Izabella Wroblewska:

>   Amerykanski historyk William Larsch przypomnial kiedys slowa pewnego
>   znanego amerykanskiego polityka i dyplomaty :
>
>     "W calym tym zamecie narodowosciowych ambicji Ameryka
>      nie moze stracic z oczu swoich interesow europejskich.
>      Kompromis z Moskwa pozwoli nam uniknac lawiny wojen
>      narodowych, nowego rozlewu konfliktow i dalszego an-
>      gazowania naszych sil i pieniedzy w Europie."
>
[...]
>
>   Podmiotem, ktorego mial dotyczyc kompromis nie bylo Kosowo, lecz Polska.
>
>   Warto pamietac slowa Harrimana, kiedy Strobe Talbott rozmawia z Prima-
>   kowem, czy Czernomyrdinem w sprawie wojny na Balkanach.
>
>
> Izabella
>
Na coz to sie zda, to pamietanie, Pani Izabello? "To bylo, a nie
jest". Tego rodzaju analogie historyczne sa, delikatnie mowiac,
grubymi nicmi szyte. Po pierwsze, (mimo ze nie jestem hurrapatriota),
biesi mnie, kiedy sie Polske porownuje z Kosowem. Nawet podbita i
wyniszczona wojna Polska w roku 44, to nie jakas tam balkanska
prowincja, ktora probuje wybic sie na niepodleglosc w 99. Polska byla
powazna karta rozgrywkowa w rywalizacji sojusznikow. Kosowo, to
potrosze poligon dla wyprobowania najnowszego uzbrojenia, a potrosze
polityczny teatr Clintona i kumli.  Dzisiejsza Federacja Rosyjska, to
nie to samo panstwo, ktore pol wieku temu komunizowalo pol Europy.
Wprawdzie Serbia oddala sie pod rosyjska obrone, podobnie jak
Bialorus, czy ponoc, jakis czas temu Bulgaria Ziwkowa. Rosja jednak
jakos nie kwapi sie udzieleniem pomocy, ograniczajac sie jedynie do
gestow. NATO usilowalo w pojedynke zaprowadzic porzadek na Balkanach,
chcac przy okazji, dac prztyka w nos Rosji. W koncu "Niedzwiedz"
wspanialomyslnie zgodzil sie pomieszac w kotle. Niemcy grzecznie
poprosili, bo w koncu samym im przyjdzie przyjmowac uchodzcow. Anglia
i Francja tego nie robia, bo to by oznaczalo popieranie polityki
Milosewicza(sic!). Co bedzie dalej? Pazywiom - uwidim.

Irek

Odpowiedź listem elektroniczym