No skoro juz tak sie towarzystwu zebralo na swiateczne wspominki,
to moze proponowalbym rozszerzenie threadu pod haslem 'Moje kontakty
z bezpieka i co z tego wyniklo". Smialo, prosze niczego nie ukrywac!
Przeciez prawie kazdy mogl otrzymac tzw. propozycje nie do odrzucenia.
Bezpieka miala przecie ten glupawy i bezproduktywny zwyczaj kontrolowanie
wszystkiego, co sie rusza, a nawet stoi. Tylko prosze nie udawac, ze
nigdy nie wzywali was po zagranicznym wyjezdzie naukowym rozni
smutni panowie, zeby popytac - 'a jak tam panie nastroje wsrod Polonii'
lub podobnie. Moze wam przy tym zalozyli nawet jaka teczuchne calkiem
wbrew. Przecie nawet w naszej zupelnie wariackiej firmie mieli ubecy swoje
wtyki. Na ogol wszyscy wiedzieli, kto zacz, czesto nawet pomagali
nieszczesnikom w kompilowaniu niestworzonych bzdur 'o nastrojach',
majac przy tym ubaw po pachy. Ze tez w tej bezpiece byli az tacy
durnie, zeby w to wszystko wierzyc. No wiec smialo, do wspomnien!

Dla zachety dam
przyklad osobisty. Otoz, a jakze - mialem kontakty operacyujne i to
calkiem przeciwnych rolach. Jak byc moze niektorzy na tej liscie
zdazyli zauwazyc, zdarza mi sie miec dosc niewyparzona gebe. Na
dodatek mam niebezpieczny dla zdrowia zwyczaj ustawiania sie
pod prad obowiazujacych tryndow. Teraz na przyklad napadam na
czolowe mocarstwo, ale za tzw. komuny wrecz przeciwnie ,
tzn tez napadalem za to na czolowe
mocarstwo. Czyli wlasciwie nie jestem krowa i nie zmieniam pogladow.
Z tym napadaniem nie kryje sie nigdy zbytnio i czasem przychodzi mi za
to placic. Na przyklad za komuny, ktorys z moich kumpli odprowadzil
mnie kiedys na strone i po kumpelsku przestrzegl, ze 'owszem to,
co wygadujesz na wykladach z filozofii jest nawet dowcipne, ale moze
spauzuj na jakis czas, bo po akademiku chodza rozni smutni panowie
w garniturakach i pytaja, kto to jest ten Glaz i co on sobie mysli'.
Panowie wloczyli sie po akademiku, bo nie mogli mnie w inny sposob
zlokalizowac. Nature mam bowiem niezalezna i ze wzgarda odrzucalem
wszelkie zbiorowe formy zamieszkiwania, ciezko harujac, zeby zaplacic
za wynajmowane lokum. Z jakiegos powodu wlasciciel posesji nie
chcial mnie tam zameldowac, wiec dla swietgo spokoju zalatwilem
zameldowanie przez znajomego w nieodleglej miejscowaosci. Te glupie
ubeki tam mnie wlasnie szukali, a jak nie znalezli to poszli
do akademika, bo tyle oleju w glowie mieli, zeby nie spodziewac sie
mnie zastac na zajeciach.! No i jak ta komuna miala nie upasc?!

Tyle o roli ofiary rezimu. A teraz - jak nie udalo mi sie zrobic
pieknie zapowiadajacej sie kariery Tajnego Wspolpracownika. Otoz
stalo sie to przez ... Dunczykow! Trzeba oto Panstwu wiedziec, iz zdrza mi
sie czasem parac zeglarstwem morskim. Za PRLu polscy zeglarze to byla
bardzo
podejrzana z punktu widzenia rezimu kasta - chyba jedyna grupa spoleczna
w demoludach, ktora mogla ot tak sobie opuscic teren Obozu, nawet
bez zadnego paszportu! Odbywalo sie to w ramach tzw. krajowek, ale i
na rejsy zagraniczne (z zachodzeniem do roznych imperialistycznych
krajow wlacznie) dostawalao sie paszport nie z takimi znowu problemami.
Pewna cena jaka za to naleazlo placic byla np. koniecznosc kazdorazowego
zakladania  na czas rejsu Jachtowej Organizacji Partyjnej (w skrocie JOP).
Tak, tak i- byl taki martwy przepis pochodzacy jeszcze z czasow stalinowskich,
ktory gdzies wyszperal jeden z kumpli i od tej pory uroczyscie
mianowal sekretarzy i pokladowe biuro polityczne. Jak to sie stalo, ze nie
poumieralismy wtedy ze smiechu, to moze wytlumaczyc tylko ogolna
odpornoscia na kretynizm organizmow zeglarskich.

No ale ta cale bezpieka nie byla tak zupelnie glupia - wiedziala
oczywiscie o tej zeglarskiej anarchii i starala sie jakos nad tym
zapanowac. Czynila to w ten sposob, ze zapraszala do swoich kazamatow
niektorych czlonkow zalog i proponowala, no zeby tak rozgladali
sie wokol , kiedy beda w roznych wrogich krajach i moze spisali ot
tak - garsc wrazen z rejsu, np. co kto mowil z kim sie kontalktowal.
Oczywiscie, zadne tam donosicielstwo, ot taki travellog. Oczywiscie
wszyscy, ktorzy otwarcie przyznawali sie do otrzymania takich propozycji,
zaraz dodawali, ze z bezdenna pogarda ja  odrzucili. Hm,....
pozostawali ci, ktorzy sie nie przyznawali otwarcie. BTW, moze teraz
niektorzy juz czesciowo domyslaja sie skad sie wzial moj niejaki
sceptycyzm, gdy chodzi o supertajne kontakty pewnego bohaterskiego
pulkownika w czasie rejsow do Niemiec.

No ale mialo byc o moich tajnych kontaktach. Oto zachcialo nam sie
ktoregos roku sprawdzic czy w panstwie Dunskim nadal dzieje sie  zle.
Wkrotce potem odebralem telefon, w ktorym niejaki por. M. z wiadomych
sluzb poinformowal mnie, ze wlasnie dowiedzial sie o powzietym przez
nas zamiarze i ze w zwiazku z tym zaprasza mnie na kulturalna rozmowke
przy kawie. W tamtych kartkowych czasach owa kawa stanowila oczywiscie
nie lada pokuse, no ale moja cena jest troche wyzsza. Zaczalem sie
wiec wykrecac roznymi takimi: 'a czy to jest aby knieczne','czy to
obowiazkowe, ze wlasciwie to jeszcze nie wiem czy poplyne...' O
dziwo nie zaaresztowano mnie natychmiast tylko por. M. poradzil mi,
zebym sie nmoze zastanowil i ze jeszcze zadzwoni. Na szczesie z odsiecza
przybyli Dunczycy - mieli oni wtedy wobec jachtow z Polski tak sakramenckie
procedury wizowe, ze po pol roku uzerania sie z ambasadmi i konsulatami
dalismy sobie spokoj z podroza. Por. M. nie zadzwonil. No ale kto wie,
moze juz nawet zdazyl mi zalozyc jakas teczke. Oczywiscie poza moimi
wykretami nic tam nie ma, ale jak ktos bedzie mi chcial zrobic kolo
piora to i to sie nada. Jakie to szczecie, ze ani mi przez mysl nie
przeszlo zostac jakims poslem, albo czyms jeszcze gorszym!

No a teraz czekam na snucie wspominek przez innych listowiczow.
Pamietaj - i ty mozesz miec teczuchne.

Na wszelki wypadek zycze zdrowych i wesolych. A nuz mnie przed
Gwiazdka jeszcze gdzies zalustruja!

w. glaz

P.S. A swoja droga ciekawe czy pojawi sie zwyczaj skaldania sobie
na wzajem teczek pod choinke. Czego wszak nie zycze.

Odpowiedź listem elektroniczym