Wyobrazmy sobie taka sytuacje: ktos znajacy badz cwiczacy jezyk polski chcialby sie z internetu dowiedziec czegos o obozie w Majdanku. Wpisuje do wyszukiwarki, np. altavisty, "Majdanek", zaznacza ze chce dokumenty w jezyku polskim, i dostaje liste odpowiednich stron www. Obok waznych dla niego informacji, glownie z serwerow lubelskich, odnajdzie polaczenia do takich stron jak: http://dumb.iinf.polsl.gliwice.pl/~krystian/kawal3.html http://vc.pl/madmax/humor.htm http://www.bart.com.pl/#BAJORO/humor.html http://free.polbox.pl/p/pekalski/KAWALY.html Sa i inne, w tym nasza znajoma z Poznania, ale po kliknieciu dostajemy informacje, ze dana strona zostala zlikwidowana. Smrodliwy slad zostaje tylko w wyszukiwarce. Politechnika Slaska, no no no. Ja nie podzielam opinii, ze trzeba kontaktowac sie z autorem, prosic, przekonywac, perswadowac. On to robi miedzy innymi po to, by wlasnie prowokowac- ucieszylby sie takim listem tym bardziej, im wiecej byloby w nim pogrozek, a nastepnie zasugerowal posiadanie nas w pewnej czesci ciala, lub cos takiego. Potrzeba silniejszego uderzenia. Inna sprawa, ze ludzie odpowiedzialni za dany serwer, jesli cos zrobia, to na ogol nie z powodu konkretnie niestosownosci "dowcipow", a ze wzgledu na fakt ujawnienia jednego z licznych przykladow wykorzystywania serwerow uczelni i innych instytucji do celow niezgodnych ze statutem, jak to sie ladnie mowi. Andrzej Szymoszek