Re: 30 lat temu
On 19 Dec 00 at 14:42, Mikolaj Sawicki wrote: Zdaje sobie sprawe, ze p. Szymoszek wystepuje tu w roli poslanca przynoszacego zle wiesci, niemniej nie chce jego postingu pozostawic bez odpowiedzi. Otoz ja tego nie rozumiem. Pamietam Grudzien 1970, i pamietam takze zimowe noce w Warszawie stanu wojennego i kolejki ustawiajace sie pod sklepami miesnymi na dlugo przed nastaniem dnia, grzejace sie przy rozpalonych ogniskach w oczekiwaniu na otwarcie kslepu, bez gwarancji, ze cokolwiek w nim bedzie. Pamietam sklepy w ktorych w koncu zabraklo nawet octu. Kartki na mieso, cukier etc. Czy naprawde "dla ogromnych rzesz Polakow prawdziwa katastrofa wydarzyla sie dopiero w latach 90-tych, z nastaniem rzadow "solidarnosciowych"."? Ludzie ktorzy tak uwazaja maja albo krotka pamiec, albo nie maja zadnej pamieci tego okresu. Juz sie do tego ustosunkowywal Michal Niewiadomski, ktory wykazal, ze czasem lepiej stac w kolejkach po nocy wraz z innymi staczami, niz stracic robote i poczuc sie bez perspektyw w sytuacji gdy zona suszy glowe, ze kolega z klasy to o tak sie ustawil, ma wille, "bryke" itp, a przeciez zawsze byl gorszy, glupszy, i w ogole. Warto dodac jeszcze jeden element ze sfery psychologiczno- propagandowej: komunisci oczywiscie klamali na potege, w nosie mieli jakies tam dobro obywateli, ale przynajmniej deklarowali, ze wladza, ktora odpowiada za wszystko, odpowiada rowniez w jakiejs mierze za los poszczegolnych obywateli. To byl taki argument przeciwko zlym kapitalistom. Jesli wiec zle sie dzialo, podwyzka cen czy reglamentacja albo braki w zaopatrzeniu, przynajmniej bylo wiadomo, kogo o to oskarzyc. Cecha rzadow "solidarnosciowych", oskarzanych gremialnie o "zla polityke informacyjna", o "malo ludzkie oblicze" itp., bylo odzegnanie sie od odpowiedzialnosci za czyjkolwiek los i zostawienie duzych grup ludzkich samym sobie. Moze to i tak powinno byc w "liberalnej" gospodarce, ale tu byl zbyt duzy szok. I rozlozone rece, i powtarzanie w kolko, ze po okresie "komuny" jestesmy tak biednym panstwem, ze nawet gdybysmy chcieli komus pomoc, to nie ma z czego. A jednoczesnie rosnace fortuny- w tym takze tych, ktorzy zalapali sie do roznego rodzaju wladzy, administracji, urzedow na roznych szczeblach. Generalna zasada stalo sie bowiem dbanie przede wszystkim o interes wlasny, o interes rodziny, ewentualnie "krewnych i znajomych krolika"- nawet w srodowisku tych ludzi, ktorzy wlasnie z racji zajmowanych stanowisk powinni dbac raczej o dobro wspolne. Codziennie media podaja przyklady. Dzisiaj rano slyszalem na przyklad, ze prezes spoldzielni mieszkaniowej z tejze spoldzielni pieniedzy finansowal sobie jakies kursy, zamiast placic za to z wlasnej kieszeni. I uzasadnial: dbam o ksztalcenie pracownikow, bedac sam swoim pracownikiem. Aha: ja WIEM, ze "spoldzielnie mieszkaniowe" to relikt komunizmu i wcale nie powinny miec miejsca, predzej czy pozniej za nie sie wezma, ale efekty ich likwidacji beda w naszych warunkach takie, ze urzednicy polapia miejsca na innych stolkach (na przyklad w Terenowej Delegaturze Urzedu Likwidacji Spoldzielni Mieszkaniowych), za to kilka biednych rodzin wyladuje na bruku, bo takie beda prawa "rynku". W tej sferze propagandowej za malo bylo mowy o korzysciach dla ludzi. Powiedzmy Balcerowicz: "ratowal finanse panstwa". A ludziom zostaly "nieuniknione koszty ratowania finansow panstwa". Ostatnio rzad bohatersko wprowadza "cztery_konieczne_ reformy_za_realizacje_ktorych_nie_wzieli_sie_ci_cwani_ komunisci_a_powinni", znow jednak celem jest "reforma", a ludziom trudniej dostac sie do lekarza, lekarzom nie lepiej, a pielegniarki- wiadomo. Za to kasy chorych- rozkwitaja. To prawdziwy sukces "reformy". W sprawie edukacji minister rzadu Buzka pomylil sie o jakies glupie miliony, w efekcie czego aby w tym roku uratowac budzet, trzeba bylo w te pedy nowelizowac Karte Nauczyciela, zeby nauczyciele w przyszlym roku za duzo pieniedzy nie dostali. I znow przyklad sprzed kilku dni: pracownicy administracji jednej z warszawskich gmin- dzielnic wyplacili sobie na gwiazdke dodatkowe pensje od 800 do 5000 zlotych, ile kto zarabial, a nauczycielom przyznano talony na 150 zlotych. Czy naprawde nikt tak nie pomysli? Ja sam slyszalem opinie idaca krok dalej, ze ofiary z lat 1945-56, 1970, 1976, 1981 same sobie sa winne, bo nie trzeba bylo z wladzami zaczynac. Jeszcze troche, i co pozostanie wspolna wartoscia w zbiorowej pamieci narodu? Sadze, ze to powyzej cytowane "myslenie" jest w istocie cecha identyfikujaca homo sovietucus, i stanowi ogromny bagaz wyniesiony przez spleczenstwo z czasow komunizmu. Tak, Pan by chcial, zeby ludzie mysleli w kategoriach "zbiorowej pamieci narodu", a tu okazuje sie, ze tak naprawde kazdy ma swoja wlasna pamiec...Najlatwiej zwalic na "homo sovieticus" i czasy komunizmu, zwlaszcza gdy ktos wzdycha do przeszlosci, bo teraz dopiero napotkal w swoim zyciu na prawdziwe problemy, z ktorymi nie
Re: 30 lat temu
Wstapilem na chwilke liczac na swiateczny nastroj, wspolne koledowanie, i ogolnie anielskosc przedswiateczna, a tu na P-L jak za starych dobrych czasow: komuna, boje historyczne, martyrologia. Slwem dez.awi. I nawet nic do roboty dla mnie nie ma, gdyz p. Szymoszek przejal paleczke niczym polscy politycy majtek po peerlu. Nawet pozrzedzic nie mozna, bo wszystko trafnie przezen ujete: On Thu, 21 Dec 2000, Andrzej Szymoszek wrote: Pomijamy obszerna fragment hagigraficzny posiwecony sytuacji w PRL. (to jeszcze ja wrote) Cecha rzadow "solidarnosciowych", oskarzanych gremialnie o "zla polityke informacyjna", o "malo ludzkie oblicze" itp., bylo odzegnanie sie od odpowiedzialnosci za czyjkolwiek los i zostawienie duzych grup ludzkich samym sobie. Moze to i tak powinno byc w "liberalnej" gospodarce, Nie powinno, nawet w bardzo liberalnej. A nawet im bardziej liberalna, tym mniej powinno. Rzad moze sobie wyrazac brak zainteresowania: 'to nie my, to rola samorzadow', 'to nie do nas tylko do chorych kas', 'o gospodarce prosimy laskawie rozmawiac z niewidzialna reka', 'o stopach procentowych ze znikajaca pania Prezes' itd... Tyle tylko, ze sa to pobozne zyczenia i gusla zwyczajne. Rzad z definicji rzadzi krajem i jak w tym kraju zle sie dzieje, to zadne chowanie glowy w piaske nic nie da - problemy i tak przylaza do rzadu, czego az nazbyt liczne przyklady: pielegniarki ani mysla zawracac sobie glowe dyskusjami w kasch chorych, rolnicy zamiast do niewidzialnej wala pod ministerstwo, jak cena ropy rosnie, to rzad musi sie przeprosic z ruska ropa i interweniowac na ryku obnizajc cla. Na rzdaowy minimalizm mozna sobie pozwolic w kraju o stabilnej, zrownowazonej sytuacji ekonomicznej i spolecznej, a nie w pantwie, w ktorym zachodza tzw. 'przemiany systemowe'. A i to nie bardzo. Taka Matka Boska polskich liberalow, Goska Taczerowa, za nic nie wierzyla w jakies tajemne sily i dokonywane przez sie zmiany kontrolowala stalowa reka, interweniujac gdzie popadnie. Jej polscy wyznawcy wierza tym czasem w cuda, w szczegolnosci w nieskonczone zasoby ludzkiej cierpliwosci i zdolnosci do ponoszenia wyrzeczen. Oj moga sie przeliczyc! ale tu byl zbyt duzy szok. I rozlozone rece, i powtarzanie w kolko, ze po okresie "komuny" jestesmy tak biednym panstwem, ze nawet gdybysmy chcieli komus pomoc, to nie ma z czego. A ja coraz czesciej dochodze do wniaosku, ze z ta niszczycielska rola 'komuny' w ekonomii to byla troche taka domowej roboty propaganda negatywna. Nawet ja jej uleglem i pod jej wplywem uznalem, kiedys, ze dziadowskiego majatku wytworzonego za czasow PRL starczy na jakie 5-6 lat intensywnegpo rabunku. A tu prosze - starczylo na dziesiec z okladem. Widac nie wszystko, co komuna wybudowala to bylo barachlo. Aha: ja WIEM, ze "spoldzielnie mieszkaniowe" to relikt komunizmu i wcale nie powinny miec miejsca, predzej czy pozniej za nie sie wezma, ale efekty ich likwidacji beda w naszych warunkach takie, ze urzednicy polapia miejsca na innych stolkach (na przyklad w Terenowej Delegaturze Urzedu Likwidacji Spoldzielni Mieszkaniowych), za to kilka biednych rodzin wyladuje na bruku, bo takie beda prawa "rynku". Juz sie wzieli, panie Andrzeju. Juz ci tam AWSowscy bolszewicy do spolki z przyczjaonymi do kolejnego skoku na kase za ich plecami cwaniakami przepychaja powoli ustawe. Bedziemy oto mieli powtorke z rozbioru mienia postpeerelowskiego: naiwni uwierza w hasla o rozwalaniu 'dziedzictwa komuny', po czym znajda sie bdaz na bruku badz w zrujanowanych domach, na remonty ktorych nie bedzie ich stac. No i wtedy juz tylo pozostanie wybierac co smakowitsze rybki ze spoldzielczego majtku. Ciekawa rzecz: ustawa narusza dwie najbardziej fundamentalne zasady konstytucyjne (i przy okazji okrada mnie z moich pieniedzy), a mimo to nikt jakos nie grzmi. Nadto godzi w idee wolnego rynku. Ciekawa rzecz bowiem, iz 'postkomunistyczne spoldzielcze molochy' calkiem dobrze sie na tym rynku znalazly; w kazdym razie nie slychac o masowych bankructwach. No i teraz trzeba ustawy, zeby je skutecznie rozwalic! Jakis- przepraszam z nieprlamentarne wyrazenie - posel wypowiadal sie o tym z entuzjazmem jako 'o kolejnej, piatej wielkiej reformie'. Jedno z dwojga, albo to jemu rozum odebralo, albo ja za chwile rozum strace, jak jeszcze troche pomieszkam w tym kraju! W tej sferze propagandowej za malo bylo mowy o korzysciach dla ludzi. Powiedzmy Balcerowicz: "ratowal finanse panstwa". A ludziom zostaly "nieuniknione koszty ratowania finansow panstwa". Ostatnio rzad bohatersko wprowadza "cztery_konieczne_ reformy_za_realizacje_ktorych_nie_wzieli_sie_ci_cwani_ komunisci_a_powinni", znow jednak celem jest "reforma", a ludziom trudniej dostac sie do lekarza, lekarzom nie lepiej, a pielegniarki- wiadomo. Za to kasy chorych- rozkwitaja. To prawdziwy sukces "reformy". W sprawie edukacji minister rzadu Buzka pomylil sie o jakies glupie miliony, w efekcie czego aby w tym roku uratowac budzet, trzeba bylo
Re: 30 lat temu
On Tue, 19 Dec 2000 14:42:35 -0500, Mikolaj Sawicki [EMAIL PROTECTED] wrote: (...) Moja wizja Polski jest panstwo prawa i przejrzystej demokracji parlamentarnej, ktorej waznym elementem musza byc JOW. Jesli propagandzistom SLD uda sie utrwalic "myslenie" przedstawione przez p. Szymoszka, to przyszla Polska w optymistycznym wariancie bedzie bananowa republika rzadzona przez uwlaszczonych komunistow i skorumpowana posolidarnosciowa gangrene, a w wariancie pesymistycznym nie bedzie jej wcale, bo jakos tak bywalo, ze historia dawala nam szanse nie dluzej niz przez dwadziescia lat, wiec bylibysmy juz w drugiej polowie... Przylaczam sie do bardzo ciekawej wypowiedzi Mikolaja. Propaganda przeciw propozycjom naprawy ustroju III-ej Rzplitej majacym na celu uczynienie z Polski nowoczesnej, obywatelskiej demokracji parlamentarnej (chodzi tu o przede wszystkim o reforme prawa wyborczego) wydaje sie ostatnio nasilac. Propaganda ta wydaje sie uzywac nastepujacych czterech argumentow: 1.) reformowac panstwo chca nieudacznicy, ktorzy nie "zalapali sie" do wladzy, 2.) reformy mialyby rzekomo na celu powrot do PRL i jej zludnego "bezpieczenstwa socjalnego", 3.) zmiany spowolnilyby entuzjastyczny marsz III Rzplitej do Unii Europejskiej, 4) panstwo wlasnie dokonalo "czterech wielkich reform" i nalezy tylko troche poczekac na ich pozytywne skutki. Malo kto, procz samych propagandzistow, wydaje sie te argumenty traktowac powaznie. W miare postepujacego upadku III Rzplitej nie tylko rosnie oddolny nacisk na potrzebe reform ustrojowych, ale sila postkomunistycznej oligarchii slabnie. Jest kilka dowodow tej slabosci. Za 11 dni zaczyna sie w Polsce nowy rok finansowy, a Sejm do tej pory nie uchwalil ustawy budzetowej. Wyrazny pat powstal w zwiazku z projektem ustawy o ordynacji wyborczej (z nowym podzialem na wielomandatowe okregi i utrwaleniem antykonstytucyjnej "listy Zombich"). Ustawa miala byc uchwalona w polowie grudnia, a nowe wybory mialy podobno odbyc sie na wiosne. Komisja Nadzwyczajna ds Ordynacji nie zebrala sie od lipca, ustawa nie zostala nawet przeslana do Sejmu, a wiec wiosenne wybory staly sie niemozliwe. Wczoraj dowiedzielismy sie tez nieoczekiwanie, ze Sejm nie zdazy uchwalic przed 1 stycznia poprawionej ustawy o obywatelstwie, za wprowadzeniem ktorej w pierwszej wersji glosowalo prawie 100% poslow. Proces legislacyjny musi sie teraz rozpoczac od nowa. Polonia wydaje sie interpretowac to wydarzenie jako swe wielkie zwyciestwo, ale prosciej jest chyba ten sukces Polonii wyjasnic zwykla indolencja Sejmu (o ile to jest rzeczywiscie sukces, bo nadal obowiazuje ustawa o obywatelstwie z 1962r.) Tomasz J Kazmierski
Re: 30 lat temu
On Mon, 18 Dec 2000 17:50:24 MET, Andrzej Szymoszek [EMAIL PROTECTED] wrote: dla ogromnych rzesz Polakow prawdziwa katastrofa wydarzyla sie dopiero w latach 90-tych, z nastaniem rzadow "solidarnosciowych". Mowi sie czasem z gracja o "nieuniknionych kosztach reform", ponoszonych przez tych czy owych, ale owo zgrabne sformulowanie w wielu konkretnych przypadkach znaczy tyle co osobista tragedia i upadek, z ktorego nie zawsze mieli sile sie podniesc. Zdaje sobie sprawe, ze p. Szymoszek wystepuje tu w roli poslanca przynoszacego zle wiesci, niemniej nie chce jego postingu pozostawic bez odpowiedzi. Otoz ja tego nie rozumiem. Pamietam Grudzien 1970, i pamietam takze zimowe noce w Warszawie stanu wojennego i kolejki ustawiajace sie pod sklepami miesnymi na dlugo przed nastaniem dnia, grzejace sie przy rozpalonych ogniskach w oczekiwaniu na otwarcie kslepu, bez gwarancji, ze cokolwiek w nim bedzie. Pamietam sklepy w ktorych w koncu zabraklo nawet octu. Kartki na mieso, cukier etc. Czy naprawde "dla ogromnych rzesz Polakow prawdziwa katastrofa wydarzyla sie dopiero w latach 90-tych, z nastaniem rzadow "solidarnosciowych"."? Ludzie ktorzy tak uwazaja maja albo krotka pamiec, albo nie maja zadnej pamieci tego okresu. jesli ponad polowa Polakow ocenia wprowadzenie stanu wojennego przez generala J. jako fakt pozytywny, to moze to oznaczac obok popularnej teorii zapobiezenia wejscia Ruskich takze i to, ze przynajmniej general wzial i odsunal tych "solidaruchow", ktorzy juz wtedy chcieli sobie porzadzic. Tego typu myslenie powoduje przewartosciowanie calej historii powojennej Polski- z punktu widzenia tych ludzi. Nawet jesli nikt przy zdrowych zmyslach nie powie, ze: "a, w tym grudniu 70 dobrze wladza zrobila, bo juz wtedy oni chcieli w tym Gdansku obalic ja, samemu sie dorwac i robic to co teraz robia", to spojrzenie na historie zaowocuje obojetnoscia, wywazeniem racji, itp. Czy naprawde nikt tak nie pomysli? Ja sam slyszalem opinie idaca krok dalej, ze ofiary z lat 1945-56, 1970, 1976, 1981 same sobie sa winne, bo nie trzeba bylo z wladzami zaczynac. Jeszcze troche, i co pozostanie wspolna wartoscia w zbiorowej pamieci narodu? Sadze, ze to powyzej cytowane "myslenie" jest w istocie cecha identyfikujaca homo sovietucus, i stanowi ogromny bagaz wyniesiony przez spleczenstwo z czasow komunizmu. Jesli ktos podnosi takie hasla jak teraz Panowie, z oburzeniem, ze jak to, dlaczego, ze cos z tym trzeba zrobic, itp, to jest to postrzegane jako objaw pewnego politycznego radykalizmu: robi sie szum, a nie tyle o to chodzi, tylko o zaistnienie samemu na scenie. A ludziska jak maja wybierac radykalow, ktorzy juz- juz pogonia cale to towarzystwo magdalenkowe, zdekomunizuja doszczetnie, kogo trzeba powsadzaja, kogo trzeba puszcza w skarpetkach, i na tym fundamencie beda budowac jakies "katolickie panstwo narodu polskiego", to niestety wola glosowac na SLD. Mysle, ze taka dychotomia jest z gruntu falszywa, chociaz zapewne usilnie propagowana przez SLD. Moja wizja Polski jest panstwo prawa i przejrzystej demokracji parlamentarnej, ktorej waznym elementem musza byc JOW. Jesli propagandzistom SLD uda sie utrwalic "myslenie" przedstawione przez p. Szymoszka, to przyszla Polska w optymistycznym wariancie bedzie bananowa republika rzadzona przez uwlaszczonych komunistow i skorumpowana posolidarnosciowa gangrene, a w wariancie pesymistycznym nie bedzie jej wcale, bo jakos tak bywalo, ze historia dawala nam szanse nie dluzej niz przez dwadziescia lat, wiec bylibysmy juz w drugiej polowie... Mikolaj Sawicki
19 (bylo 30) lat temu
At 14:42 19/12/2000 -0500, you wrote: On Mon, 18 Dec 2000 17:50:24 MET, Andrzej Szymoszek [EMAIL PROTECTED] wrote: dla ogromnych rzesz Polakow prawdziwa katastrofa wydarzyla sie dopiero w latach 90-tych, z nastaniem rzadow "solidarnosciowych". Mowi sie czasem z gracja o "nieuniknionych kosztach reform", ponoszonych przez tych czy owych, ale owo zgrabne sformulowanie w wielu konkretnych przypadkach znaczy tyle co osobista tragedia i upadek, z ktorego nie zawsze mieli sile sie podniesc. Zdaje sobie sprawe, ze p. Szymoszek wystepuje tu w roli poslanca przynoszacego zle wiesci, niemniej nie chce jego postingu pozostawic bez odpowiedzi. Otoz ja tego nie rozumiem. Pamietam Grudzien 1970, i pamietam takze zimowe noce w Warszawie stanu wojennego i kolejki ustawiajace sie pod sklepami miesnymi na dlugo przed nastaniem dnia, grzejace sie przy rozpalonych ogniskach w oczekiwaniu na otwarcie kslepu, bez gwarancji, ze cokolwiek w nim bedzie. Pamietam sklepy w ktorych w koncu zabraklo nawet octu. Kartki na mieso, cukier etc. Czy naprawde "dla ogromnych rzesz Polakow prawdziwa katastrofa wydarzyla sie dopiero w latach 90-tych, z nastaniem rzadow "solidarnosciowych"."? Ludzie ktorzy tak uwazaja maja albo krotka pamiec, albo nie maja zadnej pamieci tego okresu. Gwoli scislosci historycznej: Najwieksze trudnosci zaopatrzeniowe, byly jesienia 1981, czyli przed a nie po wprowadzeniu stanu wojennego. Wtedy wlasnie, w czasie sezonu przetworow domowych, zabraklo octu, a nieco wczesniej nawet - rzecz w Polsce nieslychana - wodki. Byc moze byla to nawet swiadoma polityka wladz ktore chcialy spoleczenstwu pokazac rzekome skutki dzialania "wichrzycieli" z Solidarnosci. Pamietam tez wygloszona chyba w pazdzierniku opinie dobrze jak widac poinformowanego kolegi: 'na rynku nie ma towarow bo "oni" robia zapasy. Jak wprowadza stan wyjatkowy (nikt nie przewidywal ze nazwa to "wojenny") to beda musieli pokazac ze od razu sie poprawilo'. No i rzeczywiscie, o ile pamietam, pod koniec grudnia 1981 sytuacja sie poprawila, i wielu ludzi uwierzylo ze 'byl juz najwyzszy czas zrobic porzadek'. To przekonanie jak widac pozostalo w duzej czesci spoleczenstwa. (...) Mikolaj Sawicki Powroce jeszcze do poczatkowego "Ja tego nie rozumiem" i sprobuje rozwinac mysl Andrzeja Szymoszka. Otoz trudnosci zaopatrzeniowe i kolejki PRLu byly niewatpliwie niedogodnoscia, lecz napewno nie byly "katastrofa" - ludzie byli do tego przyzwyczajeni i umieli w tamtym systemie jakos funkcjonowac. No i wszyscy mieli malo, ale mniej wiecej po rowno. To cos zupelnie innego niz to co spotkalo wielu ludzi w latach 90tych. Jest psychologicznie latwiej stac z innymi w kolejce, niz utracic prace i szanse jej znalezienia, podczas gdy ci inni wlasnie sie bogaca. Socjalizm zapewnial jednak jakies minimum bezpieczenstwa socjalnego, ktorego obecnie brak. Wracajac do stanu wojennego - ja np. przez kilka pierwszych miesiecy 1982 nic nie robilem w pracy. Gdyby to nie byl uniwersytet nie byloby tak latwo, ale przyczyna nie byla nieobecnosc studentow, bo i normalnie nie mialem wtedy z nimi duzo do czynienia. Po prostu nie bylo odpowiedniego nastroju. Przychodzilismy wszyscy kolo 10tej, pili herbate, wymieniali wiadomosci a jak kto mial to i bibule, i gdzies kolo drugiej rozchodzili sie do domow. I nawet do glowy mi nie przyszlo ze moglbym nagle taka "prace" utracic. Nawet internowanym ich zaklady wyplacaly regularnie pensje. Nie dziwie sie wiec ze niektorzy Polacy tesknia do socjalizmu. O kolejkach latwo zapomniec, a nawet jak sie pamieta, to i tak pamiec ze nie trzeba bylo sie wtedy martwic sie o przyszlosc przewaza. Michal Niewiadomski
Re: 30 lat temu
From: "Mikolaj Sawicki" [EMAIL PROTECTED] Czy nikt w Polsce nie upomni sie o poleglych i o kare dla sprawcow? Dlaczego moi rodacy nie chca o tym pamietac? (...) Pani Mikolaju, ostatni raz o kare dla sprawcow upomnial sie publicznie Pan Krzaklewski wczoraj pod pomnikiem Poleglych Stoczniowcow, tyle ze na slowach sie konczy i guzik z tego wynika. W Polsce rzadzi uklad zawarty w Magdalence. Tak sie sklada, ze jeden z glownych kontrahentow tego ukladu - gen. Jaruzelski - ma na swoich rekach krew przelana w Gdansku w roku 1970. Ukaranie jego i innych czerwonych bandziorow za ten mord, byloby jednoznaczne z zerwaniem ukladu magdalenkowego i poczatkiem reakcji lancuchowej, na co obecna klika rzadzaca Polska nie pozwoli, gdyz ma w tym konkretny interes ekonomiczny, a wszelkie zasady czy chocby zwykla ludzka przyzwoitosc gleboko w odbycie. Piszac ze "nikt w Polsce nie upomni sie o poleglych i o kare dla sprawcow? Dlaczego moi rodacy nie chca o tym pamietac?" - pewno nieswiadomie - obraza Pan tych co robia to od lat, z tym ze sa oni calkowicie bezsilni. Pozdrawiam Irek Karaskiewicz
Re: 30 lat temu
On Sun, 17 Dec 2000 11:27:34 +0100, Irek Karaskiewicz [EMAIL PROTECTED] wrote: (...)W Polsce rzadzi uklad zawarty w Magdalence. Tak sie sklada, ze jeden z glownych kontrahentow tego ukladu - gen. Jaruzelski - ma na swoich rekach krew przelana w Gdansku w roku 1970. Ukaranie jego i innych czerwonych bandziorow za ten mord, byloby jednoznaczne z zerwaniem ukladu magdalenkowego i poczatkiem reakcji lancuchowej, na co obecna klika rzadzaca Polska nie pozwoli, gdyz ma w tym konkretny interes ekonomiczny (...) Zgadzam sie z Panska diagnoza sytuacji, ale nie rozumiem, dlaczego uklad zawarty pod okraglym stolem w Magdalence nadal sie utrzymuje - w koncu listy poslow do Sejmu nie uklada juz Wydzial Organizacyjny KC PZPR pod dyktando Biura Politycznego. Od ostatnich wyborow wladze sprawuje AWS, i odnosze wrazenie, ze dba glownie o nadrobienie zaleglosci spowodowanych nieobecnoscia w Magdalence i wyszarpanie dla siebie korzysci dopoki sie da. Piszac ze "nikt w Polsce nie upomni sie o poleglych i o kare dla sprawcow? Dlaczego moi rodacy nie chca o tym pamietac?" - pewno nieswiadomie - obraza Pan tych co robia to od lat, z tym ze sa oni calkowicie bezsilni. Nie bylo to moja intencja i przepraszam tych wszystkich, dla ktorych ta kwestia pozostaje wazna. Mikolaj Sawicki
Re: 30 lat temu
Mikolaj Sawicki: Zgadzam sie z Panska diagnoza sytuacji, ale nie rozumiem, dlaczego uklad zawarty pod okraglym stolem w Magdalence nadal sie utrzymuje - w koncu listy no coz.. jezeli fakty nie pasuja do teorii, tym gorzej dla faktow... a moze powyzsze swiadczy jednak o tym, ze diagnoza jest zla ? l
Re: 30 lat temu
Pan Tom Kazmierski przypomnial ze: Rano 16 grudnia 1970r wojsko i milicja otworzyly ogien do robotnikow pod II Brama Stoczni Gdanskiej. Po raz pierwszy po kilkudniowych strajkach i ulicznych protestach w Trojmiescie przeciw podwyzkom cen zywnosci padli zabici. Dodam fragment wspomnien generala brygady Stanislawa Antosa [owczesnego szefa sztabu Pomorskiego Okregu Wojskowego] opu- blikowanych w pracach Zbigniewa Branacha i przedrukowanych przez krakowski "Dziennik Polski" : Jeszcze w Bydgoszczy dowodca POW general Jozef Kaminski poinformowal mnie o zezwoleniu na uzycie broni. Zapytalem, kto jest autorem rozkazu uzycia broni. General Kaminski powiedzial mi, ze to rozkaz przelozonych. Nie wymienil zadnego nazwiska, ani stanowiska, ale nawet nie musial. Ja przeciez sluzylem w wojsku wiele, wiele lat, wiec nie mialem watpliwosci, kim byli ci przelozeni. Domyslalem sie, ze rozkaz zostal przekazany przez ministra obrony narodowej. Na pismie takiej tresci rozkazu nie widzialem, jednak o autorze rozkazu bez trudu wnioskowalem na podstawie znajomosci zasad dowodzenia. 15 grudnia o czternastej trzydziesci Grupy Operacyjna, ktorej dowodzenie mialem przejac zorganizowala stanowisko dowodze- nia w rejonie lotniska i koszar 49 pulku smiglowcow w Pruszczu Gdanskim. Zostalem poinformowany, ze tam mial byc sztab kierujacy akcja wojskowa. Na miejscu zastalem tylko Zenona Kliszke, bedacego wowczas czlonkiem Biura Politycznego KC PZPR. "Gdzie jest wojsko?" - zapytal. "W drodze" - odpowiedzialem. W trakcie krotkiej rozmowy ze mna Kliszko wrecz domagal sie, aby wojsko "spacyfikowalo" Gdansk. "A jak towarzysz premier to sobie wyobraza? - zapytalem znowu - "Bo ja osobiscie nie wiem jak to sie robi". Kliszko zaczal wowczas sie rozwodzic, jak pacyfikacje miasta robiono w powstaniu warszawskim. Sluchalem tych jego opowie- sci z poblazaniem, bo nie bylo trudno zauwazyc, ze on nie ma pojecia o zagadnieniu, ktore usiluje przedstawic. Tego co mowil, nie bralem oczywiscie powaznie. Kliszko bal sie jechac do Gdanska autem marki Wolga, ktorym dysponowal. Na jego zyczenie sformowalismy wiec konwoj, zlozony z transporterow opancerzonych i czolgow, a towarzysz Kliszko ukryl sie w jednym z wozow i bez zadnych incydentow zostal przemycony do Gdanska. Konkretnie do Komendy Wojewodzkiej MO. Byl tam juz general Chocha z Grupa Operacyjna Sztabu Generalnego, ktora w momencie naszego przybycia opracowala plan uzycia wojska dla opanowania sytuacji w miescie. Szef Sztabu Generalnego podczas odprawy zarzadzonej na godzine dwudziesta druga osobiscie postawil zadania posz- czegolnym jednostkom. Pierwszy zastepca ministra obrony Jaruzelskiego potwierdzil decyzje centrali, ze wojsko ma przyzwolenie na uzycie broni. Chyba wyrazil sie: "w ostatecz- nosci i z umiarem". Tlumaczyl, ze najpierw mialy byc oddawane strzaly ostrzegawcze w powietrze, a dopiero w ostatecznosci - w nogi.[...] Noca z wtorku na srode jednostki POW przystapily do wykony- wania postawionych zadan. Chodzilo glownie o zablokowanie Stoczni im. Lenina, Stoczni Polnocnej i innych obiektow w Gdansku. Rano okolo godziny dziewiatej, wzburzony general Chocha poinformowal mnie, ze zolnierze uzyli broni pod brama Stoczni im.Lenina. Polecil, abym natychmiast udal sie na miejsce zdarzenia w celu powstrzymania wojska przed dalszym uzyciem broni. Pamietam podenerwowanego wicepremiara Kociolka. Pytal: dlaczego zarzadzono blokade Stoczni im.Komuny Paryskiej, skoro on poprzez telewizje wezwal ludzi, aby we czwartek stawili sie do pracy. Ale ze sztabem politycznym nie mialem stycznosci. Kontakty z ta grupa utrzymywal general Chocha. Jak pamietam, sztab polityczny mial chyba taki sklad: Kliszko, Loga-Sowinski, Szlachcic, Slabczyk, Karkoszka, Korczynski i tak - Kociolek chyba, a raczej na pewno tez. Czekalem na zakonczenie odprawy. Zdenerwowanie nas wszyst- kich jeszcze bardziej wzroslo, kiedy general Chocha po jej zakon- czeniu oswiadczyl, ze decyzja o blokadzie pozostaje w mocy. Konkretnie, z nazwiska nie powiedzial, czyja to byla decyzja. W pospiechu zaczelismy sie zastanawiac, w jaki sposob uprzedzic ludzi, by nazajutrz nie szli do pracy. Postanowiono, ze rano na dworcach i przystankach kolejowych poprzez megafony zatrzyma sie ludzi. Rozkazy w tym zakresie zostaly wykonane, ale metoda okazala sie nieskuteczna. W czwartkowy ranek, okolo godziny szostej, otrzy- malem informacje, ze wojsko uzylo broni w poblizu gdynskiej Stoczni im.Komuny Paryskiej. Zameldowalem o tym szefowi Sztabu Gene- ralnego. Byl wsciekly. Zaczal cos sprawdzac, ustalac z kims ze sztabu politycznego. Nastepnie - dalej wzburzony - polecil, abym pojechal do Gdyni i przejal dowodzenie caloscia wojsk. Na moja uwage, ze przeciez tam dowodzi admiral Ludwik Janczy- szyn, general Chocha obrugal mnie i polecil wykonanie rozkazu. "Masz rozkaz zapobiec dalszemu rozlewowi krwi" -
Re: 30 lat temu
On Fri, 15 Dec 2000 18:35:12 -0500, Tomasz J Kazmierski [EMAIL PROTECTED] wrote: (...) Odpowiedzialni za te czyny do dzis nie zostali osadzeni, a rodziny zamordowanych nie otrzymaly zadnej rekompensaty. Tomasz J Kazmierski Przylaczam sie ze smutkiem do opinii pana Kazmierskiego. O Grudniu 1970 pisalem na liste nie raz i to co napisalem kiedys jest nadal aktualne: http://listserv.acsu.buffalo.edu/cgi-bin/wa?A2=ind9912CL=poland-lP=R227D= 0 Czy nikt w Polsce nie upomni sie o poleglych i o kare dla sprawcow? Dlaczego moi rodacy nie chca o tym pamietac? Mikolaj Sawicki
30 lat temu
Rano 16 grudnia 1970r wojsko i milicja otworzyly ogien do robotnikow pod II Brama Stoczni Gdanskiej. Poraz pierwszy po kilkudniowych strajkach i ulicznych protestach w Trojmiescie przeciw podwyzkom cen zywnosci padli zabici. Kolejni robotnicy zgineli probujac zdobyc budynek telewizji we Wrzeszczu, aby nadac informacje o wydarzeniach. W nocy z 16-17 grudnia wszyscy strajkujacy zostali wyparci ze Stoczni i jej teren zajelo wojsko. Nastepnego dnia, 17-go grudnia, krotko przed godz 6-ta rano wojsko dokonalo kolejnej masakry na stacji kolejki podmiejskiej Gdynia Stocznia ostrzeliwujac z z dzial czolgowych i karabinow maszynowych robotnikow udajacych sie do pracy. W odpowiedzi robotnicy udali pod budynek Komitetu Miejskiego PZPR w Gdyni niosac na wyjetych z futryn drzwiach ciala zabitych. Pod budynkiem Komitetu padly kolejne strzaly i kolejni zabici. Odpowiedzialni za te czyny do dzis nie zostali osadzeni, a rodziny zamordowanych nie otrzymaly zadnej rekompensaty. Tomasz J Kazmierski