Re: Moja opowiesc wigilijna

2000-12-23 Wątek Katarzyna Zajac

Irek Zablocki wspomina :

 Ale kiedy na pytanie babci Ch...ckiej, czy przyjmiemy ja
 pod nasz dach, odpowiedzielismy potwierdzajaco a ta rozplakala
 sie, zrozumialem, ze zwyczaj pozostawiania wolnego miejsca
 przy stole i nakrycia dla kazdego, kto zapuka w nasze drzwi,
 nie jest pustym gestem. To wydarzenie wrocilo mi, wowczas
 buntowniczemu nastolatkowi, wiare w tradycje i sile, jaka
 ona daje w ciezkich chwilach.

Aaa.. To pan Irek tez byl kiedys buntowniczym nastolatkiem ?
I nawet, rzadko bo rzadko, ale bywaly momenty, ze docenial
wage tradycji. Nie do wiary...;-)

 Zdrowych i wesolych Swiat Bozego Narodzenia!

No pewnie, ze zdrowych. Tylko wielka szkoda, ze w tym roku
nie ma w Polsce na swieta sniegu i jakos tak na razie szaro
i smutnawo. Zupelnie inaczej niz w Wiedniu, gdzie sie swieta
wyraznie czulo przez caly grudzien. Sprawilam sobie nowe
narty (buty i wiazania tez), a tu chwilowo bedzie pewien
klopot z wyprobowaniem nowego sprzetu.

Na razie ide pomoc mamie lepic pierogi na Wigilie...

Katarzyna



Re: Moja opowiesc wigilijna

2000-12-23 Wątek Waldemar Glaz

On Sat, 23 Dec 2000, Katarzyna Zajac wrote:


 Aaa.. To pan Irek tez byl kiedys buntowniczym nastolatkiem ?
 I nawet, rzadko bo rzadko, ale bywaly momenty, ze docenial
 wage tradycji. Nie do wiary...;-)

Jak znam pana Irka, to on nadal docenia wage i tradycje.
Zas nastolatkiem jest chyba nawet podwojnie obecnie.


  Zdrowych i wesolych Swiat Bozego Narodzenia!

 No pewnie, ze zdrowych. Tylko wielka szkoda, ze w tym roku
 nie ma w Polsce na swieta sniegu

A propaganda sukcesu powiada, ze w WNP (Wolnej Nareszcie Polsce)
wszystko jest i po\lki sie uginaja. Radze sie rozejrzec po
supermarketach.


i jakos tak na razie szaro
 i smutnawo. Zupelnie inaczej niz w Wiedniu, gdzie sie swieta
 wyraznie czulo przez caly grudzien.

Co z tego, jezeli ten ich grudzien jest o ponad tydzien krotszy
od krakowskiego.

Sprawilam sobie nowe
 narty (buty i wiazania tez), a tu chwilowo bedzie pewien
 klopot z wyprobowaniem nowego sprzetu.

Ja tam mysle, ze  buty mozna od czasu do czasu zalozyc.
Zwlaszcza od swieta.

 Na razie ide pomoc mamie lepic pierogi na Wigilie...


A ja wlasnie wracam z pieorgami z supermarketu. Tylko po co je nalepiac
i dlaczego na Wigile? Zamiast balwankow z deficytowego sniegu?

w.j.g.


 Katarzyna




Re: Moja opowiesc wigilijna

2000-12-22 Wątek Chris BOROWIAK

Jacek Arkuszewski wrote:

 Zaraz po Swietach przyszedl do mnie pewien technik lat ok. 50-ciu z mojego EIR;
 nie znalem go blizej. Powiedzial, ze jest krotkofalowcemi i to dosc staromodnym,
 bo nadajacym Morsem. Mial wiadomosci od innego krotkofalowca spod Minska
 Mazowieckiego, ktory tez Morsem nadawal. Pewnie dlatego nie zwinieto go
 od razu, bo mialem pewne info co sie dzieje jeszcze przez kilka tygodni. Potem tamten
 ucichl.

Moj maly komentarz: od 1970 roku jestem krotkofalowcem.

Wprowadzajac stan wojenny potraktowano nas wszystkich bardzo
represyjnie: musielismy oddac natychmiast nasze wszystkie
urzadzenia radiowe (nie tylko nadajniki, takze urzadzenia
odbiorcze), oddano nam je dopiero w 1983 roku, znacznie
pozniej, niz bron mysliwym.

Kazdy krotkofalowiec I kategorii (a wiec majacy prawo nadawac
na wszystkich pasmach amatorskich, takze na falach krotkich)
musi zdac egzamin ze znajomosci Morse'a (odbior na sluch, wtedy
z tempem 7 grup, czyli 35 znakow, na minute, dzisiaj wymagania
sa nawet wyzsze, bo 12 grup/min.), wiec nie jest to kwestia
staromodnosci ;-)

Ten krotkofalowiec z Polski duzo ryzykowal nadajac po 13.XII,
bo majac licencje byl znany wladzom i dodatkowo wzmozono nasluch
radiowy poszukujac nielegalnych radiostacji (w prasie podziemnej
opublikowalem na ten temat artykul).

Krzysztof Borowiak



Re: Moja opowiesc wigilijna

2000-12-22 Wątek Jacek Arkuszewski

Chris BOROWIAK wrote:

 Jacek Arkuszewski wrote:

  Zaraz po Swietach przyszedl do mnie pewien technik lat ok. 50-ciu z mojego EIR;
  nie znalem go blizej. Powiedzial, ze jest krotkofalowcemi i to dosc staromodnym,
  bo nadajacym Morsem. Mial wiadomosci od innego krotkofalowca spod Minska
  Mazowieckiego, ktory tez Morsem nadawal. Pewnie dlatego nie zwinieto go
  od razu, bo mialem pewne info co sie dzieje jeszcze przez kilka tygodni. Potem 
tamten
  ucichl.

 Moj maly komentarz: od 1970 roku jestem krotkofalowcem.

 Wprowadzajac stan wojenny potraktowano nas wszystkich bardzo
 represyjnie: musielismy oddac natychmiast nasze wszystkie
 urzadzenia radiowe (nie tylko nadajniki, takze urzadzenia
 odbiorcze), oddano nam je dopiero w 1983 roku, znacznie
 pozniej, niz bron mysliwym.

 Kazdy krotkofalowiec I kategorii (a wiec majacy prawo nadawac
 na wszystkich pasmach amatorskich, takze na falach krotkich)
 musi zdac egzamin ze znajomosci Morse'a (odbior na sluch, wtedy
 z tempem 7 grup, czyli 35 znakow, na minute, dzisiaj wymagania
 sa nawet wyzsze, bo 12 grup/min.), wiec nie jest to kwestia
 staromodnosci ;-)

 Ten krotkofalowiec z Polski duzo ryzykowal nadajac po 13.XII,
 bo majac licencje byl znany wladzom i dodatkowo wzmozono nasluch
 radiowy poszukujac nielegalnych radiostacji (w prasie podziemnej
 opublikowalem na ten temat artykul).

 Krzysztof Borowiak

Tak, tez sie dziwilem, ze jeszcze nadawal. Moj kontakt z miejsca pracy twierdzil,
ze teraz juz malo kto uzywa Morse'a. Moze facet oddal tylko czesc sprzetu? Albo
szybko zmajstrowal nowy? Nigdy pewnie sie nie dowiem. Ale i tak nic nowego
wlasciwie sie nie dowiedzialem.

Jacek A.



Re: Moja opowiesc wigilijna

2000-12-22 Wątek Zbigniew J Koziol

On Fri, 22 Dec 2000, Jacek Arkuszewski wrote:

 Tak, tez sie dziwilem, ze jeszcze nadawal. Moj kontakt z miejsca pracy
 twierdzil, ze teraz juz malo kto uzywa Morse'a.

Mam chec rozpisac sie wiecej, bo temat wciaz budzi moje emocje po tylu
latach, ale akurat mam troche pilnej pracy w pracy ;)

W tamtych czasach kod Morse'a nie byl wcale malo uzywany. Na pewno nie w
Polsce. Mozliwe, ze na zachodzie, w Ameryce, zaczeto coraz mniej z niego
korzystac (bo niby po co utrudniac sobie zycie, gdy istnieja latwiejsze
sposoby komunikowania sie). A jednak kod Morse'a ma pewne zalety powazne:
mozna z niego korzystac w wyjatkowo trudnych warunkach, gdy slyszalnosc
sygnalu jest wrecz ponizej granicy szumu. Tu wlasnie jest piekna sprawa:
nawet najlepsze urzadzenia elektroniczne nie beda w stanie wychwycic i
rozpoznac takiego sygnalu, zas wprawne ucho ludzkie jest jeszcze w stanie
poradzic sobie...

Kod Morse'a byl podstawa nauki krotkofalarstwa przez bardzo dlugi czas.
Niedawno jednak zostal oficjalnie wylaczony z uzytku w roznych sluzbach i
prawdopodobnie tez nie jest juz wiecej obowiazkowa jego znajomosc przy
ubieganiu sie o licencje krotkofalarska, przynajmniej w Ameryce (choc nie
gwarantuje). Troche szkoda jednak.

Pan Krzysztof wspomnial o podniesieniu w 83 roku wymogu przy ubieganiu sie
o licencje do zdolnosci przesylania 12 grup znakow, z 7 wczesniej.
To swiadczy o tym, iz wladze po prostu chcialy utrudnic do maksimum
zdobywanie licencji. Dlaczego? Otoz owe 7 grup znakow wczesniej nie wzielo
sie z powietrza. Po prostu nie kazdy, bez wzgledu na wysilek wlozony jest w
stanie nauczyc sie odbierac wiecej niz 7 grup. To nie jest duza szybkosc,
ale niestety nie do przeskoczenia dla osob, ktorych mozg funkcjonuje mniej
standardowo. A tymczasem za pare lat na zachodzie zniesiono poslugiwanie
sie alfabetem Morse'a... Czyli jak zwykle, nasze wladze okazaly sie lepsze,
ale inaczej...

Ciekawe jest, iz osoby o uzdolnieniach muzycznych sa w stanie opanowac
poslugiwanie sie kodem Morse'a do perfekcji.

Pozdrawiam,
zb.



Re: Moja opowiesc wigilijna

2000-12-22 Wątek Chris BOROWIAK

Witold Owoc wrote:

 Pytanie do pana Krzysztofa, w ktorym klubie byl pan w 1981 roku?

W Poznanskim Klubie Krotkofalowcow sp3pkk (w Zamku).

Pozdrawiam

Krzysztof Borowiak



Re: Moja opowiesc wigilijna

2000-12-21 Wątek Jacek Arkuszewski

Irek Zablocki wrote:

 Jakis czas po wprowadzeniu stanu wojennego, ogladalem w rezimowej telewizji
 kimkolwiek by on

ciachu, ciach



 byl?

 Zdrowych i wesolych Swiat Bozego Narodzenia!

 Irek Zablocki

A oto moja. Bylem w 1981 w helwecji jeszcze bez mojej rodzny,
no bo przeciez jeszcze kilka miesiecy i mialem wracac. Ale na Swieta mialem leciec
do Warszawy, dokladnie 20 grudnia. Mieszkalem wtedy w Brugg - 13-go o 8-ej
rano zadzwonila do mnie moja siostra z Zurichu, ze w Polsce jest stan wojenny,
uslyszala przez radio. Sama poleciala juz 22-go do W-wy by towarzyszyc tam
konwojowi pomocy wyslanym przez najwiekszy szwajcarski lancuch supermarketow
MIGROS. Konwoj wpuszczono do Polski i konsekwentnie wpuszczono i personel
towarzyszacy.

A ja spedzilem Wigilie u nie najblizszych znajomych polskich lekarzy w Schaffhausen.
Byla choinka i byly dzieci ale bylo smutno. Wieczorem zaczelo strasznie sypac i dosc
niezwykle bylo, gdy moim malym Fiatkiem zkaladalem slad na swiezej ponowie
pokrywajacej autostrade Winterthur-Schaffhausen - ruch byl praktycznie zerowy.

Zaraz po Swietach przyszedl do mnie pewien technik lat ok. 50-ciu z mojego EIR;
nie znalem go blizej. Powiedzial, ze jest krotkofalowcemi i to dosc staromodnym,
bo nadajacym Morsem. Mial wiadomosci od innego krotkofalowca spod Minska
Mazowieckiego, ktory tez Morsem nadawal. Pewnie dlatego nie zwinieto go
od razu, bo mialem pewne info co sie dzieje jeszcze przez kilka tygodni. Potem tamten
ucichl. Ale i tak nie bylo tego wiele, bo facet wiedzial tylko to, co sie dzieje
w Minsku i okolicach.

Jacek A.



Re: Moja opowiesc wigilijna

2000-12-21 Wątek Miet Gutowski

Serdeczne dzieki Panie Irku za te piekna opowiesc.
Przypomniala mi ona nie jedna Wigilie spedzona na wsi z rodzicami, gdy bylem jeszcze
mlodzianem.
Ile to juz lat uplynelo?...

Rowniez Wszystkim zycze zdrowych i pogodnych Swiat Bozego Narodzenia.

Miet Gutowski.


Irek Zablocki wrote:

 Jakis czas po wprowadzeniu stanu wojennego, ogladalem w rezimowej telewizji

[...]



Re: Moja opowiesc wigilijna

2000-12-21 Wątek Zbigniew J Koziol

Jacek Arkuszewski wrote:
 [...]
 Zaraz po Swietach przyszedl do mnie pewien technik lat ok. 50-ciu z mojego
 EIR; nie znalem go blizej. Powiedzial, ze jest krotkofalowcemi i to dosc
 staromodnym, bo nadajacym Morsem. Mial wiadomosci od innego krotkofalowca
 spod Minska Mazowieckiego, ktory tez Morsem nadawal.

13 grudnia rano powiedzial mi kolega-student, z ktorym mieszkalem wspolnie w
tym samym wynajetym pokoju, ze wprowadzono stan wojenny. Nie bardzo
wiedzialem, co to znaczy. Jeszcze doslownie pare dni wczesniej bralem udzial
w strajku na Wydziale Fizyki UW, ale mialem dosyc tego strajku, z roznych
powodow, i pomyslalem, ze pojde sobie do domu. Czego teraz czasem zaluje.

Zajecia na UW zostaly zawieszone. Znaczy owszem, jeszcze po 13 grudnia bylem
na Hozej - rozne ciekawe rzeczy tam sie dzialy. Ale potem nie bylo wyboru
jak tylko jechac w niepewnosci do domu, pociagiem w moim przypadku, do
Zamoscia. Nie pamietam dokladnie, kiedy dojechalem. Mama mi powiedziala, ze
jest list do mnie z milicji i ze byli tam, w domu. Mialem obowiazek zglosic
sie na komende milicji wojewodzkiej i zdac sprzet krotkofalarski oraz
licencje do uzywania aparatury do lacznosci krotkofalarskich. Zabawnosc
sprawy polegala na tym, ze owszem, licencje mialem, ale sprzetu nigdy
wlasciwie nie mialem (sam budowalem swoje urzadzenia, ale one nie nadawaly
sie do uzytku ;) - trudno zbudowac cokolwiek powaznego bez dostepu do
aparatury, chocby oscyloskopu).

Po tym zajsciu zapal do zajmowania sie krotkofalarstwem minal mi na dlugo.
Choc jakos pozostaly na zawsze pamiec i emocje zwiazane z uprawianiem tego
ladnego sportu. Pozostal tez niesmak odczucia, iz PZK byl w istocie na
uslugach systemu. Kolacze mi sie w pamieci wiecej faktow o tym swiadczacych.
Z perspektywy mysle, ze wtedy wlasciwie prawie wszystko zalezalo od
przydupasow z partii. Teraz, obawiam sie, sytuacja nie zmienila sie mocno -
tym, ktorym ona dokuczala sa daleko od Polski. Bardzo to smutne.

zb.