w 1999 roku minister-koordynator służb specjalnych > Janusz Pałubicki odwołał generała Petelickiego z funkcji dowódcy GROM-u po zarzutach > nieprawidłowości w zakupach sprzętu dla jednostki; potem wycofał się z tych zarzutów > - red.]. Następnie szef sztabu generalnego Piątas stwierdził (było to jeszcze przed > 11 > września), że Polska nie ma żadnych interesów za granicą, nie mówiąc już o > zagrożeniach, więc liczebność GROM-u można zmniejszyć z kilkuset do 60 żołnierzy i że > w ogóle mamy świetne policyjne jednostki antyterrorystyczne. A potem był 11 września > i, oczywiście, pan Piątas zmienił front. > > > > > Talaga: Spróbujmy wrócić do stanu świadomości Polaków. Rząd nie jest mentalnie > przygotowany do ataku, a my? > > Paweł Moszner, szef Centrum Szkolenia Antyterrorystycznego, były oficer GROM: Stan > tej świadomości jest zbyt niski, a, jak stare przysłowie mówi, ryba psuje się od > głowy. > Troszeczkę tej analogii można tutaj znaleźć. Władza powinna odezwać się do > społeczeństwa normalnym głosem, nie jest sztuką straszyć. Strach nie wywołuje nic > pozytywnego, w krótkiej perspektywie będzie on prowadził do paniki i irracjonalnych > odruchów. Wielokrotnie była możliwość i czas, żeby społeczeństwo w jakiś normalny > sposób przygotować na zagrożenie. > > Kiedyś nie wyobrażaliśmy sobie, że będzie się w policję rzucało granatami, że na > osiedlach mieszkaniowych będą wybuchały samochody i że ładunki będą profesjonalnie > przygotowane. Dopiero ostatnio, kiedy na głowę zwaliły nam się takie wydarzenia, jak > zamachy za granicą, pierwsza śmierć naszego żołnierza, udział polskich sił zbrojnych > w > strzelaninach, władze podjęły próbę stworzenia procedur antyterrorystycznych. > Wydrukowano małe, żółte ogłoszenia, które mówią, że jeśli ktoś zauważy bombę, ma > zadzwonić na policję. Dlaczego społeczeństwu nie powiedziano w prosty sposób, nie > strasząc, nie wywołując paniki, jak trzeba się zachować na ulicy już po wybuchu?! > > Ale najgorsze jest co innego. W kraju, który jest w takiej sytuacji, jak nasz, nie ma > instytucji chcących wykorzystać doświadczenie i wiedzę ludzi związanych z > przeciwdziałaniem terroryzmowi. Nie ma chętnych, by przeprowadzić program > edukacyjny w społeczeństwie. > > Talaga: Z czego to, Panów zdaniem, wynika? Czy władze państwowe bagatelizują > zagrożenie, czy jest to podyktowane chęcią niewywoływania paniki? > > Moszner: Paniki? Jeśli nie powie się ludziom, czym kończy się jazda samochodem po > pijanemu, jeśli nie powie się na szkoleniu komuś, kto się stara o pozwolenie na broń, > czym kończy się zabawa tą bronią po alkoholu, to te osoby nie będą wiedziały, jak > uniknąć zagrożenia. > > Talaga: Czyli jednak bagatelizowanie? > > Petelicki: Nie tylko. Myślę, że to jest dyletanctwo połączone z arogancją. Nasi > szefowie > sztabu są przyzwyczajeni do innych warunków pracy. Ci ludzie mieli do czynienia > głównie > z żołnierzami służby zasadniczej. A tam dzieją się różne rzeczy, od fali począwszy, > na > narkotykach, piciu alkoholu i tym podobnych skończywszy. Raptem przyszła wojna z > terroryzmem. I co się okazało? Nikt nie był na nią przygotowany. > > Prezydent z ministrem obrony i szefem sztabu z pompą żegnali chemików z Brodnicy, > którzy jechali na wojnę [Polska wysłała na wojnę z Irakiem, między innymi, > pododdział 4. > Pułku Chemicznego z Brodnicy - red.]. Ci chemicy pojechali do Jordanii, bo nikt ich > na > wojnę nie wpuścił. Potem prezydent, jakby w ogóle nie wiedział, o co chodzi, witał > ich > jakby wracali z wojny. I okazało się, że GROM jest jedyną zawodową formacją, która > nadaje się do walki. Nie dlatego, że jest najlepszy, tylko, że jest jedyny. Sztab > Generalny o akcji zdobywania platformy i uratowania portu w Umm-Kasr [jednostka > GROM zdobyła platformę naftową w tym porcie, umożliwiając lądowanie tam sił > amerykańsko-brytyjskich - red.] dowiedział się ze zdjęć Reutersa, i to nie jest > żart. > > > > > Prezydent, oczywiście, jest dumny, że wysłaliśmy żołnierzy do strefy. Tylko że nie > negocjowaliśmy przedtem, co Polska będzie z tego miała. No i wyszliśmy tak jak > wyszliśmy. Dobrze chociaż, że nasi żołnierze nie wychodzą poza bazy, czy wychodzą jak > najmniej, bo nie ma co ryzykować ich życia, kiedy nic za to nie mamy. > > Talaga: Jak w takim razie planować i przygotowywać operacje antyterrorystyczne? > > Moszner: Pamiętają zapewne państwo z paru filmów wojennych, jak panowie pułkownicy > kolorowymi kredkami robią na mapach wykresy pokazujące, gdzie czołgi, dajmy na to, > drugiej armii gwardyjskiej mają uderzyć, prawda? Wiele ćwiczeń, które organizowano w > Polsce, było takimi ćwiczeniami kredkami na mapie. Jeśli ktoś sobie wyobraża, że > operacja antyterrorystyczna to jest rysowanie kredkami, a GROM i oddziały policyjne > tylko pokażą spluwy z laserami, wejdą do środka i wszystkich pozabijają, to powinien > wrócić z powrotem do oglądania tychże filmów. Taka operacja polega na > skoordynowanym współdziałaniu ogromnej liczby służb. > > Jeżeli państwo wezmą pod uwagę budynek, choćby taki jak ten, gdzie doszłoby do > jakiegoś incydentu terrorystycznego i wzięcia większej liczby zakładników, to idę o > zakład, że około 80 procent ludzi, którzy mieliby w takiej sytuacji współdziałać, nie > będzie wiedziało, na czym owo współdziałanie ma polegać. > > Zrobiliśmy z kolegą dziennikarzem taką małą próbę. Poinformowany przeze mnie, czym > ma się zainteresować, udał się w jednym z miast wojewódzkich do sztabu kryzysowego > przy wojewodzie i zaczął rozmawiać z kilkoma osobami. Na kolejne pytania padała > odpowiedź: nie, to policja się tym zajmie; nie, to straż pożarna się tym zajmie; nie > to > też policja... I tak po kolei. Koordynacji nie można się nauczyć na jednym > szkoleniu. Nie > można się jej nauczyć podczas rysowania kredkami na mapie, bo teoretyczne zgranie > kilku służb zawsze wyjdzie dobrze. Ale praktyka jest całkiem inna. > > Petelicki: Jak te wszystkie struktury będą ze sobą współdziałać, można się przekonać, > tylko jeżeli zrobi się ćwiczenia ogólnopolskie. A takich ćwiczeń, mimo wielu monitów, > jeszcze nie było. W Wielkiej Brytanii takie ćwiczenia odbywają się rokrocznie, a > teraz, > kiedy istnieje zagrożenie terrorystyczne, to nawet dwa razy do roku. Przy czym > symuluje się sytuację rzeczywistą, to znaczy, wszystkie służby są zaskakiwane > znienacka i wtedy się sprawdzają. U nas natomiast są one z góry planowane. Dlaczego > władza nie chce takich ćwiczeń, jak w Wielkiej Brytanii? Bo wówczas by się okazało, > że > król jest nagi. > > Talaga: Chciałbym rzecz troszeczkę odwrócić, bo z tego, co Panowie mówią, wyłania się > obraz nieprzygotowania państwa do ataku terrorystycznego. Czy jednak łatwo jest w > Polsce przeprowadzić atak terrorystyczny? Oczywiście, mówimy o zagrożeniu ze strony > fundamentalistów muzułmańskich. > > Petelicki: Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego przed świętami Bożego Narodzenia > ujęła Polaka z dużą ilością materiału wybuchowego nowej generacji, na który dostał > zamówienie. Nie wiedział, komu ma go sprzedać, miał tylko go przygotować i czekać. Bo > nie należy się spodziewać, że zamachu dokonają u nas ludzie kolorowi. Istnieje > międzynarodówka terrorystyczna. Oczywiście, naszym plusem jest to, że jesteśmy > państwem, którym mało kto się interesuje, bo nie umiemy robić reklamy wokół Polski. > Jak > mamy GROM, to mówimy Amerykanom: nie mówcie tylko, że to GROM. Więc możemy, > oczywiście, liczyć na to, że Polską się specjalnie nikt nie zainteresuje i może > wybierze > inny kraj. > > > > > Talaga: Chciałbym wrócić do tego, co Pan mówił wcześniej o międzynarodówce > terrorystycznej. To zjawisko miało miejsce w latach 70. Wtedy, rzeczywiście, > Palestyńczycy wynajmowali do akcji Japończyków albo Niemców, ale teraz takie > zjawisko nie istnieje. To znaczy, fundamentalista irakijski czy saudyjski nie > wynajmie do > akcji w Europie na przykład Baska czy Irlandczyka. Do tej pory to się nie zdarzyło. > Czy > jednak nie jest dla nas nadzieją brak w Polsce mniejszości muzułmańskiej, struktur > fundamentalistycznych i z nich wyłaniających się struktur terrorystycznych? > > Petelicki: Ja na takie nadzieje bym nie liczył. W Izraelu znanych jest mnóstwo > przypadków, kiedy młodzi ludzie mają przenieść plecak z jednego miejsca do drugiego z > jakimś towarem, za co oferuje im się pieniądze, a następnie ktoś z daleka detonuje > ten > plecak i ginie bogu ducha winny młody człowiek plus jeszcze wielu innych ludzi. > Jeżeli > został złapany Polak, który miał przygotowany materiał wybuchowy, to może scenariusz > zamachu tak właśnie miał wyglądać? > > Moszner: Chciałbym też państwu zwrócić uwagę na to, że w Iraku część zamachów jest > dokonywana przez najemników za pieniądze... > > Z sali: ...arabskich. > > Petelicki: Nie tylko arabskich. Przyjeżdżają tacy najemnicy, którzy nie lubią > Amerykanów > i chcą sobie pozabijać Amerykanów just for fun. Są tacy ludzie. > > Moszner: W Polsce osobę o innej karnacji, specyficznym wyglądzie łatwo wyłapać w > tłumie już z daleka. Być może w jakimś sensie nas to chroni, ale pamiętajcie > państwo, że > jeżeli ktoś pracuje nad jakimś przedsięwzięciem, jest zdesperowany i w dodatku jest > fanatykiem, to on będzie dopracowywał zamach, będzie cierpliwy. Irlandzka Armia > Republikańska potrafiła organizować zamachy na ważne osoby nawet przez półtora roku. > Zmieniano plany, robiono plany awaryjne, dyskutowano, doszlifowywano akcje, > sprawdzano czasówki i tak dalej, i tak dalej. Nie mamy podstaw, żeby straszyć, ale > nie > mamy też żadnych podstaw, żeby powiedzieć, że u nas jest bezpiecznie. Na razie nie > wiadomo. > > Talaga: Ale skąd się wzięło zagrożenie i co zrobić, żeby go w ogóle nie było? To, że > w > Polsce dyskutujemy na temat spodziewanego ataku terrorystycznego, jest skutkiem > naszego zaangażowania w Iraku, a to z kolei jest skutkiem naszej polityki > zagranicznej, > sojuszu ze Stanami Zjednoczonymi i pewnej gorliwości - może nawet nadgorliwości, jak > niektórzy mówią - w tym sojuszu, bo inni sojusznicy nie jechali do Iraku aż tak > ochoczo, > jak Polacy. > > Petelicki: Ja się w ogóle do polityki nie wtrącam, nie chcę oceniać, czy to było > dobre > czy nie. Wiem natomiast, jakie są skutki - niczego nie osiągnęliśmy, dlatego że się > nie > szanujemy. Jeżeli na lotnisku w Stanach Zjednoczonych marszałkowi Senatu profesorowi > Longinowi Pastusiakowi zdejmują buty [w ramach ochrony antyterrorystycznej na > lotniskach w USA sprawdzane jest obuwie wybranych pasażerów, czy nie ma w nim > ładunku wybuchowego - red.], a że wcześniej buty te były u szewca, to wzięli je do > kontroli specjalnej i zgubili, więc profesor chodził w skarpetkach - nie wierzyłem, > ale > kolega pokazał mi wywiad w Trybunie, gdzie Pastusiak opowiada o tym z uśmiechem - a > potem ministrowi Cimoszewiczowi też zdjęto w Stanach buty i on w wywiadzie dla Życia > Warszawy powiedział, że jak będzie prywatnie jechał, to kupi sobie adidasy, bo > adidasów nie zdejmują!! > > > > > Jak ja bym miał coś do powiedzenia, to ambasador amerykański miałby rewizję osobistą > przy pomocy proktologa, jeszcze z grubymi paluchami, i sprawa od razu by się inaczej > potoczyła. A jeśli sami tak się szanujemy, to tak mamy, co tu więcej mówić. > > Talaga: Panie generale, pytanie wprost: czy powinniśmy być w Iraku. > > Petelicki: Tak. Jeżeli jesteśmy w NATO, jeżeli traktujemy Stany Zjednoczone jako > naszego partnera strategicznego, dającego nam gwarancje bezpieczeństwa, których > dotąd nie mieliśmy, to na pewno GROM, w dodatku do tego przygotowany, powinien > pojechać. Tyle że bez wielkiej pompy, bez chemików, prezydenta, cicho, zrobić swoje. > A > jak już dowodzimy strefą, to siadamy do negocjacji i mówimy: co za to mamy, jakie > polskie firmy wchodzą. Przecież Polacy budowali tam różne rzeczy, mogliby więc je > odbudować, prawda? Ale to trzeba wynegocjować. A teraz to już jest w ogóle po > herbacie. > > Talaga: A nie niepokoi Pana to, że o działaniach GROM-u w Iraku polski Sztab > Generalny > dowiedział się z Reutersa? Albo że polscy żołnierze - Rzeczpospolita publikowała > zdjęcia > - występowali pod amerykańską flagą? To jednak trochę dziwnie wygląda, prawda? > > Petelicki: Co dziwnie, amerykańska flaga? To pod jaką mieli być, iracką? > > Talaga: Pod polską. > > Petelicki: Polską... Polskie flagi były na łodziach, których używał GROM, i uważam, > że > było to bardzo dużym błędem. Dlatego że okupantem są Stany Zjednoczone i jeszcze, > ewentualnie, Wielka Brytania, a Polacy chcieli pomóc jako sojusznicy. Po co > eksponować > tutaj polską flagę, co, my jesteśmy w stanie zająć Irak? > > Talaga: Trochę prowokacyjnie zapytam: to czyim interesom w takim razie służy > jednostka GROM? > > Petelicki: Polskim interesom. Jest takim mięśniem polskiej polityki zagranicznej, bo > gdybyśmy nie mieli GROM-u, to pewnie w ogóle by się nie liczono z tym, co mówi polska > dyplomacja. Na pewno GROM nie służy interesom amerykańskim, bo został stworzony > przede wszystkim jako jednostka polska, żeby zapewnić bezpieczeństwo obywatelom > polskim za granicą. > > Moszner: Jeżeli pyta pan, w jakim interesie działa GROM, to powiem tak: nawet gdyby > Polska nie miała w Iraku żadnych interesów, to popatrzmy w tej chwili na to z punktu > widzenia żołnierza oddziału bojowego. Ćwiczymy ileś tam lat, koordynujemy swoje > umiejętności z Deltą, SAS-em [amerykańskie i brytyjskie jednostki do zadań > specjalnych > - red.], z Bóg wie kim, elitą światową, a potem siedzimy i drapiemy się po głowie, i > dziesiąty raz zdobywamy to samo miasteczko z opon. Ma to sens? Jaki sens ma armia, > która nie walczy? Jaki sens ma armia, która nie wykonuje operacji? A więc jeżeli jest > okazja, a przy tym szansa, by chociaż pokazać na arenie międzynarodowej, że jest taki > kraj w środku Europy i ma żołnierzy nie kijem robionych, tylko potrafi swoje zrobić, > to > też to jest argument za wysłaniem wojska. Ja nie wiem, czy od razu całą dywizję, ale, > proszę państwa, jednostka specjalna, która nie walczy, która nie sprawdza siebie w > warunkach realnych, po paru latach traci miano jednostki specjalnej. Moim zdaniem, > dobrze, że ją wysłano. > > > > > Talaga: To, co Panowie mówią, wzbudza mój najgłębszy niepokój. Oto mamy taki obraz: > mamy znakomitą jednostkę wojskową, która trenowała miesiącami, latami. I czego chce > ta jednostka? Użycia jej w akcji. Wszystko jedno w jakiej akcji, na jakiej wojnie, > bylebyśmy sobie powalczyli. Pan dosłownie tak powiedział. Nieważne, jakie cele > polityczne były w Iraku, nieważne, czy była to wojna słuszna czy nie... > > Moszner: Taka jednostka, pamiętamy, nie może sobie sama decydować, czy będzie > użyta. To chyba rozumiemy. Więc jeżeli jej użyto, to użyto na podstawie decyzji > przełożonych, decyzji państwa. A co ma powiedzieć żołnierz? Brytyjczycy powtarzali > przy herbacie o piątej: right or not it is my country, "racja czy nie, to jest mój > kraj", > robię swoje, za to mi płacą. > > Petelicki: Żołnierz nie jest od oceny rozkazów. My jesteśmy na emeryturze, to możemy > sobie oceniać różne rzeczy, ja mogę mówić, że mi się nie podoba, że polskiemu > ministrowi spraw zagranicznych zdejmuje się buty, bo się go posądza o to, że jest > terrorystą. Natomiast żołnierz nie ma prawa oceniać, czy ma jechać na misję, czy nie. > Żołnierz ma wykonywać rozkazy. Oczywiście, może odmówić wykonania rozkazu, jeżeli > mu się każe strzelać, załóżmy, do dzieci. To nie są ludzie, którzy sobie jadą > gdzieś, żeby > powalczyć. Oni uważają, że jeśli kraj ich gdzieś wysyła, to jest taka potrzeba. > > Z sali: Zostało tu powiedziane, że nie jesteśmy jako społeczeństwo przygotowani do > prawdziwego zagrożenia terrorystycznego; pomijam w tej chwili system państwowy, > chodzi mi o reakcje społeczne. I powiem uczciwie, że znacznie bardziej niż realnego > zamachu terrorystycznego obawiałbym się reakcji państwa i społeczeństwa na różnego > rodzaju "żarty", na przykład rozsypanie pierza czy mąki kartoflanej w supermarkecie w > szczycie zakupów. I paniki ludzi, bo to może wywołać dokładnie taką samą panikę, jak > atak terrorystyczny, i doprowadzić do takiego samego poziomu strachu. > > Petelicki: Ja myślę, że u nas ludzie bardzo spokojnie podchodzą do takich rzeczy. Jak > jest strzelanina, cudzoziemcy rzucają się na ziemię, a Polacy patrzą, jak to > wygląda. Ja > bym się paniki u nas specjalnie nie bał. Natomiast musimy umieć udzielać pierwszej > pomocy, to jest podstawa. > > Z sali: Czy Panowie uważają, że terroryzm jest zagrożeniem dla Polski? > > Petelicki: Zagrożeniem dla Polski jest przede wszystkim nasz bałagan i to, co w > ogóle się > u nas dzieje. Największym zagrożeniem Polski jest w tej chwili raczej głupota i > niekompetencja. > > Z sali: Czy łatwo jest zaopatrzyć się w środki potrzebne do zorganizowania ataku > terrorystycznego? > > Petelicki: Bardzo łatwo, niestety, o czym świadczy przykład młodego człowieka - > ostatnio pokazywano to w telewizji - który kupował materiał wybuchowy od górników i > miał już zgromadzone w domu tyle materiału, że cała kamienica i jeszcze okoliczne > mogły > wylecieć w powietrze. > > > > > Moszner: Ale niech pan weźmie pod uwagę, że w Polsce, tak samo jak w Czechach czy > na Słowacji, kupi pan na czarnym rynku na przykład karabinek szturmowy. Ale wcale nie > trzeba kupować żadnej broni, bo jeśli znajdzie się ktoś, kto postanowi zrobić coś > strasznego i umie się poruszać w Internecie, to sporządzi ładunek wybuchowy choćby z > mąki albo z innej mieszaniny. Pył mąki wybucha z taką siłą, że nie potrzeba tutaj > żadnego trotylu, to można zrobić ze wszystkiego. > > Petelicki: Ale już może lepiej nie uczmy. Bo my ładunek wybuchowy umiemy zrobić > naprawdę ze wszystkiego. > > Z sali: Czy potrafiliby Panowie powiedzieć, jaki będzie następny wielki eksperyment > terrorystyczny? > > Petelicki: Terroryści, moim zdaniem, będą chcieli uderzyć jeszcze silniej niż dotąd. > Ale > ich wrogiem są przede wszystkim Amerykanie. I dlatego uważam, że my nie jesteśmy dla > terrorystów takim celem, z którego by międzynarodowy terroryzm się cieszył. Bo po > prostu Polska, jak wynika z ostatnich badań, jest na świecie w ogóle bardzo mało > znana > i może dzięki temu się nam po raz kolejny jakoś uda. Czego nam wszystkim życzę. > > Redakcja >