Andrzej Szymoszek: > Ateista nie staje wobec Boga, tylko staje wobec faktu wiary > w Boga. W Boga moze nie wierzyc- ale w to, ze niektorzy w Niego > wierza, musi uwierzyc, bo to prawda. I mowi sobie wtedy: ja > nie wierze tak jak tamci. Ale to tez kwestia wiary, wszak nie > moze ateista udowodnic, ze Boga nie ma, co najwyzej moze > mowic o zasadzie niemnozenia bytow ponad potrzebe (brzytwa > Ockhama) i ze to raczej teista winien dowodzic istnienia, > a nie ateista nieistnienia. W pazdzierniku 1995 omawialismy te kwestie z Pawlem F. Gora na zupelnie innej liscie dyskusyjnej. Co ciekawe, pojawialy sie w tamtej dyskusji b. podobne terminy, a to: "Bog", "krasnal" i "Ockham"; widocznie to podstawowe instrumentarium takich rozwazan. Ateista staje, istotnie, wobec faktu wiary w Boga. Wie zatem, ze Bog istnieje jako [w duzym uproszczeniu:] "przedmiot wiary fideistow, byt, ktoremu przypisuje sie szereg cech nadprzyrodzonych, niesprawdzalnych, sprawczosc wobec wszelkiego istnienia [materialnego] itd." (konkretnym atrybucjom pojecia "Bog" poswiecono tak obszerna literature, ze *kazda* charakterystyka bedzie tu niepelna). Analogicznie, o "krasnalu" wiadomo, ze jest to "czlekoksztalne stworzenie rozumne, niskiego wzrostu, wystepujace w legendach, czesto podejrzewane o zamilowanie do gornictwa, grzybow, mleka itd.". Krasnalo-ateista *wie*, ze krasnali nie ma w takim samym sensie, w jakim np. sa inne czlekoksztaltne (wezmy szympanse). Krasnalo-fideista *wierzy* w realne istnienie krasnali, tzn. przypisuje owo realne istnienie istotom legendardym: przenosi ontologie bajki do ontologii empirycznej czy tez fizykalnej; gdyby pokazal krasnala w formalinie, przestalby *tylko* wierzyc, a zaczalby *juz* wiedziec. Krasnalo-agnostyk jest radykalnym racjonalista-empirycysta, bo o istnieniu krasnali w ogole sie nie wypowiada. Czy uzasadnione jest takie sformulowanie: krasnalo-ateista tylko (az?) *nie wierzy* w realne istnienie krasnali, nie potrafi bowiem udowodnic, ze krasnali (realnie) nie ma, a skoro tak, to nie moze *wiedziec*, ze ich nie ma ? I tu wkracza Ockham. Przypisywanie realnego bytu istotom legendarnym jest mnozeniem bytow ponad potrzebe. W przypadku "krasnala" wyciaganie (zbyt daleko idacych) wnioskow z faktu, ze ich nieistnienia nie da sie udowodnic, byloby jawnym gwaltem na Ockhamie. Powazne rozpatrywanie fizykalnej ontologii istot bajkowych jest (we wspolczesnym spoleczenstwie) traktowane jako zajecie jalowe. Pojecie "Boga" tak jest przeciez (historycznie?) uksztaltowane, ze z definicji wszelkie jego atrybuty wymykaja sie z kategorii epistemologicznych. Nie da sie udowodnic jego istnienia. Nie da sie oczywiscie udowodnic takze nieistnienia: podobnie, jak nie da sie udowodnic niestnienia krasnala. I dlatego nie jest tak, ze >Tym samym jednak, jest ateista > czlowiekiem wierzacym w nieistnienie Boga. Relacja wiara-niewiara nie jest symetryczna. "Nie wierze w istnienie X" *nie oznacza* w sposob konieczny, ze "Wierze w niestnienie X". Moze oznaczac np. (1) wiem, ze nie istnieje X [por. krasnale; z definicji krasnala] (2) czym mialby byc X? Wydaje sie, ze sporo ateistow by okreslic sie wobec tej relacji "wiara -- niewiara" musialoby sobie najpierw odpowiedziec na pytanie (2). Nie wszyscy zapewne tez widza koniecznosc zajmowania sie ta kwestia: jest to im tak samo potrzebne, jak rozstrzyganie realnego istnienia krasnali. >Podobnie jak > ludzie wierzacy w Boga wierza takze w nieistnienie > krasnoludkow, i wielu innych rzeczy, ale dla ludzkosci jako > takiej pojecie "Boga" ma o wiele wieksze znaczenie niz > pojecie krasnoludka, i dlatego jest tak wazne, niezaleznie > czy sie wierzy, czy nie. Ateista -- od tego zaczalem -- *wie* jednak, ze pojecie Boga jest jedna z najwazniejszych hipostaz w dziejach kultury ludzkiej, a przynajmniej powinien wiedziec, jesli nie chce zamykac oczu na cale obszary historii, kultury czy zycia spolecznego. -A.R.