Re: Nowe tabu - minimalizacjonizm holokaustowy.
On Sun, 25 Jun 2000 20:45:53 -0400, you wrote: Jeden z najwybitniejszych wspolczesnych historykow niemieckich Ernst Nolte (ktorego prace byly do niedawna obowiazkowa lektura dla amerykanskich studentow na historii) jest na drodze do stania sie czarna owca. Drogi panie Mankowski, donosze uprzejmnie, ze professor emeritus Ernst Nolte czarna owca jest juz od lat. Bodajze w 1987 roku Deutsche Forschungsgemeinschaft wykopal go z pozycji glownego edytora listow i pamietnikow znanego teoretyka i organizatora syjonistycznego Theodora Herzla. Ukarano biednego historyka za poglady niezgodne ze zdrowym rozsadkiem i podstawowym poczuciem przyzwoitosci. Otoz ubzdural sobie biedula i nastepnie publicznie sie tym pochwalil, ze - UWAGA!!! - Zydzi powinni byc wdzieczni Hitlerowi, gdyz - glownie - dzieki temu znanemu filosemicie powstalo panstwo Izrael. Uprzedzajac literackie pojekiwania pana Glowackiego i spolki w obronie tezy szacownego profesora, zaryzykuje stwierdzenie, ze jest tylko kwestia czasu zanim pan Nolte lub jego ideologiczni koledzy z "Nowej Prawicy" dojda do logicznego (vide wdzieczni Adolfowi Zydzi) wniosku, ze Polacy powinni byc wdziecznymi Hitlerowi, gdyz - glownie - dzieki temu milosnikowi slowianszczyzny piszemy Szczecin, Wroclaw i Gdansk a nie Stettin, Breslau i Danzig . Nie rozczulajac sie juz nawet nad niedaleka przyszloscia gdy nastapi nie tak trudny do przewidzenia wzrost zainteresowania zachodnimi granicami Polski, zainteresowania ktore w polaczeniu z kryzysem ekonomicznym i politycznym moze doprowadzic do powtorki z historii. Neokonserwatywni intelektualisci juz w latach siedemdziesiatych dobierali sie do "kultury winy" (Betroffenheitskultur) i ogolnie przyjetej (oficjalnej) interpretacji wydarzen historycznych. Cala gama nacjonalistycznie nastawionych interpretatorow historii - Ernst Nolte, Michael Sturmer, Hellmut Diwald (ktory w 1978 roku postawil znak rownosci pomiedzy bestialstwem agresji, okupacji i holocaustu a wysiedleniem ludnosci niemieckiej), Andreas Hillgruber i inni - zajmowala sie tasmowa produkcja dziel historycznych mniej lub bardziej nachalnie racjonalizujacych zbrodnie hitlerowskie. Polemizowala z nimi grupa lewicowych "Nestbeschmutzerow" bedaca cichym echem "Nowej Lewicy" i radykalnych studentow ktorzy w 68 oskarzali starsza generacje o ukrywanie i minimalizowanie wybitnych osiagniec niemieckich faszystow. Powolna i chyba nieunikniona metamorfoza niemieckich elit intelektualnych stala sie cialem gdy w 1998 znany lewak Martin Walser (byly czlonek partii komunistycznej) podczas uroczystosci wreczenia mu Pokojowej Nagrody Niemieckich Ksiegarzy, opowiedzial sie za zaprzestaniem publicznego kajania sie za zbrodnie Holocaustu i przeciwko nieustannej prezentacji niemieckiej hanby - zgromadzona we frankfurckim kosciele sw.Pawla smietanka klaskala. Wyglada na to, ze za dziesiec lat ta sama smietanka oklaskiwac bedzie teorie o biednym Narodzie Niemieckim - ofiarze wojny swiatowej na rowni z Zydami, Cyganami, Polakami, Rosjanami, Czechami... Wlosy sie na glowie jeza. "Denk ich an Deutschland in der nacht, bin ich um meinen Schlaf gebracht." Heinrich Heine Greg Chodowiec Ernst Nolte od kilku lat wywoluje gniew poprawnych politycznie kregow nastepujacymi tezami: 1. Ludobojstwo dokonane w Sowietach jest porownywalne do zbrodni popelnionych przez Nazistow i bylo po czesci inspiracja tego ostatniego. 2. Ideologia nazistowska zawierala w sobie elementy racjonalno-uzasadnieniowe a nie byla bezposrednim wyrazem czystego zla. Czescia napedu Nazismu wedlug Noltego byla intencja walki z bolszewizmem. Ostatnio Nolte otrzymal prestizowa nagrode Konrada Adenauera od Fundacji Niemieckiej powiazanej z partia Chrzescijanskich Demokratow co wywolalo oburzenie w wielu miejscach. Doniosl o tym we wrogi dla Noltkego sposob Roger Cohen w New York Times z 21 czerwca. Artykul zostal przytoczony na Wolnej Republice (www.freerepublic.com) i dyskutowany na stronie: http://www.FreeRepublic.com/forum/a3950ce6703cd.htm Marcin Mankowski
Wystapienie Marszalka Sejmu na III Konferencji JOW
Przesylam do wiadomosci Panstwa. tjk Warszawa, 15 czerwca 2000 roku Wystapienie Marszalka Sejmu Macieja Plazynskiego na III Ogolnopolskiej Konferencji Samorzadowej na temat Jednomandatowych Okregow Wyborczych, pod haslem: "Posel z Kazdego Powiatu". "Wplyw systemu wyborczego na budowe panstwa obywatelskiego-samorzadowego" Poznan, 16 czerwca 2000 roku. Szanowny Panie Przewodniczacy! Szanowni Panstwo! Od dziesieciu z gora lat kladziemy podwaliny pod polska demokracje. Dla wielu ta demokracja rozpoczela sie z chwila upadku komunizmu. Inni uwazaja, ze ciagle jej nie mamy, ze daleko nam do sytuacji, o ktorej mozna bedzie powiedziec z czystym sumieniem, ze panujacy u nas ustroj wyczerpuje znamiona bycia demokracja. Choc sady te sa z pozoru skrajnie przeciwstawne, w obu zawiera sie ziarno prawdy. W 1989 roku uzyskalismy dogodne warunki do decydowania o wlasnym losie. Dla prawie wszystkich stalo sie oczywistoscia, ze chcemy w Polsce budowac ustroj oparty na demokracji parlamentarnej i wolnym rynku. Niemal natychmiast po odzyskaniu suwerennosci przystapilismy do realizacji podstawowego, konstytutywnego warunku wszelkiej demokracji, a wiec wolnych wyborow do wladz przedstawicielskich kazdego szczebla. Najpierw byly to wybory samorzadowe, potem wyb=A2r prezydenta i w koncu powolalismy pierwszy, w pelni demokratycznie wybrany Parlament. Nie ma wiec w Polsce dyktatury, nie ma przeszkod w zglaszaniu kandydatow i prowadzeniu kampanii wyborczych, przebieg wszystkich dotychczasowych wyborow zostal ogolnie oceniony pozytywnie. Demokracja jednak w swej glebszej istocie to nie tylko formalno-prawne warunki jej dzialania. Demokracja to system, w ktorym kierunek polityki wladz panstwowych roznego szczebla skorelowany jest z potrzebami i dazeniami spolecznymi. Demokracja to system, ktorego instytucje maksymalizuja uczestnictwo kazdego obywatela, jego mozliwosc wplywu na sprawy, ktore go dotycza. Instytucje panstwa demokratycznego powinny byc tak skonstruowane, zeby osoby pelniace funkcje z mandatu spolecznego, byly faktycznymi reprezentantami swojego spolecznego zaplecza oraz zeby to zaplecze bylo jak najlepiej zorganizowane, aby moglo wyrazac swoje potrzeby, poglady i aspiracje, zeby mialo narzedzia do ich realizacji. W wielu krajach swiata demokracja przedstawicielska przezywa obecnie kryzys. Istota jego polega na spowodowanej rutyna procedur i instytucji pewnej alienacji przedstawicieli od swojego zaplecza spolecznego. Maleje identyfikacja z partiami politycznymi i zainteresowanie wyborami. Przeciwdzialanie tym zjawiskom polega najczesciej na wprowadzaniu instytucji majacych cechy demokracji bezposredniej oraz reformowaniu systemu przedstawicielskiego, glownie ordynacji wyborczej. Polska mloda demokracja takze niestety nie ustrzegla sie bledow. Majac znanych z innych krajow. W ocenie socjologow obecny system nie realizuje do konca aspiracji spoleczenstwa. Spada spoleczne zaufanie do instytucji przedstawicielskich i demokracji jako najlepszego ustroju, utrzymuje sie niski prestiz zawodu polityka. Zbyt malo jest Polako2w, ktorzy maja poczucie, ze sa reprezentowani politycznie w organach przedstawicielskich. Wszystko to nie tylko uprawnia nas, ale i zobowiazuje do powaznej dyskusji na temat ksztaltu polskiej demokracji. Ciagle jeszcze jestesmy w trakcie procesu przemian, ciagle jeszcze mamy szanse tak skonstruowac ustroj, zeby stal sie na lata trwalym elementem realizacji aspiracji Polakow, jako obywateli i jako narodu. Problem ordynacji wyborczej jest w tym kontekscie kluczowy. Kazda ze wspolczesnie stosowanych ordynacji wyborczych ma swoje dobre i zle strony. Ordynacja proporcjonalna, jezeli jest skonstruowana zgodnie z zalozeniami, odzwierciedla w organach przedstawicielskich cala zlozonosc opcji i pogladow spolecznych. W tym znaczeniu jest reprezentatywna. Wadami jej sa natomiast tendencja do petryfikacji zastanego ukladu sil, do alienacji partii politycznych od swojego zaplecza spolecznego, do ksztaltowania sie warstwy aparatu partyjnego, od ktorego zalezy bardzo wiele w funkcjonowaniu panstwa, a ktory jest slabo kontrolowany spolecznie. Partie staja sie jakby prywatna wlasnoscia swoich aparatow, co sprzyja korupcji i stanowi bariere w rozwoju narodu. Przy zastosowaniu ordynacji wiekszosciowej jednomandatowej, moze sie zdarzyc sytuacja, ze w Parlamencie nie zasiada przedstawiciele partii, ktora w skali kraju jest nawet dosc duza, ale w zadnym okregu nie ma wiecej niz 50% poparcia. Nie bedzie wiec w organach przedstawicielskich odzwierciedlona cala zlozonosc polityczna spoleczenstwa. Mozna to potraktowac jednak jako zalete tej ordynacji, bo w ten sposob redukuje sie liczba ugrupowan uczestniczacych w sprawowaniu wladzy, przez co wzrasta sprawnosc rzadzenia. Ponadto system ordynacji jednomandatowej duzo scislej uzaleznia posla badz radnego od swojego bezposredniego zaplecza spolecznego, tym samym dajac mu przewage nad aparatem jego partii. W systemie proporcjonalnym to kandydat musi sie ubiegac o umieszczenia
Re: O sprzecznosciach miedzy proporcjonalnoscia,rownoscia i bezposrednioscia w wyborach do Sejmu
We wtorek, 27 czerwca 2000 5:01 PM Pan Tomasz J Kazmierski napisal: Ponownie musze zaprzeczyc w obronie faktow. Warunek rownosci wyborow w Wielkiej Brytanii jest spelniony poprzez utrzymanie mniej wiecej tej samej liczby uprawnionych do glosowania we wszystkich okregach. Srednio liczba ta wynosi ok 65tys mieszkancow. Konstytucyjne wymaganie rownosci wyborow jest wiec przyczyna ciaglych zmian granic okregow wyborczych uwzledniajacych fluktuacje demograficzne. Ulegaja zmianie nie tylko granice okregow, ale takze liczba miejsc w Izbie Gmin. W nastepnym parlamencie beda cztery nowe okregi i liczba MPs wzrosnie do 656. (...) Niemniej teoretycznie nawet jesli wszystkie okregi beda rownoliczne, to moze sie zdarzyc, ze wygrany posel w jednym okregu uzyska wielokrotnie mniej glosow niz wygrany posel z innego okregu. Zalezy to od tego ilu bedzie kandydatow w okregach i jak sie miedzy nimi rozloza glosy. Mysle, ze nie ma sensu tworzyc ordynacji wyborczej po to by zadoscuczynic jakiemus bzdurnemu, niczym nie uzasadnionemu dogmatowi rownosci. Lepiej zrezygnowac z rownosci, a ordynacje stworzyc taka by zapewnic jak najwieksza fachowosc poslow w dziedzinie tworzenia prawa. Dlaczego prawodawca musi byc wybierany i to na dodatek w piecioprzymiotnikowych wyborach, ale moze nim zostac kazdy, a sedzia musi wykazac sie wiedza, znajomoscia prawa, uczciwoscia i miec praktyke i nie jest wybierany w wyborach powszechnych? Przeciez dobre prawo jest wazniejsze niz jego interpretacja. Dlaczego nie mialoby byc na odwrot - sedziow wybierac w wyborach powszechnych na okreslona kadencje, a prawodawcow brac tylko po studiach prawniczych i mianowac dozywotnio? Pozdrawiam, Grzegorz Swiderski, http://www.datapolis.pl/grzes/ Warszawa, wtorek, 27 czerwca 2000
Re: nafta i krew
We wtorek, 27 czerwca 2000 8:30 AM Pani Uta Zablocki-Berlin napisala: A moze powinnismy byc wdzieczne, ze nam Pan Koziol powie nam to wprost. U Pana Swiderskiego jest ten zamiar ukryty za odebrania rownorzednego glosowania w czasie porodu i wychowania dzieci:-) Alez ja sie zgodzilem na to by matka wychowujaca dzieci, ale nie placaca samodzielnie podatkow miala takie same wplywy polityczne jak zawodowa nianka placaca podatki. Mysle, ze za tym kryje sie zwyczajny strach. Statestycznie kobiety sa zdrwosze i zyja dluzej. A wiec z natury juz lepiej przygotowane na zycie niz 'reszta';) Mysle, ze wszyscy panstwo analizujecie problem od zlego konca. Nie chodzi przeciez o to by zaspokoic czyjes wyimaginowane prawa do uczestnictwa w zyciu politycznym, ale chodzi o to by powstawalo dobre prawo. Ja jestem gotow zgodzic sie na to bym nie posiadal prawa wyborczego jesli z jakichs badan wyniklo by, ze ludzie posiadajacy jakas ceche, ktora ja posiadam (wrodzona lub nabyta), wybieraja zazwyczaj parlament, ktory ustanawia zle prawa. A zgodzilaby sie Pani na taki system, ze do parlamentu wybrany moze byc tylko mezczyzna, ale wybierac moga tylko kobiety? Albo na odwrot? Pozdrawiam, Grzegorz Swiderski, http://www.datapolis.pl/grzes/ Warszawa, wtorek, 27 czerwca 2000
Re: Mieszane systemy wyborcze
W okresie tak zwanego Oswiecenia, zbuntowani intelektualisci, ktorzy zostali wychowani przez katolicyzm lub pokrewny jemu protestantyzm uroili sobie mozliwosc amputacji centralnej czesci tradycyjnego europejskiego swiatopogladu to jest teocentryzmu i sfery laski. Nie rozumieli, ze ich przedsiewziecie prowadzi do stopniowej dekonstrukcji zachodniej cywilizacji, co wyrazilo sie w szalenstwie bolszewizmu i nazizmu a obecnie w hedonistycznym i nihilistycznym sekularyzmie. Marcin Mankowski Mysle ze niezlym komentarzem bedzie fragment artykulu Turowicza w "Tygodniku Powszechnym": "Nihilizm, kultura i katolicyzm": "Wobec zjawisk duchowo obcych chrzescijanstwu, moze zagrazajacych mu, katolicy maja czesto pokuse odrzucenia ich w calosci. Pokusa ta ma znów swe zródlo w - moze nieswiadomym - nihilizmie kulturalnym. Stanowisko obiektywne jest sluszniejsze i skuteczniejsze. Obiektywizm rozladowuje niebezpieczenstwo, neutralizuje je. Wezmy jakis przyklad: teoria Freuda. Freudowska interpretacja czlowieka jest niewatpliwie dla katolika nie do przyjecia, a dla katolickiego swiatopogladu niebezpieczna. Stad tez pierwsza pokusa - odrzucic freudyzm w calosci. Ale potem przychodzi reakcja spokojniejsza, obiektywna: analiza wykazuje, ze freudyzm - teoria genialna - zawiera jednak czesc prawdy, ze podswiadomosc istotnie odgrywa w zyciu ludzkim wieksza role niz sie to przed Freudem wydawalo. Gdy sie wykaze, co w teorii Freuda jest prawdziwe, a co falszywe, niebezpieczenstwo zostaje rozladowane, a freudyzm z wroga staje sie w pewnym sensie sprzymierzencem, bo zwieksza prawdziwa wiedze o czlowieku. Na tym obiektywizmie opiera sie uniwersalizm chrzescijanstwa. Katolik uwaza, ze wszystko w dorobku ludzkim - w nauce czy sztuce - co prawdziwe, jest jego, da sie uzgodnic z katolickim swiatopogladem, da sie wlaczyc do jednej wielkiej syntezy. Dlatego wlasnie stojac wobec niewatpliwego rozkladu tak zwanej cywilizacji zachodniej i nie czujac sie bynajmniej zwiazanym z nia w jakis konieczny sposób, katolicyzm, kierujac sie (...) - powiedzmy przenosnie - swego rodzaju miloscia blizniego w stosunku do idei i pradów, do zjawisk kultury, wydobywa z nich, oczyszcza i przyswaja sobie wszystko to, co jest jakos prawdziwe i wielkie, czy to bedzie egzystencjalizm lub surrealizm, muzyka jazzowa czy powiesc Tomasza Manna". Marek Kowalewski
Re: nafta i krew
Grzegorz Swiderski: /../ Alez ja sie zgodzilem na to by matka wychowujaca dzieci, ale nie placaca samodzielnie podatkow miala takie same wplywy polityczne jak zawodowa nianka placaca podatki. A wiec podatki nie sa wlasciwym srodkiem do _mierzenia_ wkladu do panstwa. Jesli dana osoba nie placi podatki, to Pan chce szukac kogos, kto wykonuje porownywalna _prace_, a placi podatki. Wiec wlasciwym miernikiem musi byc ta praca. A podatki nie sa zawsze proporcjonalnym miernikiem tej pracy. A btw: zawodowa nianka zatrudniona na 24 godziny i jeszcze gotujac obiadki itp. nie jest oplacalna:-) Mysle, ze za tym kryje sie zwyczajny strach. Statestycznie kobiety sa zdrwosze i zyja dluzej. A wiec z natury juz lepiej przygotowane na zycie niz 'reszta';) Mysle, ze wszyscy panstwo analizujecie problem od zlego konca. Nie chodzi przeciez o to by zaspokoic czyjes wyimaginowane prawa do uczestnictwa w zyciu politycznym, ale chodzi o to by powstawalo dobre prawo. Ja jestem gotow zgodzic sie na to bym nie posiadal prawa wyborczego jesli z jakichs badan wyniklo by, ze ludzie posiadajacy jakas ceche, ktora ja posiadam (wrodzona lub nabyta), wybieraja zazwyczaj parlament, ktory ustanawia zle prawa. Zle dla kogo?:-)) Ja wychodze zalozenia: jakie mam mozliwosci w panstwie, jesli istnieje dla mnie niekorzystne prawo, zmienic to prawo? A jesli to prawo mnie prowadzi do tak zwanego deathlock'u: Nie moge mojej sytuacji zamienic na korzystniejsza, bo istnieje takie a nie inne prawo. A to prawo moge dopiero zmienic z pozycji tej korzystniejszej sytuacj, to to prawo jest zle. A zgodzilaby sie Pani na taki system, ze do parlamentu wybrany moze byc tylko mezczyzna, ale wybierac moga tylko kobiety? Albo na odwrot? Napewno nie:-) Ja na przyklad moge twierdzic, ze zawsze, kiedy jakies panstwo (demokratyczne) rozpoczalo agresje (wojne, okupacje itp.) mezczyzni mieli wiekszosc w parlamencie. Czy stad (wedlug panskiej logiki) nie pozostaje tylko jedno sluzne rozwiazanie?:-) Pozdrawiam, Grzegorz Swiderski, http://www.datapolis.pl/grzes/ Warszawa, wtorek, 27 czerwca 2000 Wzajemnie Uta Zablocki-Berlin ___ 1.000.000 DM gewinnen - kostenlos tippen - http://millionenklick.web.de [EMAIL PROTECTED], 8MB Speicher, Verschluesselung - http://freemail.web.de
Re: Mieszane systemy wyborcze
Andrzej: On 28 Jun 00 at 6:58, Uta Zablocki-Berlin wrote: Nie, ateista pop prostu _nie_ _wierzy_ w istnienie Boga. Wiec ani sie go nie kocha, ani nie nienawidzi. Ma obojetny stosunek. Tu pojawia sie problem w porozumieniu miedzy czlowiekiem wierzacym a niewierzacym. Dla czlowieka wierzacego niewiara w Boga moze oznaczac tegoz Boga odrzucenie, akt nieprzyjazny wobec kogos, kto jego zdaniem istnieje i jest z czlowiekiem zwiazany chociazby przez swa Boza milosc. Ateista moze tylko w tym momencie bezradnie rozlozyc rece- trudno zeby przyjal punkt widzenia tamtego i ocenil swoje zachowanie jako wrogie wobec Boga, w ktorego istnienie w ogole nie wierzy. Andrzej, czy masz wrogowy stosunek wobec Swietego Mikolaja?:-) A to 'wierzacy niewiara' tez nie jest prawidlowo. Ateista po prostu _nie_ _wierzy_. A to nie jest jakis specyficzny rodzaj wiary. Tak samo jak zdrowie jest pewien rodzaj choroby (tylko dla przykladu!). Albo obecnosc pewnien rodzaj nieobecnosci. To nie znaczy, ze ma obojetny stosunek do innych spraw zwiazane z wiara, n.p. do kosciola. Najwazniejsze to do niczego sie wzajemnie nie zmuszac- ani do wiary, ani do niewiary. Wlasnie. (Wiedzialam, ze tak myslisz:-)) A najslynnejszy cytat Nietzschego do tego: 'Bog umarl'. Tak, podobno ktos nawet napisal na murze: "Bog umarl. Nietzsche." A po smierci Nietzschego ktos dopisal: "Nietzsche umarl. Bog." ;) Widzisz, a zaleta ateistow jest, ze 'Bog umarl' naprawde pisal Nietzsche. A 'Nietzsche umarl. Bog' to juz nie wiadomo kto:-) Andrzej Uta ___ 1.000.000 DM gewinnen - kostenlos tippen - http://millionenklick.web.de [EMAIL PROTECTED], 8MB Speicher, Verschluesselung - http://freemail.web.de
Re: Nowe tabu - minimalizacjonizm holokaustowy.
Greg Chodowiec: /../ Powolna i chyba nieunikniona metamorfoza niemieckich elit intelektualnych stala sie cialem gdy w 1998 znany lewak Martin Walser (byly czlonek partii komunistycznej) podczas uroczystosci wreczenia mu Pokojowej Nagrody Niemieckich Ksiegarzy, opowiedzial sie za zaprzestaniem publicznego kajania sie za zbrodnie Holocaustu i przeciwko nieustannej prezentacji niemieckiej hanby - zgromadzona we frankfurckim kosciele sw.Pawla smietanka klaskala. Referat Walsera jest dostepny na stronach: http://www.boersenverein.de/fpreis/mw_rede.htm Cala diskusje kolo tego referatu mozna przeczytac pod: http://www1.bda.de/zeit/nacht/link-dossier/Gesellschaft/Vergangenheit/Walser-Debatte/ Slynne jego slowa (z referatu) byly: 'Auschwitz eignet sich nicht, dafuer, Drohroutine zu werden, jederzeit einsetzbares Einschuechterungsmittel oder Moralkeule' - 'Auschwitz nie nadaje sie do grozby rutynowej, zawsze pod reka jako srodek szantazu lub jako moralny bat' (mam nadzieje, ze jakos dobrze tlumaczylam:-) Pozniej sie tlumaczyl, ze te slowa sa kierowne przeciwko instrumentalizacji Auschwitz. /../ "Denk ich an Deutschland in der nacht, bin ich um meinen Schlaf gebracht." Heinrich Heine "Ich hatte einst ein schoenes Vaterland. Der Eichenbaum Wuchs dort so hoch, die Veilchen nickten sanft. Es war ein Traum. Das kuesste mich auf deutsch und sprach auf deutsch - Man glaubt es kaum, Wie gut es klang - das Wort: "Ich liebe dich!" Es war ein Traum. " Dziekuje, ze Pan cytowal poem Heinego, ktory on pisal na emigracji we Francji. Ten poem wyraza chec Heinego, ze mimo, ze Niemcy go nie chcieli (do dzis Kolonia ma klopoty ze stawieniem mu pomnika!), czuje sie Niemcem i kocha Niemcow. Czuc sie Niemcem i kochac Niemcow jest dzisaj trudna rzecz. Pozostaly tylko dwie opcje: odrzucic caly spadek przeszlosci lacznie z dobrymi, pozytywnymi rzeczami i juz nie czuc sie Niemcem, lub zamilowac Noltego ect. i udawac, ze nasza strasna przeszlosc nie byla lub jest zle interpretowana. A Walser sam sie widzi chyba posrodku. Wyraza on chec wiekszosc Niemcow 'bycia normalnym narodem'. Czy maja do tego prawa - to juz trzeba dyskutowac... Greg Chodowiec Pozdrowienia Uta ___ 1.000.000 DM gewinnen - kostenlos tippen - http://millionenklick.web.de [EMAIL PROTECTED], 8MB Speicher, Verschluesselung - http://freemail.web.de
Re: Mieszane systemy wyborcze
Andrzej: On 28 Jun 00 at 14:40, Uta Zablocki-Berlin wrote: Andrzej: /../ Andrzej, czy masz wrogowy stosunek wobec Swietego Mikolaja=3F:-) A to 'wierzacy niewiara' tez nie jest prawidlowo. Chyba mnie nie zrozumialas dobrze. Bo jakichs nieprawidlowosci sie dopatrujesz ;) Dobrze, to sformuluje inaczej:-) Czy ty myslisz, ze wszyscy, co wierza w Swietego Mikolaja musza myslec, ze cie niewierzacy sa wrogowo nastawieni, ze odrzuca S.M.? Czy to nie jest zasada 'Kto nie jest ze mna, jest przeciwko mnie'? Czy Bog tego by wymagal:-) /../ Ateista nie staje wobec Boga, tylko staje wobec faktu wiary w Boga. W Boga moze nie wierzyc- ale w to, ze niektorzy w Niego wierza, musi uwierzyc, bo to prawda. I mowi sobie wtedy: ja nie wierze tak jak tamci. Ale to tez kwestia wiary, wszak nie moze ateista udowodnic, ze Boga nie ma, co najwyzej moze mowic o zasadzie niemnozenia bytow ponad potrzebe (brzytwa Ockhama) i ze to raczej teista winien dowodzic istnienia, a nie ateista nieistnienia. Tym samym jednak, jest ateista czlowiekiem wierzacym w nieistnienie Boga. No i widisz, tu widze roznice:-) Ateista _nie_ wierzy w istnienie, a nie 'wierzy w nieistnienie'. To jedno jest aktem biernym, to drugie czynnym. Wierzyc wymaga jakas czynnosc, deklaracje lub chociaz 'myslenie o nieistnieniu'. 'Nie wierzyc' niczego nie wymaga. Po prostu _nie_ _ma_ wiary. Tak jak jesli jestem nieobecna (powtorze sie) nie moge byc obecna poprzez nieobecnosci. /../ Uta A wiesz co Polacy mowia? Ze Niemcy nie zajda daleko budujac filozofie na Kancie i na Nietzsche'm (czytaj: na kancie i na niczym ;) To ja jeszcze wybralam najlagodniejszy cytat Nietzschego, a Ty mi od razu tak...:-)) Andrzej 9 Pozdrowko Uta ___ 1.000.000 DM gewinnen - kostenlos tippen - http://millionenklick.web.de [EMAIL PROTECTED], 8MB Speicher, Verschluesselung - http://freemail.web.de
Z brzytwa na krasnale (Re: Mieszane systemy wyborcze)
Andrzej Szymoszek: Ateista nie staje wobec Boga, tylko staje wobec faktu wiary w Boga. W Boga moze nie wierzyc- ale w to, ze niektorzy w Niego wierza, musi uwierzyc, bo to prawda. I mowi sobie wtedy: ja nie wierze tak jak tamci. Ale to tez kwestia wiary, wszak nie moze ateista udowodnic, ze Boga nie ma, co najwyzej moze mowic o zasadzie niemnozenia bytow ponad potrzebe (brzytwa Ockhama) i ze to raczej teista winien dowodzic istnienia, a nie ateista nieistnienia. W pazdzierniku 1995 omawialismy te kwestie z Pawlem F. Gora na zupelnie innej liscie dyskusyjnej. Co ciekawe, pojawialy sie w tamtej dyskusji b. podobne terminy, a to: "Bog", "krasnal" i "Ockham"; widocznie to podstawowe instrumentarium takich rozwazan. Ateista staje, istotnie, wobec faktu wiary w Boga. Wie zatem, ze Bog istnieje jako [w duzym uproszczeniu:] "przedmiot wiary fideistow, byt, ktoremu przypisuje sie szereg cech nadprzyrodzonych, niesprawdzalnych, sprawczosc wobec wszelkiego istnienia [materialnego] itd." (konkretnym atrybucjom pojecia "Bog" poswiecono tak obszerna literature, ze *kazda* charakterystyka bedzie tu niepelna). Analogicznie, o "krasnalu" wiadomo, ze jest to "czlekoksztalne stworzenie rozumne, niskiego wzrostu, wystepujace w legendach, czesto podejrzewane o zamilowanie do gornictwa, grzybow, mleka itd.". Krasnalo-ateista *wie*, ze krasnali nie ma w takim samym sensie, w jakim np. sa inne czlekoksztaltne (wezmy szympanse). Krasnalo-fideista *wierzy* w realne istnienie krasnali, tzn. przypisuje owo realne istnienie istotom legendardym: przenosi ontologie bajki do ontologii empirycznej czy tez fizykalnej; gdyby pokazal krasnala w formalinie, przestalby *tylko* wierzyc, a zaczalby *juz* wiedziec. Krasnalo-agnostyk jest radykalnym racjonalista-empirycysta, bo o istnieniu krasnali w ogole sie nie wypowiada. Czy uzasadnione jest takie sformulowanie: krasnalo-ateista tylko (az?) *nie wierzy* w realne istnienie krasnali, nie potrafi bowiem udowodnic, ze krasnali (realnie) nie ma, a skoro tak, to nie moze *wiedziec*, ze ich nie ma ? I tu wkracza Ockham. Przypisywanie realnego bytu istotom legendarnym jest mnozeniem bytow ponad potrzebe. W przypadku "krasnala" wyciaganie (zbyt daleko idacych) wnioskow z faktu, ze ich nieistnienia nie da sie udowodnic, byloby jawnym gwaltem na Ockhamie. Powazne rozpatrywanie fizykalnej ontologii istot bajkowych jest (we wspolczesnym spoleczenstwie) traktowane jako zajecie jalowe. Pojecie "Boga" tak jest przeciez (historycznie?) uksztaltowane, ze z definicji wszelkie jego atrybuty wymykaja sie z kategorii epistemologicznych. Nie da sie udowodnic jego istnienia. Nie da sie oczywiscie udowodnic takze nieistnienia: podobnie, jak nie da sie udowodnic niestnienia krasnala. I dlatego nie jest tak, ze Tym samym jednak, jest ateista czlowiekiem wierzacym w nieistnienie Boga. Relacja wiara-niewiara nie jest symetryczna. "Nie wierze w istnienie X" *nie oznacza* w sposob konieczny, ze "Wierze w niestnienie X". Moze oznaczac np. (1) wiem, ze nie istnieje X [por. krasnale; z definicji krasnala] (2) czym mialby byc X? Wydaje sie, ze sporo ateistow by okreslic sie wobec tej relacji "wiara -- niewiara" musialoby sobie najpierw odpowiedziec na pytanie (2). Nie wszyscy zapewne tez widza koniecznosc zajmowania sie ta kwestia: jest to im tak samo potrzebne, jak rozstrzyganie realnego istnienia krasnali. Podobnie jak ludzie wierzacy w Boga wierza takze w nieistnienie krasnoludkow, i wielu innych rzeczy, ale dla ludzkosci jako takiej pojecie "Boga" ma o wiele wieksze znaczenie niz pojecie krasnoludka, i dlatego jest tak wazne, niezaleznie czy sie wierzy, czy nie. Ateista -- od tego zaczalem -- *wie* jednak, ze pojecie Boga jest jedna z najwazniejszych hipostaz w dziejach kultury ludzkiej, a przynajmniej powinien wiedziec, jesli nie chce zamykac oczu na cale obszary historii, kultury czy zycia spolecznego. -A.R.
Re: Mieszane systemy wyborcze
On Tue, 27 Jun 2000 15:00:02 -0400, you wrote: On 27 Jun 00, at 20:38, Marek Kowalewski wrote: prowadzic do zbrodni czy upadku narodu. Ale jesli zalozymy, ze celem panstwa jest stworzenie porzadku poprzez spisanie i wykonanie prawa pochodzacego od prawa naturalnego i miejscowych obyczajow, a narod w warunkach tego porzadku sam bedzie kierowal swoim losem, to wtedy panstwo powinno byc podmiotem polityki, a nie jej przedmiotem. A skad my mozemy miec pewnosc ze cos takiego jak prawa naturalne wogole istnieje? A jesli nawet istnieja to skad mamy pewnosc ze spisane prawa pochodza od naturalnych, kto i w jaki sposob jest w stanie ostatecznie rozstrzygnac ze dane prawo jest naturalne? O ile sie orientuje to prawo naturalne wcale nie istnieje. Lub istnieje w specificznym sensie w systemie scholastycznym wyprawocwanym przez sredniwiecznych teologow rzymsko-katolickich. Prawo naturalne w takim kontekscie jest uzupelnieniem prawa laski i stosuje sie ono do spraw zwiazanych z ludzmi na pograniczu Kosciola lub poza. W ten sposob scholastycy probowali wypracowac system praw i wartosci obejmujacy zarowno wiernych jaki i pogan czy innowiercow. W okresie tak zwanego Oswiecenia, zbuntowani intelektualisci, ktorzy zostali wychowani przez katolicyzm lub pokrewny jemu protestantyzm uroili sobie mozliwosc amputacji centralnej czesci tradycyjnego europejskiego swiatopogladu to jest teocentryzmu i sfery laski. Alez oczywiscie panie Mankowski, napisz Pan o tym "teocentryzmie i sferze laski" ze szczegolny uwzgledniemiem Inkwizycji, Wojny Stuletniej, Wypraw Krzyzowych, pogromow innowiercow, platnych odpustow i nie zapomnijmy o sukcesach w budowie "zachodniej cywilizacji" w np. Ameryce Lacinskiej. Jest czym sie chwalic. Greg Chodowiec Nie rozumieli, ze ich przedsiewziecie prowadzi do stopniowej dekonstrukcji zachodniej cywilizacji, co wyrazilo sie w szalenstwie bolszewizmu i nazizmu a obecnie w hedonistycznym i nihilistycznym sekularyzmie. Marcin Mankowski "Jesli Boga nie ma to wszysko wolno." (Jeden z bohaterow Dostojewskiego)
Re: Czy prezydent przeprosi Radio Maryja? /zalegle
On 28 Jun 00 at 17:11, Mail Delivery Subsystem wrote: Ot taka zaleglosc sprzed 2 tygodni, dopiero teraz mi odbilo: Slyszymy znowu, ze w mediach liberalnych istnieje "spisek", bo nie naglasniaja one wiadomego Protestu. Mimo poslow, biskupow etc. Ja mysle, ze cisza wokol tego byc moze wynika z pewnego zazenowania tym protestem, a nie spisku... A ktoz to napisal tak: "Mozna sie spierac o skale antysemityzmu w Polsce(...)Mniej istotna jest wszakze skala zjawiska. Co niepokoi najbardziej, to fakt, ze w ostatnich latach zlamane zostalo tabu, uniemozliwiajace otwarte gloszenie tresci antysemickich(...) w drugiej czesci dekady (lat 90-tych- AS) sytuacja sie zmienila: uprzedzenia antysemickie przebily sie na powierzchnie przynajmniej dwoch waznych katolickich srodkow przekazu: Radia Maryja i "Naszego Dziennika". Jakas bardzo istotna bariera pekla i nie przypadkiem prymas Glemp w swym niedawnym przejmujacym wystapieniu przepraszal rowniez za tolerowanie przez Kosciol przejawow antysemityzmu." Teraz moze miec klopoty z wyjasnieniem, co to znaczy "przebic sie na powierzchnie"...Ale ktoz to? A to Jaroslaw Gowin, redaktor naczelny miesiecznika "Znak". Znany publicysta i intelektualista katolicki. W dzisiejszej "Wyborczej", artykul "Kto jest antysemita", zreszta polemika z tekstem Sergiusza Kowalskiego, przy czym Gowin stara sie lagodzic stanowisko Kowalskiego, widzi antysemityzmu mniej, ale gdzie go dojrzal, tam dojrzal. Andrzej Szymoszek Pozniej jeszcze antysemityzm w R.M. dostrzegl ks. bp Pieronek. A w ogole to ksiadz Tischner zmarl. Andrzej
Gdzie lezy Wachowka?
Poszukuje w Polsce wioski nazywajacej sie Wachowka (lub Wa,chowka). Jezeli ktos z Panstwa wie gdzie lezy ta miejscowosc to bede bardzo wdzieczny z informacje. Jerzy Staszkowski
Re: Mieszane systemy wyborcze
Pan Chodowiec, komentujac list pana Mankowsiego, pisze: - Alez oczywiscie panie Mankowski, napisz Pan o tym "teocentryzmie i - sferze laski" ze szczegolny uwzgledniemiem Inkwizycji, Wojny - Stuletniej, Wypraw Krzyzowych, pogromow innowiercow, platnych - odpustow i nie zapomnijmy o sukcesach w budowie "zachodniej - cywilizacji" w np. Ameryce Lacinskiej. Jest czym sie chwalic. Czy moglby Pan sprecyzowac dokladniej ( a nie tylko przez implikacje ) zarzuty jakie mozna wysunac w stosunku do na przyklad pierwszego z wymienionych przez Pana "problemow" ( Inkwizycja )? Tadeusz Strzemecki
Lacznie - ateizm, Nolte, Inkwizycja ...
Uta Zablocka napisala: Nie, ateista pop prostu _nie_ _wierzy_ w istnienie Boga. Wiec ani sie go nie kocha, ani nie nienawidzi. Ma obojetny stosunek. To nie znaczy, ze ma obojetny stosunek do innych spraw zwiazane z wiara, n.p. do kosciola. "Po prostu"? Wcale nie jest to takie proste. To prawda, ze namnozylo sie w ostatnich pokolenia naiwnych ateistow (naiwnosc wcale nie musi byc wada) to znaczy ludzi, ktorzy nie doszli do swego ateizmu porzez bunt, doglebne przemyslenia ale odziedziczyli je po rodzicach, srodowisku i masowej kulturze gdzie autorytetami sa takie osoby jak Carl Sagan. Dobrym przykladem na ateizujacy masowy produkt jest fantastyczno-naukowy film Kontakt, gdzie "wyksztalceni" bohaterzy powoluja sie miedzy innymi na "Brzytwe Ockhama". W ten sposob ten wybitny i calkiem pobozny sredniowieczny mysliciel - tworca metody naukowej zostaje "spopularyzowany" w sposob, ktory zapewne nie przysnil mu sie nawet w najgorszych koszmarach. Ateisci szukac swojego rodowodu powinni gdzie indziej - u Woltera, Marksa, Nietzschego czy Sartra. Moze sie Pani zapytac "A coz to ma do rzeczy skad sie wzial moj swiatopoglad?". Otoz ma to duzo do rzeczy. Logika ewolucji idei moze byc rozpisana jak koncert na wiele osob. Chociaz, w Pani subiektywnej indywidualnej motywacji buntu wobec Boga moze nie byc, to ten bunt i powiazany z nim falsz moze kierowac ogolnym procesem, decydowac o jego kierunku, ostatecznych rezultatach i definowac jego znaczenie. A najslynnejszy cytat Nietzschego do tego: 'Bog umarl'. A szkoda, Nietzsche napisal o wiele wiecej. Przytocze z pamieci pare smakowitych sentencji: "Szczescie jest idealem krow, kobiet i Anglosasow", "Nadeptany robak kurczy sie - w jezyku moralu pokora", "Powiadaja, ze zli ludzie nie maja piesni, skadze to pochodzi, ze maja piesni Rosjanie?" "Byc Niemcem to byc glupcem". "Idziesz do kobiety? Nie zapomnij bicza". (Polakow to Nietzsche nawet lubil i staral sie wywiesc swoje nazwisko od Niteckich). Greg Chodowiec napisal o Noltem: karano biednego historyka za poglady niezgodne ze zdrowym rozsadkiem i podstawowym poczuciem przyzwoitosci. Otoz ubzdural sobie biedula i nastepnie publicznie sie tym pochwalil, ze - UWAGA!!! - Zydzi powinni byc wdzieczni Hitlerowi, gdyz - glownie - dzieki temu znanemu filosemicie powstalo panstwo Izrael. Hmm, doprawdy Nolte palnal takie glupstwo i za nie zostal ukarany? Prosze o dokladny cytat. Ja te idee znam skadinad - z wypowiedzi bardziej mistycznie nastawionych syjonistow, ktorzy twierdza ze opatrznosciowym celem ofiary Holokaustu bylo wlasnie odrodzenie panstwa zydowskiego i bez zaglady nie bylo by tez odrodzenia. Wyglada na to, ze za dziesiec lat ta sama smietanka oklaskiwac bedzie teorie o biednym Narodzie Niemieckim - ofiarze wojny swiatowej na rowni z Zydami, Cyganami, Polakami, Rosjanami, Czechami...Wlosy sie na glowie jeza. Moze byc gorzej prosze Pana, Polacy razem z Serbami moga byc zaliczeni miedzy oprawcami. Przyuczanie historykow do konformizmu kosztem wiernosci niewygodnym prawdom moze sie do tego przyczynic. Tak czy inaczej Nolte JEST wybitnym historykiem i uczynienie z niego ofiara poprawnosci politycznej nie tylko jest niesprawiedliwe ale moze obrocic sie przeciw jego inkwizytorom. Czy doprawdy Pan mysli, ze tak zwanych rewizjonistow martwi perspektywa zagnania Noltego do ich obozu? Po drugie rozprawa z Noltem oznacza dla historykow mniej wplywowych i wybitnych, ze musza sie podporzadkowac zewnetrznej presji lub zrezygnowac z kariery. W ten sposob rezultaty historii jako dyscypliny akademickiej beda z gory zdeterminowane i nastepnie na drodze zamknietego obiegu utwierdzane i wzmacniane jako orzeczania "nauki". Niestety to nie ma NIC z nauka wspolnego. Historia w "wolnych krajach" bedzie sie wiec degenerowac na wzor historiografii pod rezimami totalitarnymi. Greg Chodowiec napisal w innym tekscie: Alez oczywiscie panie Mankowski, napisz Pan o tym "teocentryzmie i sferze laski" ze szczegolny uwzgledniemiem Inkwizycji, Wojny Stuletniej, Wypraw Krzyzowych, pogromow innowiercow, platnych odpustow i nie zapomnijmy o sukcesach w budowie "zachodniej cywilizacji" w np. Ameryce Lacinskiej. Alez Pan wypalil - w kilku kierunkach naraz. Ja nie jestem entuzjasta Inkwizycji ale te sprawy wcale nie sa tak czarno-biale jak by sie to wydaje w naszych czasach. Inkwizycja miala znacznie mniej ofiar na sumieniu niz ateisci z naszego stulecia czy chocby wojujacy sekularysci z czasow tak zwanego "Oswiecenia" (Rwolucja Francuska). Inkwizycja miala tez paradoksalnie dobre strony, inkwiztorzy starali sie byc uczciwi co przyczynilo sie do rozwoju bardziej humanitarnego procesu karnego (wspolczesne zasady sadowe nie wziely sie prozni ale z dlugiego procesu historycznego). Sady Inkwizycji gorowaly humanitaryzmem nad wspolczesnymi im sadami swieckimi. Nawet oslawiona Inkwizycja Hiszpanska miala relatywnie pewne zaslugi - wladze swieckie po wyzwoleniu Hiszpanii od jarzma muzulmanskiego chcialy wygnac takze konwerytow
Re: Gdzie lezy Wachowka?
On Tue, 27 Jun 2000 20:03:51 -0600, Jerzy Niewola [EMAIL PROTECTED] wrote: Poszukuje w Polsce wioski nazywajacej sie Wachowka (lub Wa,chowka). Jezeli ktos z Panstwa wie gdzie lezy ta miejscowosc to bede bardzo wdzieczny z informacje. Jerzy Staszkowski Skorowidz Polskiego Atlasu Samochodowego, wyd. Polskie Przeds. Wydawnictw Kartograficznych, Wwa 1992 nie zawiera takiej nazwy. Sa trzy wsie o zblizonych nazwach: Wachowice, Wachow, Nowy Wachow. Wszystkie trzy znajduja sie przy drodze nr 901 miedzy miastami Olesno i Dobrodzien, ok. 2-3 km na poludnie od Olesna (Olesno lezy w dawnym woj. czestochowskim miedzy Kluczborkiem i Lublincem). tjk
Re: Mieszane systemy wyborcze
On 28 Jun 00, at 15:26, Andrzej Szymoszek wrote: A wiesz co Polacy mowia? Ze Niemcy nie zajda daleko budujac filozofie na Kancie i na Nietzsche'm (czytaj: na kancie i na niczym ;) Przekrecil Pan, to byl zart z Polakow (Nowaczynski? Lec?): "Niech sie Szkopy nie chwala swoim Kantem i Nietzschem, my tez umiemy puszczac kantem i filozofowac o niczem."
Re: Gdzie lezy Wachowka?
Date: Wed, 28 Jun 2000 18:36:12 -0400 Reply-to: Discussion of Polish Culture list [EMAIL PROTECTED] From: Tomasz J Kazmierski [EMAIL PROTECTED] Subject: Re: Gdzie lezy Wachowka? To:[EMAIL PROTECTED] On Tue, 27 Jun 2000 20:03:51 -0600, Jerzy Niewola [EMAIL PROTECTED] wrote: Poszukuje w Polsce wioski nazywajacej sie Wachowka (lub Wa,chowka). Jezeli ktos z Panstwa wie gdzie lezy ta miejscowosc to bede bardzo wdzieczny z informacje. Jerzy Staszkowski Skorowidz Polskiego Atlasu Samochodowego, wyd. Polskie Przeds. Wydawnictw Kartograficznych, Wwa 1992 nie zawiera takiej nazwy. Sa trzy wsie o zblizonych nazwach: Wachowice, Wachow, Nowy Wachow. Wszystkie trzy znajduja sie przy drodze nr 901 miedzy miastami Olesno i Dobrodzien, ok. 2-3 km na poludnie od Olesna (Olesno lezy w dawnym woj. czestochowskim miedzy Kluczborkiem i Lublincem). tjk Wachowka, [Wach`owka] przysiolek w gromadzie Bialopole, pow Hrubieszow, blisko przystanku PKO Dorohusk, dokumenty prowadzi Urzad Stanu Cywilnego w Bialopolu. Z nalezytym powazaniem - Roman Antoszewski - Laingholm, Titirangi, Auckland, New Zealand tel/fax [64] [9] 817 3690; mobile: 025 284 7207 e-mail: [EMAIL PROTECTED] OR [EMAIL PROTECTED] homepage: http://homepages.ihug.co.nz/~antora
Re: Gdzie lezy Wachowka?
On 28 Jun 00, at 18:36, Tomasz J Kazmierski wrote: Sa trzy wsie o zblizonych nazwach: Wachowice, Wachow, Nowy Wachow. Wszystkie trzy znajduja sie przy drodze nr 901 miedzy miastami Olesno i Dobrodzien, ok. 2-3 km na poludnie od Olesna (Olesno lezy w dawnym woj. czestochowskim miedzy Kluczborkiem i Lublincem). Na Wolyniu w rejonie Lucka. http://pixel.cs.vt.edu/library/refs/link/places.txt Wachowka, E-6, Rozyszcze, Luck
Rachowanie logarytmu naturalnego z 2, ln(2)
NOTACJA. oo -- nieskonczonosc K -- 1000 (tysiac) M -- 100 (milion) ln -- logarytm naturalny Rachowanie ln(2) Niech naszym celem bedzie policzenie logarytmu naturalnego z liczby 2, ln(2). Poniewaz ln(2) jest polem krzywolinijnego trapezu, ktorego podstawa/ jest odcinek [1 2], na osi x, a gornym ograniczeniem jest wykres funkcji y = 1/x, to obliczmy to pole w przyblizeniu. Podzielimy nasz trapez na n trapezow o podstawach od 1+(k-1)/n do 1+k/n, przy czym w celu przyblizenia, zamienimy kazdy z tych krzywolinijnych trapezow na prostokat o tejze podstawie, i o wysokosci y = 1/(1+k/n) = n/(n+k) dla k=1 ... n Poniewaz dlugosc podstawy kazdego prostokata wynosi 1/n, to ich pola sa rowne k/(n+k), a suma ich pol jest rowna: S(n) := 1/(n+1) + 1/(n+2) + ... + 1/(2*n) Oczywiscie nasze prostokaty zawieraly sie w odpowiednich trapezach, wiec S(n) ln(2); a gdy n dazy do nieskonczonosci, to blad jest coraz mniejszy i w granicy dostajemy S(n) -- ln(2) (gdy n -- oo). Chociaz mozemy teraz policzyc ln(2) z dowolna dokladnoscia, to metoda nasza jest nieekonomiczna. Mimo to, dla nabrania wyczucia, zastosujmy ja/ na rozgrzewke. Dla n=2 dostajemy S(2) = 1/3 + 1/4 = 7/12 To nasze pierwsze przyblizenie dla ln(2). Nastepnie policzmy od razu S(4), by skorzystac z energii wlozonej w liczenie S(2): S(4) = 1/5 + 1/6 + 1/7 + 1/8 = 1/5 + 1/7 + (1/2)*S(2) = 12/35 + 7/24 = 533/840 Nastepnie mozemy policzyc S(8), itd. Ale jaki przy tym popelniamy blad? Zaraz to wyjasnie/. Otoz jako cwiczenie (chocby na indukcje matematyczna) odowodnijcie, albo mi uwierzcie, ze: S(n) = 1/(n+1) + 1/(n+2) + ... + 1/(2*n) = 1 - 1/2 + 1/3 - 1/4 + ... + 1/(2*n-1) - 1/(2*n) Taki elegancki wzor (zauwazylem go w "archeologicznych czasach"), a nigdy nie widzialem go w druku. Wynika z niego wzor Leibniza, 1646-1716: ln(2) = 1 - 1/2 + 1/3 - 1/4 + ... gdzie tym razem sumuje sie nieskonczony szereg; a jak? Poprzez wyliczanie S(n). Gdy policzymy S(n) to zaniedbujemy nieskonczony "ogon": 1/(2*n+1) - 1/(2*n+2) + ... i to jest wlasnie blad obliczenia. Latwo przekonac sie, ze blad ten nie przekracza pierwszego wyrazu, jest mniejszy niz 1/(2*n+1). Aby uzykac ln(2) z dokladnoscia do 1/1000, poprzez rachowanie S(n), nalezy dokonac setki, a nawet ponad tysiac operacji arytmetycznych. Zeby zapewnic sobie, ze "ogon" bedzie mial wartosc mniejsza niz 1/1000 nalezy wziasc n=500. Trzeba wtedy wyliczyc 500 ulamkow (500 odwrotnosci liczb naturalnych, lub 100 gdy uzywac szeregu 1 -1/2 + 1/3 - 1/4 + ...). Poniewaz uzywamy systemu dziesietnego, to dochodza jeszcze bledy przyblizen dziesietnych. Wiec nalezy wziasc na przyklad n=1000, a kazdy wyraz 1/n policzyc z dokladnoscia do 1/4M (M - milion). Wtedy przy dodawaniu dwoch tysiecy wyrazow suma bledow dziesietnych nie przekroczy 2000 * 1/4M = 1/2000. Razem z bledem 1/2000, wynikajacym z pominiecia ogona, dostajemy blad nie wiekszy niz 1/1000. W dalszym ciagu nie bede bral pod uwage bledu dziesietnego. Warto jednak pamietac, ze im prostszy wzor, tym mniej okazji do takich bledow. -- * -- * -- * -- Wzor Leibniza jest granicznym przypadkiem szeregu Taylora: ln(1+x) = x - x^2/2 + x^3/3 - x^4/4 + ... ktory rzeczywiscie jest zbiezny do ln(1+x) gdy |x| 1. Wzor Leibniza otrzymujemy formalnie z szerewgu Taylora przez podstawienie x = 1, czyli na granicy przedzialu |x| 1, ale juz na zewnatrz. Dlatego dowod wzoru Leibniza poprzez wzor Taylora wymaga dodatkowego wysilku (na ktory na P-L jestewsmy za leniwi). Wszystko jedno szereg Taylora jest pozyteczny w liczeniu ln(2): ln(2) = -ln(1/2) = -ln(1 - 1/2) = 1/2 + (1/2)^2/2 + (1/2)^3/3 + (1/2)^4/4 + ... Postep uzyskalismy ogromny. Tym razem zeby wyliczyc ln(2) wystarczy 10 wyrazow szeregu. Ogon, ktory pominiemy szacuje sie od gory przez szereg geometryczny nastepujaco: (1/2)^11/11 + (1/2)^12/12 + ... (1/2)^11/11 + (1/2)^12/11 + (1/2)^13/11 + ... = (1/2)^10/11 1/11000 Blad spowodowany usunieciem ogonu jest mniejszy niz 1/10K (K - tysiac). Gdyby wyrazy szeregu porachowac dosc dokladnie to ostateczny blad po przejsciu do notacji dziesietenj moglby wciaz byc mniejszy niz 1/10K, a juz z latwoscia mniejszy od 1/1000. Im wiekszej za/damy dokladnosci tym dramatyczniejszy jest postep, ktory zawdzieczamy metodzie szeregu Taylora. Dla dokladnosci 1/M (M - milion) wystarczy 20 wyrazow powyzszego szeregu Taylora, podczas gdy poprzednia metoda wymagala miliona wyrazow. -- * -- * -- * -- Na tym nie koniec. W matematyce nigdy nie ma konca zabawie. Poniewaz: 2 = (1 + 1/3) / (1 - 1/3) to: ln(2) = ln(1 + 1/3) - ln(1 - 1/3) Mozemy teraz przedstawic ln(2) jako sume dwoch szeregow Taylora, dla ln(1 + 1/3) i dla ln(1 - 1/3), ktorych co drugi wyraz jest identyczny, a co drugi kasuje sie z
Aforyzmy Nietzschego
"Albo czlowiek jest pomylka Boga, albo Bog jest pomylka czlowieka". [kwintesencja pesymistycznego ateizmu :-)] "Szalenstwo rzadko przytrafia sie jednostkom. Ale w grupach i narodach wystepuje jako regula". "Najprosciej zdeprawowac mlodzienca mowiac mu, by ufal tym co mysla tak samo jak on, a nie ufal tym, co mysla inaczej" "Prawdziwy mysliciel nie potrzebuje, by inni obalali jego tezy. On robi to sam". "Prawdziwi mysliciele zachowuja sie w stosunkach z innymi komicznie. Chcac byc zrozumiani, musza symulowac powierzchownosc". "Z czego czlowiek stworzyl kobiete? Z zebra swojego boga". "Trzeba miec naprawde dobra pamiec, zeby wywiazac sie z danego slowa. Taki jest zwiazek miedzy moralnoscia i intelektem". "Silny charakter po powzieciu decyzji zamyka uszy na najmadrzejsze nawet kontrargumenty. Taki jest zwiazek miedzy sila woli i glupota." "Najgorsi czytelnicy aforyzmow, to przyjaciele autora". tjk
Ockham, nauka, religia i autorytet, bylo: RE: Lacznie - ateizm, Nolte, Inkwizycja ...
-Original Message- From: Discussion of Polish Culture list [mailto:[EMAIL PROTECTED]]On Behalf Of Marcin Mankowski Sent: Wednesday, June 28, 2000 16:03 To: [EMAIL PROTECTED] Subject: Lacznie - ateizm, Nolte, Inkwizycja ... Uta Zablocka napisala: Nie, ateista pop prostu _nie_ _wierzy_ w istnienie Boga. Wiec ani sie go nie kocha, ani nie nienawidzi. Ma obojetny stosunek. To nie znaczy, ze ma obojetny stosunek do innych spraw zwiazane z wiara, n.p. do kosciola. "Po prostu"? Wcale nie jest to takie proste. To prawda, ze namnozylo sie w ostatnich pokolenia naiwnych ateistow (naiwnosc wcale nie musi byc wada) to znaczy ludzi, ktorzy nie doszli do swego ateizmu porzez bunt, doglebne przemyslenia ale odziedziczyli je po rodzicach, srodowisku i masowej kulturze gdzie autorytetami sa takie osoby jak Carl Sagan. Dobrym przykladem na ateizujacy masowy produkt jest fantastyczno-naukowy film Kontakt, gdzie "wyksztalceni" bohaterzy powoluja sie miedzy innymi na "Brzytwe Ockhama". W ten sposob ten wybitny i calkiem pobozny sredniowieczny mysliciel - tworca metody naukowej zostaje "spopularyzowany" w sposob, ktory zapewne nie przysnil mu sie nawet w najgorszych koszmarach. Dla ustalenia uwagi Ockham nie byl tworca zadnej metody naukowej. Sentencja o niemnozeniu bytow podan potrzebe zostala sformulowa, przynajmniej w formie najczesciej oecnie przypisywanej Ockhamowi, przez Leibniza i upowszechniona przez Newtona i Macha. Jest ironia historii, ze owa zasada stala sie, pewnie niebezpodstawnie, jednym z fundamentow nauki, dostarcza bowiem kryterium wartosciowania hipotez i teorii. Fakt, ze Ockham mogl byc wierzacy, ma znaczenie anegdotyczne i ma sie nijak do tego, czy brzytwa O. jest czy nie jest dobra zasada czy to w odniesieniu do teorii/hipotez "naukowych" czy "religijnych". Na marginesie moze warto wspomniec, ze O. byl przez hierarchie koscielna przesladowany, co przyczynilo sie do jego przenosin z Londynu do Francji a opozniej Niderlandow, a skonczylo na ekskomunikacji. Tak wiec jako wzor osobowy dla roznej masci heretykow i niewiercow nie jest on taki niedorzeczny. Ateisci szukac swojego rodowodu powinni gdzie indziej - u Woltera, Marksa, Nietzschego czy Sartra. Problem raczej z tym, ze ateisci - takze wolnomysliciele i libertyni - wcale rodowodu ani wlasnych autorytetow nie sa zmuszeni szukac. Oddanie autoretytom - a przynajmniej Autoretytowi - jest atrybutem myslenia religijnego, a nie ateistycznego. Piotr
Re: Ockham, nauka, religia i autorytet, bylo: RE: Lacznie - ateizm, Nolte, Inkwizycja ...
Piotr Palacz /../ Problem raczej z tym, ze ateisci - takze wolnomysliciele i libertyni - wcale rodowodu ani wlasnych autorytetow nie sa zmuszeni szukac. Oddanie autoretytom - a przynajmniej Autoretytowi - jest atrybutem myslenia religijnego, a nie ateistycznego. Piotr Otoz to! Lepiej nie mozna to powiedziec:-) Uta
Re: Rachowanie logarytmu naturalnego z 2, ln(2)
Ale nie chce pisac za duzo w proznie, wiec koncze i na wszelki wypadek pozdrawiam (a nuz ktos tu dotarl), Dotarlem z przyjemnoscia i rowniez pozdrawiam- Krzysztof Cena
Ateizm vs. agnostycyzm (bylo: Mieszane systemy wyborcze)
Od: Uta Zablocki-Berlin: Nie, ateista pop prostu _nie_ _wierzy_ w istnienie Boga. Wiec ani sie go nie kocha, ani nie nienawidzi. Ma obojetny stosunek. /.../ Wydaje mi sie, ze owszem, istnieje atezim, ktory kategorycznie, 'czynnie' i nieobojetnie zaprzecza istnieniu Boga. Mysle o ateizmie dogmatycznym. Znana jest rowniez postawa, opisywana jako ateizm polemiczny badz antyteizm. Obojetny stosunek do faktu istnienia/nieistnienia Boga raczej przypomina agnostycyzm. Nawet najblizszy agnostykowi ateista sceptyczny jednak twierdzi, ze Boga nie ma, a nie 'nie wiem czy Bog jest'. Czy myla sie ci, ktorzy sadza, ze tak 'nie wierze' jak i 'wierze' nie sa wyrazem obojetnosci? Wojtek Jeglinski -- [POLBOX - REKLAMA] -- Polski konkurs internetowy ruszyl! Ocen internet! Zostan jurorem i wygraj nagrode! Szczegoly na stronie http://www.inetcom.pl