At 14:42 19/12/2000 -0500, you wrote: >On Mon, 18 Dec 2000 17:50:24 MET, Andrzej Szymoszek < >[EMAIL PROTECTED]> wrote: >> >> dla ogromnych rzesz Polakow prawdziwa katastrofa wydarzyla sie >> dopiero w latach 90-tych, z nastaniem rzadow "solidarnosciowych". >> Mowi sie czasem z gracja o "nieuniknionych kosztach reform", >> ponoszonych przez tych czy owych, ale owo zgrabne sformulowanie >> w wielu konkretnych przypadkach znaczy tyle co osobista tragedia >> i upadek, z ktorego nie zawsze mieli sile sie podniesc. > >Zdaje sobie sprawe, ze p. Szymoszek wystepuje tu w roli poslanca >przynoszacego zle wiesci, niemniej nie chce jego postingu pozostawic bez >odpowiedzi. > >Otoz ja tego nie rozumiem. Pamietam Grudzien 1970, i pamietam takze >zimowe noce w Warszawie stanu wojennego i kolejki ustawiajace sie >pod sklepami miesnymi na dlugo przed nastaniem dnia, grzejace sie >przy rozpalonych ogniskach w oczekiwaniu na otwarcie kslepu, bez >gwarancji, ze cokolwiek w nim bedzie. Pamietam sklepy w ktorych >w koncu zabraklo nawet octu. Kartki na mieso, cukier etc. >Czy naprawde "dla ogromnych rzesz Polakow prawdziwa katastrofa >wydarzyla sie dopiero w latach 90-tych, z nastaniem rzadow >"solidarnosciowych"."? Ludzie ktorzy tak uwazaja maja albo krotka pamiec, >albo nie maja zadnej pamieci tego okresu. > Gwoli scislosci historycznej: Najwieksze trudnosci zaopatrzeniowe, byly jesienia 1981, czyli przed a nie po wprowadzeniu stanu wojennego. Wtedy wlasnie, w czasie sezonu przetworow domowych, zabraklo octu, a nieco wczesniej nawet - rzecz w Polsce nieslychana - wodki. Byc moze byla to nawet swiadoma polityka wladz ktore chcialy spoleczenstwu pokazac rzekome skutki dzialania "wichrzycieli" z Solidarnosci. Pamietam tez wygloszona chyba w pazdzierniku opinie dobrze jak widac poinformowanego kolegi: 'na rynku nie ma towarow bo "oni" robia zapasy. Jak wprowadza stan wyjatkowy (nikt nie przewidywal ze nazwa to "wojenny") to beda musieli pokazac ze od razu sie poprawilo'. No i rzeczywiscie, o ile pamietam, pod koniec grudnia 1981 sytuacja sie poprawila, i wielu ludzi uwierzylo ze 'byl juz najwyzszy czas zrobic porzadek'. To przekonanie jak widac pozostalo w duzej czesci spoleczenstwa. (...) > >Mikolaj Sawicki > Powroce jeszcze do poczatkowego "Ja tego nie rozumiem" i sprobuje rozwinac mysl Andrzeja Szymoszka. Otoz trudnosci zaopatrzeniowe i kolejki PRLu byly niewatpliwie niedogodnoscia, lecz napewno nie byly "katastrofa" - ludzie byli do tego przyzwyczajeni i umieli w tamtym systemie jakos funkcjonowac. No i wszyscy mieli malo, ale mniej wiecej po rowno. To cos zupelnie innego niz to co spotkalo wielu ludzi w latach 90tych. Jest psychologicznie latwiej stac z innymi w kolejce, niz utracic prace i szanse jej znalezienia, podczas gdy ci inni wlasnie sie bogaca. Socjalizm zapewnial jednak jakies minimum bezpieczenstwa socjalnego, ktorego obecnie brak. Wracajac do stanu wojennego - ja np. przez kilka pierwszych miesiecy 1982 nic nie robilem w pracy. Gdyby to nie byl uniwersytet nie byloby tak latwo, ale przyczyna nie byla nieobecnosc studentow, bo i normalnie nie mialem wtedy z nimi duzo do czynienia. Po prostu nie bylo odpowiedniego nastroju. Przychodzilismy wszyscy kolo 10tej, pili herbate, wymieniali wiadomosci a jak kto mial to i bibule, i gdzies kolo drugiej rozchodzili sie do domow. I nawet do glowy mi nie przyszlo ze moglbym nagle taka "prace" utracic. Nawet internowanym ich zaklady wyplacaly regularnie pensje. Nie dziwie sie wiec ze niektorzy Polacy tesknia do socjalizmu. O kolejkach latwo zapomniec, a nawet jak sie pamieta, to i tak pamiec ze nie trzeba bylo sie wtedy martwic sie o przyszlosc przewaza. Michal Niewiadomski