Chcialem jeszcze tylko zauwazyc, ze przekonanemu ateiscie istnienia
Pana Boga nie da sie udowodnic nawet na Sadzie Ostatecznym. Wszak
Sedzia wcale nie musi byc Nieskonczony Bog, a istota, ktora
ateista uzna za stojaca na znacznie wyzszym stopniu rozwoju, zdolna
do robienia rzeczy, ktorych czlowiek poki co nie potrafi. Podobnie
sw. Tomasz Apostol, gdyby chcial byc konsekwentnym niedowiarkiem,
na zachete Chrystusa "wloz reke moja do boku Mego", powiedzialby:
"Nie wiem jak to zrobiles- ale to jeszcze nie dowod, zes Pan moj
i Bog moj" (wyrzekl w istocie 5 ostatnich z wymienionych slow).
Z tego wniosek, ze tak naprawde Nieskonczony Bog nigdy nie bedzie
dostepny naszemu poznaniu, a juz na pewno nie bedziemy w stanie
zweryfikowac Jego nieskonczonosci. Pytanie o Boga, ktore czlowiek
sobie stawia, jest zatem tak naprawde pytaniem o czlowieka. Co mi z
Boga, ktory pozwoli mi tak po prostu umrzec, zapasc w nicosc?
Potrzebuje Boga, dajacego Zmartwychwstanie, jakies _potem_.
Andrzej