Teraz juz rozumiem dlaczego przepadl w Cannes... A wiec jestesmy juz po ottawskiej premierze najnowszego "dziela" polskiej kinematografii - "Ogniem i Mieczem". Mimo sporej rezerwy, w koncu goraczka przedpremierowa przypominala mi troche histerie jaka rozpetano na punkcje "Gwiezdnych Wojen", a cena biletu $20 w porownaniu z "normalnymi" filmami wydala mi sie raczej wygorowana, dalem sie namowic i poszedlem. Poszedlem, obejrzalem i ma uczucie niedosytu i niesmaku. Wiem, ze jestem w swojej opinii raczej odosobniony. Przechodzac hallem Muzeum Cywilizacji po seansie slyszalem slyszalem najrozniejsze "wspanialy", "doskonaly" itp. Pytam wiec samego siebie. Czy jestem jakims "odmiencem"? Czy moj gust jest az tak rozny od "reszty"? Czy tez moje przedspektaklowe nastawienie zawazylo? Ale po kolei... Film wygladal mi na jakas "low budget production". Mimo, ze trwa az trzy godziny, czyli porownywalnie z "Przeminelo z wiatrem" czy "Tytanic", przytlaczajaca wiekszosc zdjec krecona jest w naturalnym plenerze, a wiec tanio. Nie widzimy wnetrza Zbaraza, jest tylko tlo z namalowanymi murami twierdzy. Zascianek Kurcewiczow to podworko okolone trzema drewnianymi budynkami, zadnego drugiego planu. Jak na rodzine ksiazeca, to raczej "cieniutko". Do tego kilka wnetrz, ale tez traktowanych raczej po macoszemu. Czy patrzac na sceny z rezydencji Wisniowieckiego w Lubniach mozna sobie wyrobic zdanie o jego bogactwie. Watpie. Postacie? Hmmm, tu mam najwiekszy problem. Ksiezna Helena w interpretacji Scorupco zupelnie bezbarwna. Rola, ktora wydawaloby sie powinna byc jedna z wiadacych zostala ograniczona do kilku krotkich dialogow, monotonnych, bez ikry i pasji. Wydarzenie, ktore mogloby nadac tej postaci troche kolorytu - proba samobojstwa w Barze, zostalo pominiete i jest zaledwie wspomniane w jednym z tych bezbarwnych dialogow. Za to pozwolono na zobaczyc, choc nieco "out of focus" ksieznej biust i pupe, pewnie w trosce p. Hoffmana o to by film nie odstawal od obecnie panujacego schematu - w kazdym filmie musi byc porcja gwaltu, krwi i seksu. Skrzetuski? Malo przekonywujacy. W ksiazce postac wiazaca poszczegolne watki, w filmie jakby jakis dotatek. Wolodyjowski? Cisnie mi sie na usta slawetne powiedzenie Ciszewskiego "o moj Boze i coz ja mam powiedziec". I rzeczywiscie. Czy ktos moglby cos powiedziec na ten temat. Zagloba? Patrzac na te postac wziela mnie przyslowiowa cholera. Zagloba Sienkiewicza jest niezwykle inteligentny i wygadany, szlachcic patriota. Przy tym przeciez odwazny choc nie w bitwie raczej, ale w gebie. Bo trzeba odwagi by jawnie i publicznie pokpiwac ze swojego monarchy albo odpyskowac Karolowi Gustawowi (wiem, wiem, to sie zdarzylo pozniej niz akcja O&M) "a ja waszej Wysokosci daruje Inflanty". Zagloba Hoffmana to tchorz i pijak, przez wieksza czesc filmu znajduje sie w delirium z jedyna ambicja zeby w tym stanie pozostac przez czas jaknajdluzszy, a jak jest trzezwy, to tylko dlatego, ze akurat gorzoly nie mial w zasiegu reki. W sumie najbardziej pozytywna postacia w filmie wydaja sie byc Chmielnicki i Bohun. Obydwaj patrioci, obydwaj wydajacy sie byc caly czas pod ogromna samokontrola. Czy takie rzeczywiscie byly intencje Sienkiewicza? Caly film to praktycznie zlepek scen gwaltu i zabijania. Bardziej przypomina wyprawe Rambo do Wietnamu z zadaniem odbicia trzymanych tam PoW (bodajze "Rambo II"), niz dzielo historyczne. W dwoch czy trzech scenach naliczylem sie od trzech do 10 wisielcow. O trupach od szabli, lancy, pistoletu czy tez nabitych na pal juz nawet nie chce wspominac. Sa "obowiazkowe" i jakze efektowne eksplozje polaczone z gejzerami plomieni, choc do efektow specjalnych "a la hollywood" raczej nie dorastaja. Dla mnie, ktory mam troche wiedzy na temat epoki i wydarzen opisywanych przez film wydaje sie byc klasycznym przykladem przerostu formy nad trescia. Dla moich dzieci czy tez widza pocnoamerykanskiego (film posiada angielskie napisy) jest po prostu niezrozumialy. Osobny problem to publicznosc. Moze zdarzylo sie to tylko na seansie na ktorym ja bylem, ale nie sposob mi o tym nie wspomniec. Scene, w ktorej imc Longinus wypelnia swoje sluby scinajac 3 tatarskie glowy jednym cieciem sala (no przynajmniej jej duza czesc) nagrodzila rzesistymi oklaskami. Skad oklaski? Dlaczego? Niech mi wytlumaczy ktos kto klaskal, bo przerasta to moja zdolnosc pojmowania rzeczy. Jak widze losy filmu? No coz, kasowo napewno bedzie to sukces, aczkolwiek mowila mi zona, ktora wrocila tydzien temu z kraju, ze seans na ktory poszla swiecil pustkami. U nas sprzedano okolo 1600 biletow, za wspomniane $20 sztuka, ale trzeba sobie zdawac sprawe, ze byla to cena "nowosci". Osobiscie nie sadze, zeby film ten stal sie jednym z tych, na ktory chce sie isc ponownie, i jeszcze raz, i jeszcze... Zupelnie jak najnowsze "Wojny Gwiezdne", ktore juz miesiac po wejsciu na ekrany, mimo niebywalej wprost reklamy i propagandy, ustapily pierszenstwa w kasie filmowi..., no zgadnijcie..., "Austin Powers: The Spy Who Shagged Me". Naprawde, teraz juz rozumiem dlaczego przepadl w Cannes... Andrzej