Ted Morawski dywaguje na temat nazwisk:
Przyszlo mi tez do glowy ze gdyby nie dwie literki to bym
mial takie same mile brzmiace nazwisko jak pani. Wlasciwie to
tylko ta jedna pierwsza literka wystarczyla by do tego by te
nazwiska byly takie same w Polsce. Czasem jednak w krajach
poza Polska, biurokracja z braku innych zajec lubi walkowac
zagadnienie czemu zona poslubna ktora przyjela nazwisko po
mezu, mimo tego nadal uparcie przekreca choc tylko jedna
jego ostatnia literke "i" na swoja "a".
Na temat nazwisk, to chyba kazdy z nas za granica moglby epopeje
pisac. Ja juz jestem weteran, bo do przekrecania mojego nazwiska
bylam juz dobrze przyzwyczajona w Polsce. Czego tam z moim
panienskim nazwiskiem (brzmialo ono Czylok - takie sobie dziwne
nazwisko pochodzenia wegierskiego, ale to akurat badam) nie robiono!!
Po przyjezdzie do Australii tylko nauczylam sie je szybko literowac
i klopot zniknal. Myslalm, ze z moim nowym slubnym nazwiskiem
bedzie lepiej (w Polsce pewnie byloby), ale nic z tego. Wariacji
juz bylo bez liku i nawet kiedys podejrzliwie na mnie spogladano,
dlaczego ktos o nazwisku Murawasaka nie ma skosnych oczu.
Teraz wszedzie sprawdzam jakie mi nazwisko wypisano i przynajmniej
jedna serie poprawek trzeba wprowadzac. To mnie jednak nie zraza
i uparcie trzymam sie form zenskich i meskich i moje dzieci maja
nazwiska stosownego rodzaju. W urzedach laskawie tlumacze dlaczego
tak jest i kazdy sie troche dziwi, ale raczej milo, podchodzac do
tego jako do ciekawostki lingwistycznej. Jak moj maz chce jeszcze
zdziwionych w ich zdziwieniu pograzyc bardziej, to mowi, ze jakby
nas (to jest mnie i meza) tytulowa razem to jestesmy -scy.
I wbrew ostrzezeniom co poniektorych nigdy jeszcze nie mialam
problemow natury prawnej z powodu roznych koncowek przy nazwiskach.
Dyc sama logika podpowiada ze jesli juz sie chce nazywac
po mezu, to zona Mr. John Smith powinna sie kazac wolac
Mrs. John Smith. No nie? A i tez z noworodkami przekonania
dziewczecego radze bardzo pilnowac tych biurokratow od
metryk i zaswiadczen zaistnienia. Chwila nieuwagi z radosci
nowego dziecka, i juz szersza publika bedzie sie kiedys witac
z jakas Jakjejtamnaimie Szczebrzeszynski. Kija na tych
urzednikow nie ma dosc tegiego.
Oj, tak, tak. Wyrozumialosci trzeba i spokoju. Ale tutaj to chyba
narod urzedniczy dosyc oswiecony i nie z takimi jak nasze polskie
nazwiska im sie trzeba borykac. Hindusi im juz atrakcji dostarczaja
wielu. Choc moj maz, Wojciech, tez sie lubi nad ludzmi pastwic
i swoje imie literuje w pelnym brzmieniu, a oni - kulturalnie -
staraja sie tu jak najlepiej powtorzyc.
Pozdrawiam,
Ted Morawski
Pozdrowienia,
Ewa