Witam, Poniewaz niektore z postingow jakie posylam z innych miejsc w internecie ciesza sie duzym zainteresowaniem, uznalem za pozyteczne wyslanie nastepnego listu, tym razem na temat zwiazany z naszym swietlanym przystapieniem do Unii Europejskiej. Chcialbym tylko sprostowac informacje tu podana o tym, jakoby, cytuje: [...] deklaracja kanclerza Gerharda Schroedera o mozliwosci zatrudnienia w Niemczech 40 tysiecy informatykow, w tym rowniez z Polski. Liczby podane sa calkowicie nieprawdziwe. Niemcy ostatnio dostali swira na punkcie internetu i zamarzylo im sie, za blogoslawienstwem USA, przejecie kontroli poprzez internet nad cala Europa. Byc moze istotnie oficjalnie planuja zaprzegniecie do roboty tanszej sily roboczej z Polski w liczbie 40 tysiecy. Szacunki jednak na najblizsze lata podaja liczby grubo ponad miliona informatykow do zaimportowania! Przypomniec warto w tym momecie, iz produkcja roczna informatykow w Polsce wynosi (za dziennikiem Internetowym PAP) zaledwie 10 tysiecy. Co wiecej, na wiesc o planach niemieckich obudzila sie rowniez Unia Europejska, i tez uznala rozwoj internetu za swoj cel strategiczny, dogonienie Ameryki. Rzecz niemozliwa z zalozenia w przeciagu paru lat, ale dystansujaca Polske automatycznie - baj, baj Europo! Niedowiarkom polecam przejrzenie raz jeszcze strony http://www.iyp.org/internet/ - Polska ma internet na poziomie takich krajow trzeciego swiata jak Rosja, zas odplyw wykwalifikowanej kadry z kraju (nieunikniony przeciez), spowoduje jeszcze szybsze pograzanie sie na skali rozwoju technologicznego i ekonomicznego. zb. _____________________________________________________________________ Subject: Niech zyje UE! (#2) Date: Mon, 27 Mar 2000 12:32:13 +0200 From: Jurek Konior <[EMAIL PROTECTED]> Newsgroups: pl.soc.polityka Witam, Pamietacie Jerzego Kropiwnickiego, ktory swoimi prognozami mial podobno wykonczyc nasza gospodarke i po zgodnym ataku (demo)liberalnych mediow poszedl na urlop. Otoz Kropiwnicki z urlopu wrocil, choc media jakos o tym nie odnosily. W dzisiejszym "Naszym Dzienniku" wywiad z ministrem. Tutaj tylko fragmenty. Cytuje: Jezeli teraz powstaly watpliwosci, co do terminu wejscia Polski do Unii, to sa one efektem tego, o czym mowilem wczesniej. Unia Europejska nie jest w tej chwili specjalnie zainteresowana Polska z jednego zasadniczego powodu: prawie wszystko, co kraje Unii i Unia jako calosc chcialy uzyskac od Polski, juz uzyskaly z dniem pierwszego stycznia 1999 roku. Reszte otrzymaja od pierwszego stycznia roku 2001. To sa etapy, w ktorych nastepuje otwieranie polskiego rynku na towary i uslugi z Unii Europejskiej. Wiemy tez, kiedy istniejaca jeszcze ochrona rynku polskiego bedzie usuwana. Kalendarz jest juz uzgodniony, a wynika z przyjetych umow miedzynarodowych. Obojetnie, czy wejdziemy do Unii, czy nie, te umowy zobowiazuja nas do znoszenia tych barier. Malo kto sobie uswiadamia, ze od pierwszego stycznia 2001 roku dostep do polskiego rynku energetycznego, szczegolnie naftowego, bedzie otwarty. Dlatego nie jest dla mnie zaskoczeniem, ze Unia traci entuzjazm dla przyjecia Polski, bo niewiele moze juz na tym zyskac, a przychodzi czas, w ktorym powinna swiadczyc na rzecz Polski. Co daje Unii fakt, ze Polska do niej nie nalezy? Na przyklad moze, nie przejmujac sie naszym zdaniem, prowadzic z Polska ostra walke na rynkach trzecich. Tak bylo w 1998 roku na rynku rosyjskim w przypadku wieprzowiny. Poza rolnictwem Unia swiadomie chce utrzymac ograniczenia w stosunku do Polski na rynku pracy. Sa to jednak ograniczenia stosowane wybiorczo. Przykladem moze byc deklaracja kanclerza Gerharda Schroedera o mozliwosci zatrudnienia w Niemczech 40 tysiecy informatykow, w tym rowniez z Polski. Kanclerz Schroeder, mimo ze socjalista, nie przejmuje sie tym, co powiedza Francuzi lub Anglicy, po prostu pilnuje niemieckich interesow. W stosunkach z Unia w podobny sposob powinnismy i my postepowac, to znaczy pilnowac interesu polskiego. Z tego, co Pan powiedzial, wynika, ze Unia Europejska wycisnela nas jak cytryne i teraz najchetniej zostawilaby nas samym sobie... - Czy jak cytryne, to trudno powiedziec. Zaryzykowalbym inne porownanie. Znalezlismy sie w takiej sytuacji jak latwowierna dziewczyna w przedwojennych romansach, ktora dajac przed slubem to, co powinna dac po slubie, stracila zainteresowanie partnera. Koniec cytatu. Calosc pod http://www.naszdziennik.pl Czyli, jak pisalem na tej liscie, jestesmy kolonia, a kolonii sie do statusu metropolii nie dopuszcza. Poza sznurem, o ktorym pisze Wyspianski, zostala nam juz tylko ziemia. Ale i to chyba nie na dlugo. Zeby nie bylo, ze tylko Radio Maryja i "Nasz Dziennik" glosza te Hiobowe wiesci. Oto piatkowy, krakowski "Dziennik Polski", moim zdaniem calkiem liberalna gazeta, pisze o problemie sprzedazy polskiej ziemi cudzoziemcom. Znowu male fragmenty, cytuje: Zbigniew Bartus Nie z tej ziemi? Handel ziemia, zwlaszcza w zachodniej i polnocno-wschodniej Polsce, kilka lat temu w zasadzie wymknal sie spod kontroli. Kwestia ta interesuja sie obecnie - w rownym stopniu - agencje nieruchomosci i UOP. "Nie, nie jestem jednym z tych, co z maniakiem Lepperem na czele gotowi sa zginac w walce przeciw Unii Europejskiej. Przeciwnie: uwazam sie za euroentuzjaste. Ale zaczyna mnie niepokoic kilka spraw, o ktorych u nas, na Warmii i Mazurach, w ogole pisac sie przestalo. Kiedys donosila o tym "Gazeta Olsztynska", zalozona ponad sto lat temu dla walki o polskosc tej ziemi. Od dwoch lat jej wydawca nazywa sie: Hirtreiter. I temat przestal istniec. Przypadek? Sam juz nie wiem, bo zjawisko sie nasila, jest o czym pisac... ... Zawsze wybuchalem panicznym smiechem, jak ktos rzucal haslo: "przyjda i wykupia". A niech kupuja - mowil moj brat, cieszac sie, ze dzieki temu ceny nieruchomosci, a co za tym idzie - jego prowizje jako posrednika - wzrosna. (...) Cztery lata temu kupilem z zona dwa mieszkania w nowym budynku niedaleko plazy w Swinoujsciu. Trzecie mieszkanie kupilismy rok pozniej niedaleko Koszalina. Pan sobie wyobraza? Za sasiadow mamy samych cudzoziemcow albo "malowanych" wlascicieli-Polakow, za ktorymi stoi Bog wie czyja gotowka (w sezonie mieszkaja wylacznie Niemcy, Holendrzy, Dunczycy...). Ceny tych mieszkan byly dla Polakow abstrakcyjne - i stale rosna. (...) ... Wyjasnianie tej kwestii przychodzi nam tym trudniej, ze handel ziemia, zwlaszcza w zachodniej i polnocno-wschodniej Polsce, kilka lat temu - mimo formalnego nadzoru Ministerstwa Spraw Wewnetrznych i Administracji - w zasadzie wymknal sie spod kontroli. Kwestia ta interesuja sie obecnie - w rownym stopniu - agencje nieruchomosci i Urzad Ochrony Panstwa... ... Piec lat temu nadszedl do UOP-u list od mieszkancow podkoszalinskich Ostrowic w sprawie lamania prawa polskiego w kwestii zakupu ziemi przez niemieckie ziomkostwa": "Dowiedzielismy sie od naszych krewnych w Niemczech o przygotowaniach w stowarzyszeniu Pommernland do planowej akcji wykupywania na ziemiach odzyskanych ziemi z rak polskich". Autorzy podali w liscie nazwisko "podstawionego przez niemieckiego nabywce Polaka, ktory wezmie udzial w przetargu" na ponad sto hektarow nalezacych do AWRSP, polozonych nad jeziorem tuz obok Drawskiego Parku Krajobrazowego. W istocie, czlowiek ten wzial udzial w przetargu i... wygral oferujac niebotyczna dla pozostalych uczestnikow cene. Koszalinski "Glos Pomorza" zdolal ustalic, ze mezczyzna kupil juz wczesniej cztery inne gospodarstwa w okolicy i dwie dzialki rekreacyjne nad jeziorem - takze na przetargach, z cztero-, pieciokrotnym przebiciem ceny wywolawczej. W Urzedzie Wojewodzkim powiedziano mi, ze miliarder mieszka... w popegeerowskim bloku w Gorzowskiem. W jego imieniu(?) gospodarstwami zarzadza obywatel Niemiec. ... Piotr Baumgart, dzialacz "Solidarnosci Wiejskiej", zebral dokumentacje o wielu przypadkach nielegalnych dzialan tego typu. Wiekszoscia z nich zainteresowal sie UOP. Czesc znalazla final w sadzie. Prokuratura w Szczecinie postawila zarzuty m.in. 9 Niemcom i 5 Polakom, ktorzy - w jej opinii - za posrednictwem fikcyjnych spolek nabyli nielegalnie ok. tysiaca hektarow ziemi i inne nieruchomosci. Wtajemniczeni twierdza, ze ta sprawa to tylko wierzcholek gory lodowej... ... W traktacie ustanawiajacym Wspolnote panstwa czlonkowskie zobowiazaly sie do "zniesienia przeszkod w swobodnym przeplywie towarow, osob, uslug i kapitalu". Organy UE maja umozliwic "nabywanie nieruchomosci znajdujacych sie na terytorium jednego z panstw czlonkowskich przez obywatela innego panstwa czlonkowskiego". Jedna z dyrektyw UE zobowiazuje czlonkow do "zniesienia utrudnien w swobodnym osiedlaniu sie w krajach czlonkowskich przez przedsiebiorstwa i osoby fizyczne". Podobne zobowiazanie Polski - w stosunku do przedsiebiorstw z UE - zapisano w Ukladzie Stowarzyszeniowym. ... Okazuje sie, ze nawet unijni fachowcy od nieruchomosci maja blade pojecie o sytuacji na polskim rynku. Bawiacy niedawno na zaproszenie Polskiej Federacji Rynku Nieruchomosci specjalisci z Zachodu przekonywali, ze "Polacy nie powinni sie obawiac wykupu nieruchomosci, a juz na pewno nie gruntow rolnych". - Zapytalem tych panow - mowil "Gazecie Wyborczej" Janusz Lisiecki, prezydent PFRN - czy wiedza, ile kosztuje ziemia w Polsce. Oczywiscie nie wiedzieli. Kiedy wiec im powiedzialem, ze za 100 tys. zl, czyli nieco ponad 24 tys. dolarow, mozna kupic nawet 1000 hektarow, byli wyraznie zmieszani. W nie najdrozszej Irlandii 1000 hektarow ziemi kosztuje 5-9 milionow dolarow... ... W Europie Zachodniej wyraznie rosnie zainteresowanie polskimi nieruchomosciami. Dwa lata temu brytyjski "The Guardian" donosil o planach tamtejszych rolnikow i biznesmenow: "Sa zainteresowani kupnem gruntow w Europie Srodkowej, ktore sa dziesiec razy tansze od ziemi na Wyspach. Licza tez na subsydia z UE, kiedy nowoprzyjete kraje objete zostana wspolna polityka rolna Unii. Zakupem ziemi w Polsce od dawna interesuja sie Niemcy, Austriacy, Holendrzy". Oficjalnie owocem tych zabiegow byl legalny zakup przez cudzoziemcow (od poczatku lat 90.) niespelna 20 tys. ha polskiej ziemi. A nieoficjalnie? Wystarczy sie przejechac do b. Prus Wschodnich lub na Pomorze. Miejscowi potrafia bezblednie wskazac, co jest czyje. Teoretycznie ustawa z 1996 roku uniemozliwia legalizacje lewych transakcji (m.in. na notariuszy nalozono obowiazek informowania Ministerstwa Sprawiedliwosci o wszelkich zakupach ziemi dokonywanych przez spolki z udzialem kapitalu zagranicznego). Pojawia sie jednak pytanie: co bedzie, gdy obrot ziemia zostanie calkowicie uwolniony i chetni na polskie grunty nie beda juz musieli bawic sie z organami scigania w kotka i myszke? - Moge sobie wyobrazic, ze ktos na Zachodzie rzuca haslo: kupujcie ziemie w Polsce, bo jest strasznie tania, a z czasem zyska na wartosci - mowil prezydent PFRN. - Oczywiscie firmy zagraniczne nie kupowalyby ziemi wokol miast, by tam prowadzic dzialalnosc rolnicza! Byloby rzecza niebezpieczna, gdyby ogromne arealy znalazly sie w reku jednego wlasciciela. Bedac monopolista na danym terenie, mialby on mozliwosc dyktowania cen. Wladze powinny monitorowac transakcje nieruchomosciowe. - Tu, w majestacie prawa, przez osoby podstawione, kupiono kilka tysiecy hektarow - komentuje byly burmistrz gminy Polanow, z terenu ktorej piec lat temu wyslano pierwszy donos do UOP-u. - Sa Niemcy, Dunczycy, Holender... Wniesli kapital, poczynili inwestycje, odnowili budowle, rekultywuja odlogi, dali robote... To chyba nie powinno wzbudzac niepokoju? "Nie jest zdrowe, jesli cudzoziemcy, dzieki wielokrotnie wiekszej sile nabywczej swych pensji i odkladanym przez lata kapitalom, wykupia wszystko, co wartosciowsze, a miejscowym pozostanie na wieki rola pracownikow najemnych. Cala Europa, nawet ta najbogatsza, mimo oficjalnej otwartosci, broni sie przed takim scenariuszem, przynajmniej na szczeblu lokalnym. Wymaga to aktywnosci lokalnych srodowisk, mobilizowanych m.in. przez prase. Chodzi przeciez o duze zyski z handlu, uslug, osrodkow wypoczynkowych... Na nie w pierwszym rzedzie rzuca sie cudzoziemcy. Obawy Polakow nie sa wcale urojone. Mam je i ja, polski euroentuzjasta" - konczy swoj internetowy list P.G. Koniec cytatu. Wszystko byloby byc moze, powtarzam byc moze, warte dyskusji, gdybysmy juz w tej Unii byli i np. nasi rolnicy z tych unijnych funduszy korzystali. A tak, maja nas jak na tacy. Dlatego rekami polskich Judaszow, za europejskie srebrniki, kwestia chlopska bedzie zapewne ostatecznie rozwiazana. Swoja droga, czy jakis liberal zrozumie chlopa, ktory po prostu kocha swoja ziemie i nie traktuje jej "jako jednego z towarow, ktory ma taka wartosc, jako kros zaplaci"? Pozdrawiam, -- Jurek K.