Re: ranking liceow

1999-03-11 Wątek Andrzej Szymoszek

On 10 Mar 99 at 12:41, Krzysztof Cena wrote:

 On Tue, 9 Mar 1999, Wojciech Jeglinski wrote:
  Troszkem spozniony, ale dopiero teraz wpadla mi w rece wczorajsza Gazeta
  Stoleczna (to taki lokalny dodatek do Gazety Wyborczej), a tam stoi, ze
  pierwsza trojka  polskich liceow to
  1. XIV LO im. Polonii Belgijskiej we Wroclawiu
  2. Katolickie LO ks. Pijarow w Krakowie
  3. I LO im M.Kopernika w Lodzi

Panie Wojtku, jak Pan sie niniejszym dowiaduje, rozmawia(l?) Pan
  z absolwentem zlotego medalisty. Ktory to wiec Jagielski wrocil
  z Nigerii, co?

 Temat ten przerabialismy juz dobre kilka lat temu, ale jest on ciagle
 aktualny, boc nowe generacje rodzicow i ich dzieci stale dojrzewaja do
 liceow.

 Moj syn 'chadzal' do slynnej 'czternastki' w latach 1986-1988, a ja ...
 razem z nim, bo dla rodzicow stale organizowano rozmaite zebrania, a ja
 mialem dodatkowe powody, gdyz moj syn zaczal liceum w Kanadzie i trzeba
 bylo mu zapewnic w miare rozsadne przejscie do systemu polskiego. Otoz, ta
 'czernastka' to bylo wtedy (a pewnie i teraz) iscie 'ostre strzelanie'.
 Poziom przedmiotow scislych byl arcywysoki i mowy nie bylo, abym mogl
 rozwiazywac zadania za mojego syna :-) Chemia, na przyklad, byla
 prowadzona wedlug podrecznikow uniwersyteckich przez nauczycieli z
 doktoratem. Nacisk (stress)  'czternastki', a szczegolnie osobowosci jej
 dyrektora p. Dobrzanskiego byl wtedy tak duzy, ze slabsi matematycznie i
 psychicznie uczniowie (i ich rodzice :-) po prostu wynosili sie do
 'gorszych' liceow, gdzie od razu zostawali niemal prymusami.

 Po pierwsze, dyrektor nazywa sie Dobrzycki. Po drugie, z ta
  jego osobowoscia to ja nawet wymienialem ostatnio prywatnie
  poglady z inna absolwentka i wyszlo, ze umial sie tak ustawic,
  by zebrac miodzio za zaslugi liceum. Po trzecie, za moich
  czasow do szkoly chodzili nie tylko ludzie mat-fiz-chem-mocni
  czy szaleni komputerowcy, ale tez roznego autoramentu oryginaly,
  palacze trawy, oazowicze (a pozniej palacze trawy), ludzie zdolni
  aktorsko, jezykowo, czasem sportowo.


 Dzisiaj syn
 moj przyznaje, ze te dwa lata w 'czternastce' nauczyly go rozumienia
 matematycznego na cale zycie.

Z rozumieniem moze faktycznie nie bylo tak zle. Ale mnie tam
  nie nauczono przysiadania faldow, jakiejs systematycznej pracy.
  Chodzilo o to, by raz zalapac, i potem na tym jechac. A jednak
  jak sie zalapie i dalej drazy, to i dalej sie pojedzie.

 "Czego i Wam zycze, mili parafianie. Amen."

 Serdecznie pozdrawiam-
 Krzysztof Cena
  ANdrzej Szymoszek



Re: Malachowska logika prawna

1999-03-11 Wątek Piotr Wnukowski

Katarzyna cytuje Aleksandra:

Aleksander Malachowski w "Przegladzie Tygodniowym" z 10 marca 1999 r.:

'. ..Panstwo to prawo. (...),  jednakowe dla wszystkich i tak swiete,
   jak kiedys sam Stworca, ktoremu z niemala szkoda dla swiata
   zabiera sie jego atrybuty wladzy i madrosci.


Aleksander Malachowski w tym samym tygodniku z 10 lutego 1999 r. :

' W takiej sytuacji rozwazanie,
   co jest prawne, a co narusza zasady wazne w czasie pokojowej
   egzystencji, jest bezcelowe - a nawet smieszne.


Alez panie hrabio, panskie rozwazania prawne sa same w sobie jeszcze
bardziej zabawne


Katarzyna

Coz, ideal siegnal bruku, ( a moze raczej odwrotnie);  dzis oszolomem moze
byc nawet hrabia...:-)

Piotr Wnukowski



Rozterki inteligenta

1999-03-11 Wątek Izabella Wroblewska

  Niedawno natknelam sie w "Trybunie", czy tez "Przegladzie tygodnio-
  wym" na taki mniej wiecej poglad, ze jedna z waznych rzeczywistych
  przyczyn gospodarczego upadku tzw. realnego socjalizmu nie tylko
  w Polsce, ale i na swiecie, byla stagnacja umyslowa i ograniczenie
  swobod niezbednych do tworczego myslenia. Jednym slowem wytrzebienie
  niepotrzebnych z pozoru elitarnych aspiracji, czyli tego wszystkie-
  go, bez czego dusi sie i buntuje - jak pisal Galczynski - denerwuja-
  co zadufana w sobie bladzaca nacja - czyli po prostu inteligencja.
  Zwlaszcza inteligencja humanistyczna.

  Z pewnoscia jest w tym sporo racji.

  Ubolewanie nad glupota i krotkowzrocznoscia inteligencji nie jest
  wymyslem dzisiejszych publicystow i ma dluga historie. Juz Slowacki
  pisal o tym w "Beniowskim", a pozniej walkowali ten temat m.inn.
  Brzozowski i Boy, biorac na tapete powierzchownego, hamletyzujacego
  i rozhisteryzowanego polskiego inteligenta.

  W ich slady poszedl w pewnym okresie Galczynski, ktory drwil ze
  znerwicowanych i chwiejnych - a jednoczesnie udajacych nadzwyczaj
  pewnych siebie - inteligentow. Jeszce przed wojna pisal w "Ludowej
  zabawie" (1934) :

  Po zjedzeniu porcji cieleciny
  inteligent w stawie sie utopil
  psiajegomac !
  .
  Troche krzyczal przedtem o Wagnerze
  psiajegomac !
  O Wolterze i Baudelairze
  psiajegomac !

  "Ze trzeba powziac oddech szerszy"
  psiajegomac !
  Zostal po nim smrod jak po tomiku wierszy
  psiajegomac !

  Albo w 1936 roku ("Wciaz uciekamy") :

  Wciaz uciekamy. Z miasta do miasta.
  Inteligenci.
  Teskniaca nacja. Ginaca klasa.
  Mali, zmarznieci.

  A przede wszystkim w 1947 roku w "Smierci inteligenta" :

  Przeziebiony. Apolityczny.
  Nabolaly. Nostalgiczny.
  Drepce w kolko. Zaglada.

  Chcialby. Pragnalby. Moglby. Gdyby.
  Wzrok przeciera. Patrzy przez szyby.
  Bialy kon ? Nie, snieg pada.

  Wszystko krzywe. Wszystko nie takie.
  Na ziemi znaki. Na niebie znaki.
  Przepraszam, a gdzie kometa ?

  Cipcius z Londynu pisal przecie
  w wielkim sekrecie o komecie.
  Kometa. Ale nie ta.

  Wiec obrazony. Wiec zatruty.
  Wszedzie za pozno. O dwie minuty.
  O dwie minuty. We snie.

  Mieli przyjsc szosa. Gdzie ta szosa ?
  Jak gdyby wlos wyrywal z nosa,
  usmiecha sie bolesnie.

  Wiec lezac krzyzem, zadecydowal.
  Stanal na glowie. Spuchla mu glowa.
  Zegnajcie, dzieci, zono !

  I paszkwil rabnal na pewna pralnie,
  ze w pralni bylo niekulturalnie
  i ze go zniewazono.

  A teraz co ? Teraz sie martwi.
  A moze klasztor ? Moze do partii ?
  Lecz tu czy tam - migrena.

  Boczna uliczka, zaulkiem kretym
  idzie pod wiatr ten polski swiety
  z fortepianem Szopena.
  .

  Kiedy sie czyta ten ostatni wiersz z dystansu czasu, to oczywiscie
  nalezy pamietac, ze jego rozparzony inteligent mial rysy karykatu-
  ralne i stworzony byl jakby na zamowienie owczesnej oficjalnej pro-
  pagandy. Ale sceneria jaka Galczynski stworzyl ma tez wartosc uni-
  wersalna. Komizm tej kukielki jest dzisiaj, chyba mozna tak powie-
  dziec, w pelni aktualny. Takze, a moze zwlaszcza, w internecie,
  gdzie salony niekiedy nie miewaja podlogi.


Izabella



Re: Przeslanie do lingwisty

1999-03-11 Wątek Eva Madry

Wojciech Jeglinski wrote:

 Mozna tak troche po o Macku.

 :)) Umarl Maciek umarl i lezy na desce
 Gdyby mu zagrali zatanczyl by jeszcze


Hop, hop

 No tak, przepraszam, on mial raczej Mack the Knife, czy jakos tak.
 Ale ze byl z Irlandii? Pierwsze slysze.
 A moze ta kreseczka jeszcze gdzie indziej i Szkot?


"(...) jest nieautentyczna i maskuje oraz mistyfikuje zycie"


em



Re: Dowcipy o nas samych

1999-03-11 Wątek Mirka Kozak

Smiech zle widziany, to jest miejsce wspolnego cierpienia i roztrzasania,
najlepiej widziany taniec: chocholi z prawej nogi i byle nie za szybko, bo
niektorzy nie nadazaja i zapychaja lacza.

Bicie piany, owszem, byle byla wystarczajaco ciezka, kolory zle widziane, a
juz najgorsza to pianka pomaranczowa, trudno zalapac o co chodzi, nawiewa to z
tej, to z tamtej, a kysz. Shoot the breeze.

Co poniektorym pianka rzucila sie na hormony, innym na intelekt, czysta
zaraza, nie wiadomo jak to lapac.
eh, tylko sie upic.


pomaranczowo w ciapki --
WK.




Re: Dowcipy o nas samych

1999-03-11 Wątek Anna Niewiadomska

At 07:57 AM 3/11/99 +0100, you wrote:
Wy, ludki kochane emigracyjne macie moze wiekszy dostep niz my w =
diasporze tutaj do tzw. Polish jokes, ktore sa troche podobne do kawalow =
o milicjantach.
..

Z harcerskim pozdrowieniem,
Tadzio Mrozio


Nie Panie Tadziu, diaspora to my emigranci, a wy tam w Polsce to zdrowy
rdzen i nie potrzeba zadnych Polish jokes, wystarczy poczytac Pana 

Pozdrowienia Anna Niewiadomska