WTI apteczne

1999-01-07 Wątek Andrzej Szymoszek

 Pamietamy, Ewa niedawno przedstawila nam dramatyczna historie
  pana z jemiola i horoskopem oraz aptekarki jego. W nadziei na
  jakies WTI, udalem sie wczoraj do apteki. Nie pojechalem przy tym
  do najblizszej, tylko do tej troszke dalszej, niby ze
  ma lepszy parking pod soba, a tak naprawde to dlatego, iz bylem
  tam w Wigilie i obslugiwala mnie jedna taka pani aptekarka.
  Wchodze i staje na koncu kolejki, w ktorej byly juz 3 panie,
  jedna wlasnie rozpoczela omawianie skomplikowanej kwestii
  leku, ktory nie ten co trzeba odebrala dzisiaj rano. A tu trach!
  Kolo mnie tu gdzie stoje otwiera sie nagle drugie okienko
  i ta "moja" aptekarka mowi do mnie "prosze". Uprzejmie
  zwrocilem uwage, ze jestem na koncu kolejki i niech
  moze ktoras z pan nr 2 lub 3 podejdzie pierwsza. Wykorzystala
  pani nr 3, zalatwila swoj zakup szybciej niz pani nr 1, ale
  ze pani nr 2 jakos sie nie kwapila z podejsciem do "mojego"
  okienka, przyszla kolej na mnie. Z bijacym sercem wreczylem
  recepty i okazalo sie, ze przyjdzie mi w tej aptece spedzic
  jeszcze pare minut. Najpierw pani zaczela mi tlumaczyc,
  dlaczego jesli mam recepte wypisana 15 grudnia nie moge
  kupic leku po obnizonej cenie, nastepnie zas problem
  ceny leku z innej recepty, dlaczego mimo niebieskiego
  na niej paska musze zaplacic ponad 30 zlotych. Nawet tyle
  nie mialem przy sobie. Usilowala mi to wszystko wyjasnic,
  ja zas patrzec jej prosto w oczy i usmiechac sie, jej
  chyba poszlo lepiej, no ale co, mialem powiedziec ze ja
  kocham? Tak bez jemioly?

  ;-)

  Andrzej Szymoszek



Re: WTI apteczne

1999-01-07 Wątek Uta Zablocki-Berlin

  Pamietamy, Ewa niedawno przedstawila nam dramatyczna historie
   pana z jemiola i horoskopem oraz aptekarki jego. W nadziei na
   jakies WTI, udalem sie wczoraj do apteki. Nie pojechalem przy tym
   do najblizszej, tylko do tej troszke dalszej, niby ze
   ma lepszy parking pod soba, a tak naprawde to dlatego, iz bylem
   tam w Wigilie i obslugiwala mnie jedna taka pani aptekarka.
   Wchodze i staje na koncu kolejki, w ktorej byly juz 3 panie,
   jedna wlasnie rozpoczela omawianie skomplikowanej kwestii
   leku, ktory nie ten co trzeba odebrala dzisiaj rano. A tu trach!
   Kolo mnie tu gdzie stoje otwiera sie nagle drugie okienko
   i ta "moja" aptekarka mowi do mnie "prosze". Uprzejmie
   zwrocilem uwage, ze jestem na koncu kolejki i niech
   moze ktoras z pan nr 2 lub 3 podejdzie pierwsza. Wykorzystala
   pani nr 3, zalatwila swoj zakup szybciej niz pani nr 1, ale
   ze pani nr 2 jakos sie nie kwapila z podejsciem do "mojego"
   okienka, przyszla kolej na mnie. Z bijacym sercem wreczylem
   recepty i okazalo sie, ze przyjdzie mi w tej aptece spedzic
   jeszcze pare minut. Najpierw pani zaczela mi tlumaczyc,
   dlaczego jesli mam recepte wypisana 15 grudnia nie moge
   kupic leku po obnizonej cenie, nastepnie zas problem
   ceny leku z innej recepty, dlaczego mimo niebieskiego
   na niej paska musze zaplacic ponad 30 zlotych. Nawet tyle
   nie mialem przy sobie. Usilowala mi to wszystko wyjasnic,
   ja zas patrzec jej prosto w oczy i usmiechac sie, jej
   chyba poszlo lepiej, no ale co, mialem powiedziec ze ja
   kocham? Tak bez jemioly?

   ;-)

   Andrzej Szymoszek

Ta historia me przypomina dyskucje na temat 'Kiedy Polska sie stanie
normalnym krajem'. Juz wtedy me sie przypomnialo, jak strasnie jest,
w Polsce cokolwiek zalatwic, co jest zwiazane ze zdrowiem: Znalesc
lekarza, dostac termin, czekac na lekarza (ktory nie przychodzi na
umowiony termin), obliczyc wysokosc lapuwek, stac w
kolejce w aptecy (ktora jest traktowana jako przychodnia)...
Ale to wszystko ma sie zmienic od nowego roku. Slyszalam, ze
wprowadzili kasy chorych.
Ale jak sobie chca dac rade z lapuwkami, tego jeszcze nie widze.

Uta