On 10 Mar 99 at 12:41, Krzysztof Cena wrote:
On Tue, 9 Mar 1999, Wojciech Jeglinski wrote:
Troszkem spozniony, ale dopiero teraz wpadla mi w rece wczorajsza Gazeta
Stoleczna (to taki lokalny dodatek do Gazety Wyborczej), a tam stoi, ze
pierwsza trojka polskich liceow to
1. XIV LO im. Polonii Belgijskiej we Wroclawiu
2. Katolickie LO ks. Pijarow w Krakowie
3. I LO im M.Kopernika w Lodzi
Panie Wojtku, jak Pan sie niniejszym dowiaduje, rozmawia(l?) Pan
z absolwentem zlotego medalisty. Ktory to wiec Jagielski wrocil
z Nigerii, co?
Temat ten przerabialismy juz dobre kilka lat temu, ale jest on ciagle
aktualny, boc nowe generacje rodzicow i ich dzieci stale dojrzewaja do
liceow.
Moj syn 'chadzal' do slynnej 'czternastki' w latach 1986-1988, a ja ...
razem z nim, bo dla rodzicow stale organizowano rozmaite zebrania, a ja
mialem dodatkowe powody, gdyz moj syn zaczal liceum w Kanadzie i trzeba
bylo mu zapewnic w miare rozsadne przejscie do systemu polskiego. Otoz, ta
'czernastka' to bylo wtedy (a pewnie i teraz) iscie 'ostre strzelanie'.
Poziom przedmiotow scislych byl arcywysoki i mowy nie bylo, abym mogl
rozwiazywac zadania za mojego syna :-) Chemia, na przyklad, byla
prowadzona wedlug podrecznikow uniwersyteckich przez nauczycieli z
doktoratem. Nacisk (stress) 'czternastki', a szczegolnie osobowosci jej
dyrektora p. Dobrzanskiego byl wtedy tak duzy, ze slabsi matematycznie i
psychicznie uczniowie (i ich rodzice :-) po prostu wynosili sie do
'gorszych' liceow, gdzie od razu zostawali niemal prymusami.
Po pierwsze, dyrektor nazywa sie Dobrzycki. Po drugie, z ta
jego osobowoscia to ja nawet wymienialem ostatnio prywatnie
poglady z inna absolwentka i wyszlo, ze umial sie tak ustawic,
by zebrac miodzio za zaslugi liceum. Po trzecie, za moich
czasow do szkoly chodzili nie tylko ludzie mat-fiz-chem-mocni
czy szaleni komputerowcy, ale tez roznego autoramentu oryginaly,
palacze trawy, oazowicze (a pozniej palacze trawy), ludzie zdolni
aktorsko, jezykowo, czasem sportowo.
Dzisiaj syn
moj przyznaje, ze te dwa lata w 'czternastce' nauczyly go rozumienia
matematycznego na cale zycie.
Z rozumieniem moze faktycznie nie bylo tak zle. Ale mnie tam
nie nauczono przysiadania faldow, jakiejs systematycznej pracy.
Chodzilo o to, by raz zalapac, i potem na tym jechac. A jednak
jak sie zalapie i dalej drazy, to i dalej sie pojedzie.
"Czego i Wam zycze, mili parafianie. Amen."
Serdecznie pozdrawiam-
Krzysztof Cena
ANdrzej Szymoszek